czwartek, 9 lipca 2015

Rozdział 5

Spuściłam głowę skupiając wzrok na splecionych dłoniach. Nerwowo skubałam paznokcie mając nadzieję, że...no nie wiem, zniknę? Chłopak wwiercał we mnie swoje spojrzenie sprawiając, że moje policzki przybrały barwę szkarłatu. Kiedy odważyłam się podnieść wzrok, napotkałam brązowe tęczówki, które jak mi się zdawało, chwilę wcześniej były troszkę jaśniejsze. Thomas siedział obok nieruchomo, wydawało się, że szuka odpowiednich słów.
- Przepraszam. - zachrypnięty głos chłopaka przerwał dudniącą w uszach ciszę. Podniosłam raptownie głowę, byłam zdziwiona, z tych wszystkich możliwych słów, które mogły paść tych spodziewałam się najmniej. Przekrzywiłam lekko głowę przyglądając mu się z zaciekawieniem.
- Za co? - wyszeptałam. Nie było mnie stać na głośniejszy ton. Nie wiem czemu, ale obecność Thomasa strasznie mnie onieśmielała. No i muszę przyznać, że było mi głupio. Zaopiekował się mną, kiedy równie dobrze mógł zostawić mnie na ulicy. Nie musiał mi pomagać a jednak to zrobił. Jestem mu bardzo wdzięczna, wstyd mi za moje wcześniejsze zachowanie.
- Za wszystko. - spojrzałam na niego, miałam wrażenie, że jego usta drżą lekko. Nie, to nie możliwe.
Chłopak poderwał się z łóżka i splótł ręce na karku ciągnąc za włosy. Spacerował po sypialni a mój wzrok podążał za nim.
- Za to, że Cię zostawiłem. Za to, że się nie odezwałem. Za to, że się nie pożegnałem i za to, że musiałaś być sama przez całe, pieprzone cztery lata. - wyrzucił z siebie po czym przykucnął przy łóżku.
 - Obwiniałem się o to każdego dnia, każdego pieprzonego dnia, że nie było mnie przy Tobie kiedy tego potrzebowałaś. Elena, ja wiem co wydarzyło się tego dnia kiedy wyjechałem i wiem, że winisz mnie za to. - moje policzki mokły od spływających, słonych łez. Pociągnęłam nosem, wspomnienia, o których chciałam zapomnieć uporczywie wdzierały się do mojej głowy.
- Wiem, że czasu już nie cofnę, ale przepraszam. Przepraszam. - jego oczy również zaszły łzami, wyglądał jak mały chłopiec, chłopiec, którego miałam w zwyczaju widywać cztery lata temu. Z moich ust wyrwał się cichy szloch, schowałam twarz w dłoniach.
- Elena, proszę odezwij się. Powiedz coś, błagam. - słyszałam jego zdesperowany głos i miałam wrażenie, że jego potrzeba dominacji, która widziałam w pracy odeszła w zapomnienie. Ale jak w takiej chwili mogłabym powiedzieć cokolwiek? Thomas chwycił mnie delikatnie za ramiona próbując wydusić ze mnie jakiekolwiek słowa. Ja tylko siedziałam i płakałam, płakałam jak cztery lata temu... Po krótkiej chwili chyba zrozumiał, że nie zamierzam się odezwać. Zsunął ze stóp swoje czarne conversy i wspiął się na materac. Łóżko zaskrzypiało cicho, umilkło kiedy usiadł obok mnie. W tamtym momencie moje serce pękało na nowo, a moje rozemocjonowane ciało trzęsło się. Poczułam jak silne ramiona Thomasa oplatają moje ciało, a jego broda zostaje oparta na mojej głowie.
- Ciii, przepraszam, nie chciałem..- wyszeptał uspokajająco. Siedzieliśmy w uścisku dobre dwadzieścia minut zanim mój oddech przybrał w miarę normalne tempo. Bawiłam się sznurkami od jego bluzy miętoląc je między palcami. W sypialni panowała kompletna cisza, ale nie taka niezręczna, ta była przyjemna.
- Chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić. - szepnął Thomas pocierając moje ramię. Nie odezwałam się, pozwoliłam mu kontynuować. Słyszałam jak przełyka ślinę, jego jabłko Adama poruszyło się.
- Chcę Cię dziś zabrać w pewne miejsce. - oznajmił cicho i spuścił głowę by na mnie spojrzeć. Uniosłam oczy ku górze i ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. W tamtym momencie cała złość odpłynęła. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam.

* * *

Wyszłam z domu punkt osiemnasta. Thomas już tam czekał, no jasne, nigdy się nie spóźniał. Stał oparty o samochód a jego wzrok podążał za mną śledząc uważnie moje ruchy. Miał na sobie czarne rurki, czarne conversy, biały t-shirt i czarną kurtkę, oh dużo czarnego. Wyglądał tak zwyczajnie a jednak w jakiś sposób pociągająco. Uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, przy nim mój sweter w kolorze pudrowego różu wyglądał jeszcze zwyczajniej. Thomas odepchnął się od samochodu i zrobił krok w moją stronę. Wstrzymałam oddech, nie mam pojęcia czemu ale czułam się w jego towarzystwie...inaczej, szczególnie w miejscach publicznych. Jego dłoń wysunęła się do przodu w poszukiwaniu mojej a gdy w końcu się odnalazły przez moje ciało przeszły ciepłe iskry. Splótł nasze palce i poprowadził mnie w stronę samochodu. Otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść pochylając się nade mną w poszukiwaniu pasa. 
- Dam radę sama. - uśmiechnęłam się delikatnie odsuwając jego dłonie. Zmarszczył brwi ale nie odsunął się. Już zaczyna pokazywać swoją dominację. Wszyscy którzy mnie znają wiedzą, że jestem osobą, która nie lubi słuchać poleceń a co dopiero je wykonywać. Westchnęłam głośno tym razem nie sprzeciwiając się temu co robi. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony i zapiął mój pas po czym przeszedł szybkim krokiem przed maską i wsiadł na miejsce kierowcy. Położył ręce na kierownicy zaciskając je tak mocno, że kostki pobielały. Jego szczęka napięła się a wzrok ani na chwilę nie opuszczał jezdni. Jechaliśmy szybko, obraz za oknem rozmazywał się bardziej niż zwykle. Chwyciłam się rączki, które była przymocowana z wewnętrznej strony samochodu, oh zdecydowanie za szybko. Thomas odwrócił głowę w moją stronę i zwolnił nieco widząc mój strach. Bąknęłam ciche "dziękuję" i spuściłam wzrok na palce. 
- Opowiedz mi wszystko co działo się przez te cztery lata - głos Thomasa przerwał ciszę panującą w aucie. 
- Eee... Więc opiekę nade mną przejęła ciocia Renee - zaczęłam cicho jąkając się trochę. Tylko nie płacz Elena, tylko nie płacz. - Musiałam sprzedać dom, wszystko co miałam... ciocia powtarzała, że nie ma pieniędzy by na mnie łożyć. - kontynuowałam a głos drżał mi niemiłosiernie. Nie lubiłam o tym rozmawiać, właściwie nie wiem czemu o tym mówię, ale chyba powinien wiedzieć... Spojrzałam na niego, słuchał uważnie skupiając się na mojej wypowiedzi. - później powiedziała, że nie niesie więcej tego kundla... więc musiałam oddać Lucy - otarłam oczy bo łzy uparcie próbowały wydostać się na zewnątrz. Thomas znów zacisnął ręce na kierownicy widząc smutek emanujący z mojej osoby.
- Spokojnie Elena... Proszę Cię nie płacz. -  kciukiem otarł delikatnie łzę spływającą powoli po policzku. Uśmiechnęłam się słabo próbując poprawić sobie nastrój. 
- Mam nadzieję, że spodoba Ci się to miejsce - powiedział Thomas z podekscytowaniem. Bogu dzięki, że zmienił temat.
- Gdzie właściwie jedziemy? - spytałam próbując rozpoznać jakikolwiek obiekt przewijający się za oknem ale nie dostałam odpowiedzi. Nigdy nie byłam w tej części Dallas, okolica wyglądała na dość bogatą. To określenie jest zdecydowanie sprzeczne z moją osobą. Samochód zatrzymał się a ja rozdziawiłam usta w podziwie. Staliśmy przed dużym białym budynkiem, na moje oko miał około czterech pięter. Z przodu wyglądał jak rzymski panteon. Kilka kolumienek, za którymi kryło się wejście podtrzymywało trójkątny daszek. Wygląda to niczym budowa z klocków, zachichotałam w duchu w odpowiedzi na moje wyobrażenia. Thomas obserwował moją reakcję wyraźnie dumny ze swojego wyboru. 
- Czy to... galeria sztuki? - spytałam nie mogąc napatrzeć się na piękną budowlę. Thomas złapał mnie za rękę i pociągnął lekko w stronę wejścia. 
- Dzień dobry panie Sangster - przywitał go, jak mi się wydaję ochroniarz. Thomas skinął głową i przepuścił mnie w drzwiach. Co jest, czemu wszyscy go znają? W środku było jeszcze piękniej. Wysoki sufit w kształcie kopuły wyglądał nadzwyczaj majestatycznie, a ściany, które były pokryte lustrami optycznie powiększały i tak wielkie pomieszczenie. Spojrzałam na Thomasa, on również rozglądał się dookoła lecz jego twarz nie wyrażała euforii w porównaniu do mojej. Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam lekko jego rękę. Spojrzał w dół dając mi możliwość ponownego wejrzenia w te piękne oczy. 
- Nie podoba Ci się? Nie Twoje klimaty? - spytałam zmartwiona, mógł wybrać coś co obojgu by się podobało.
- Nie, jest cudownie, naprawdę. - uśmiechnął się ale wiedziałam, że to wyjście nie będzie dla niego tak wielką frajdą jak dla mnie. Podeszliśmy do kas, za ladą siedziała piękna rudowłosa kobieta. Wstała kiedy podeszliśmy bliżej i grzecznie skinęła głową  
-To zaszczyt gościć pana ponownie, panie Sangster - jej melodyjny głos dobiegł do moich uszu. To wy się znacie? Zaraz, zaraz...ponownie? Zmarszczyłam brwi, mój wzrok co chwila spoczywał to na jednym to na drugim z nich. Rudzielec zdawało się w ogóle nie zarejestrowała mojej obecności. Thomas oparł się jednym ramieniem na wysokiej ladzie i spojrzał na nią surowo. 
- Powiedz mi Elizabeth, czy kadra pracownicza działa zgodnie z moimi poleceniami? - spytał ostro. Z jego poleceniami? No nie gadajcie, ta galeria należy do niego? Kobieta pobladła na twarzy, teraz jej piegi były bardziej widoczne. 
- Ja, ja... wydaję mi się, że tak proszę pana - powiedziała nerwowo. Miło wiedzieć, że nie tylko ja zachowuję się tak gdy Thomas staj się...taki. 
- Nie jestem zadowolony. Przekaż innym, że będę tutaj w następnym tygodniu i wszyscy mają się stawić na zebraniu personelu. - powiedział i uśmiechnął się pod nosem, widząc reakcję dziewczyny. 
- A teraz poproszę bilety, dla dwojga. - wyraźnie podkreślił drugą część zdania i przyciągnął mnie bliżej siebie. Elizabeth, bo tak chyba nazywała się kobieta za ladą dopiero teraz zauważyła moją obecność. Przeszyła mnie zimnym wzrokiem, jej spojrzenie było tak intensywne, że przegrałam z nim spuszczając głowę. Wcisnęła na urządzeniu kilka przycisków i położyła na blacie dwa bilety, uśmiechając się w stronę Thomasa. Czy ona z nim flirtuje? Kobieto, on przed chwilą powiedział, że nie podoba mu się Twoja praca. Thomas spojrzał na mnie i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem na co stado motyli w moim brzuchu pobudziło się do życia. Zacieśnił uścisk dłoni jakby bał się, że się mu wyślizgnę i poszliśmy w stronę pierwszej sali. 
- To twoja galeria? - spytałam cicho. Skinął głową. Komunikacja to podstawa, panie Sangster. 
- Dlaczego ją kupiłeś? -  Byłam ciekawa skąd ma tyle pieniędzy ale postanowiłam o to nie pytać. Nie wydaję mi się, żeby był skory do dzielenia się takimi informacjami. 
- A czemu nie. - usłyszałam irytację w jego głosie i postanowiłam się więcej nie odzywać.
Weszliśmy do środka, znajdowało się tu pełno obrazów abstrakcyjnych, sztuka nowoczesna. Z zaciekawieniem przyglądałam się najmniejszym szczegółom, próbując wyczytać z nich emocje autora. 
- Jackson.. 
- Pollock - dokończyłam pierwsza. Thomas uśmiechnął się i stanął bliżej. Wiedział, że kocham sztukę, zabranie mnie tutaj było strzałem w dziesiątkę. Podeszłam do kolejnego obrazu, autorem również był Pollock. 
-  The deep , namalowany w 1953 - szepnęłam przyglądając się bliżej, zawsze chciałam zobaczyć ten obraz na żywo, był jednym z moich ulubionych. Thomas rejestrował moje ruchy nie spuszczając mnie z oka. 
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytałam i uśmiechnęłam się. Zakłopotanie przez chwilę malowało się na jego twarzy ale zaraz potem wszystko wróciło do normalnego stanu rzeczy.
- Bo jesteś piękna. - powiedział pewnym głosem a jego wzrok nie opuszczał mojej twarzy. Zarumieniłam się i zawstydzona spuściłam wzrok. Moje oczy podziwiały białą podłogę, kiedy w pole widzenia wdarły się czubki czarnych conversów. Podniosłam wzrok, Thomas stał na przeciwko mnie, bardzo blisko. Jego dłonie odnalazły moje i splotły je w uścisku. Napotkałam oczy Thomasa, skanowały mnie  uważnie. 
- Tyle chciałbym Ci powiedzieć. - zachłysnęłam się powietrzem, czemu on tak na mnie działa?! 
- Więc.. więc powiedz - szepnęłam i zwilżyłam usta językiem. Thomas pochylił się, jego usta były kilka centymetrów od mojego ucha. Przymknęłam oczy rozkoszując się naszą bliskością.
- Ale jeszcze nie mogę -  szepnął, a jego głos był pociągająco ochrypły. Chłodne powietrze oplotło moje ciało kiedy Thomas odsunął się. 
- Mam dla Ciebie niespodziankę. Właściwie to dwie. - spojrzał na mnie, zmarszczyłam brwi nie wiedząc czego mam się spodziewać. Poszłam za nim niepewnym krokiem. Stanął przed następnymi drzwiami, oparł się o nie plecami i spojrzał się na mnie.
- Zamknij oczy - powiedział, zmarszczyłam lekko brwi ale postanowiłam dostosować się do jego prośby, właściwie to było polecenie. Momentalnie wyostrzyły się wszystkie moje zmysły. Poczułam jak chwyta moją dłoń, później usłyszałam ciche kliknięcie towarzyszące naciśnięciu klamki i skrzypnięcie drzwi. Zimne powietrze wyleciało z pomieszczenia a przez moje ciało przeszły dreszcze. Ręką Thomasa pociągnęła moją wprowadzając mnie do środka. Przeszłam piętnaście kroków i wtedy Thomas zatrzymał mnie. Stanął za mną, umieścił głowę nad moim ramieniem a później szepnął cicho, że mogę otworzyć oczy. Moje powieki rozchyliły się powoli przystosowując wzrok do jasności, która panowała w tym pomieszczeniu. Stałam tam mocno zszokowana, moje usta otworzyły się a oczy powiększyły swój rozmiar blisko dwukrotnie. Nie mogłam się ruszyć, moje mięśnie zastygły, czułam jak fala szczęścia przepływa przez moje ciało. Co widziałam? Stałam przed wielkim płótnem na około 2,5 metra wysokości. Na płótnie był naniesiony szkic. Obraz przedstawiał chłopca z potarganą czupryną i dużymi, ładnymi oczami. Gdzieś w okolicach ramienia chłopca widniał bazgroł uznawany pospolicie za podpis artysty. Tyle, że to był mój podpis. Wisiał przede mną obraz, który narysowałam 6 lat temu, nad jeziorem. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, tylko gałki oczne ruszały się w górę i w dół chłonąć ilustrację. Spojrzałam na plakietkę pod obrazem " Autor: Elena Mason".Przyglądałam się obrazowi, a w mojej głowie tworzyły się wspomnienia. Z każdą linią, która widnieje na płótnie przebłyski wspomnień jak film pojawiały się i znikały przed moimi oczami. 
- Podoba Ci się? - spytał Thomas. Kiwnęłam głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego dźwięku. 
- Mam do Ciebie prośbę. To jest ta niespodzianka numer dwa. - powiedział i chwycił mnie za rękę prowadząc do następnego pokoju. Człowieku, jeszcze nie otrząsnęłam się po pierwszej jaką mi zafundowałeś. Wprowadził mnie do, na pierwszy rzut oka, pustego pokoju. Po rozejrzeniu się dostrzegłam, że nie ma tam żadnego obrazu. Na środku pokoju stała sztaluga, obok puszka pełna pędzli a pod ścianką paleta z farbami. Spojrzałam na Thomasa lekko skonsternowana. 
- Chcę żebyś coś namalowała. - wyjaśnił i włączył dodatkowe światła. Szczerze z chęcią wypełnię tą prośbę. Dawno nie malowałam i bardzo mi tego brakowało. Uśmiechnęłam się promiennie dziękując mu. Wyjęłam z torebki frotkę i spięłam włosy w niedbały koczek, żeby ich nie pobrudzić. Podniosłam paletę z farbami, chwyciłam największy pędzel i zmierzyłam wzrokiem płótno. Thomas stanął obok przyglądając się mojej pracy. 
- Potrzebna mi będzie tylko biała i czarna farba. I twoja pomoc - powiedziałam i uśmiechnęłam się po raz kolejny widząc jego zdziwienie. Byłam w swoim żywiole i nikt nie mógł mi tego zniszczyć. Zmarszczyłam brwi skupiając się na płótnie, wszystko dookoła znikło, byłam tylko ja i moja wyobraźnia. Zamoczyłam pędzel w czarnej farbie i pewnym ruchem przejechałam nim od góry do dołu dzieląc płótno na pół. Przekręciłam głowę lekko w prawo zagłębiając się w transie. Jedną połowę zamalowałam czarną farbą, po czym odsunęłam się kawałek by ocenić czy obie części -biała i czarna- są równe. Spojrzałam na Thomasa, siedział na krzesełku tył na przód, skrzyżowane ręce spoczywały na oparciu. 
- Lubię patrzeć jak się skupiasz. Zmarszczka tworzy Ci się między brwiami - powiedział i dotknął wspominanego miejsca u siebie. Pokręciłam głową i znów skupiłam uwagę na płótnie. Nabrałam pędzlem białej farby i rozprowadziłam ją na swojej lewej dłoni. Thomas przyglądał się uważnie temu co robię. No przyglądaj się, przyglądaj. Zaraz Twoja kolej. Przyłożyłam rękę po środku czarnej części i docisnęłam palce tak by cała dłoń dobrze się odbiła. Odsunęłam rękę z lekką trudnością, bo przykleiła się do płótna po czym kiwnęłam głową na Thomasa. 
- Twoja kolej. - powiedziałam a on uśmiechnął się zawadiacko. Podszedł wolnym krokiem i wyciągnął prawą dłoń. Chwyciłam za pędzel i zamoczyłam go tym razem w czarnym płynie. Muskałam pędzlem jego dłoń z wielką precyzją, upewniając się, że nie zostawiłam pustego miejsca. Powiodłam jego dłoń w stronę kartki i odcisnęłam ją symetrycznie do mojej. Odkleił rękę i wytarł ją ręcznikiem papierowym podczas gdy ja podziwiałam nasze dzieło. 
- Przepiękne. - powiedziałam cicho a płomyczki szczęścia zatańczyły w moich oczach. 
- Też mi się podoba - odezwał się Thomas. Uśmiechnęłam się szeroko, cieszę się, że jest zadowolony. Zostawiliśmy obraz w sali zamykając ją na klucz. 
- Jest po dwudziestej, odwiozę Cię do domu. - powiedział Thomas a ja kiwnęłam głową. Poszliśmy umyć ręce i chwile po tym już siedzieliśmy w samochodzie. Pociągnęłam nogi pod brodę, oplatając je rękami. Podziwiałam widoki za oknem a na mojej twarzy gościł uśmiech. Czułam na sobie wzrok Thomasa. Odwróciłam się powoli, miałam rację, patrzy się na mnie. Posłałam mu uśmiech. 
- Podobało się? - spytał a ja pokiwałam głową z entuzjazmem. Uraczył mnie jednym z tych swoich rzadkich, szerokich uśmiechów a moje serce dostało skrzydeł łomocząc nimi o moje biedne żebra. 
Podjechaliśmy pod moją kamienicę zbyt szybko. Thomas wysiadł pierwszy i przeszedł na drugą stronę samochodu by otworzyć mi drzwi. Podałam mu rękę a ten pociągnął ją wyciągając mnie z auta. Poszedł ze mną do samych drzwi po czym pocałował zewnętrzną część mojej dłoni. 
- Niezwykle przyjemnie było spędzać z Tobą czas. Do zobaczenia Eleno - powiedział a ja miałam ochotę rzucić się na niego i nigdy nie puszczać. Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do środka. Przykleiłam oczy do szyby w drzwiach i patrzyłam jak odjeżdża. Zniknął za zakrętem a ja powędrowałam po schodach na górę by dostać się do mieszkania. Mój telefon zabrzęczał. Oh, Jessica. Odpisałam ale za chwilę znów usłyszałam dźwięk oznajmiający przyjście nowej wiadomości.


A może miała rację? Może to miłość a nie przyjaźń trzyma nas przy sobie. Może to zawsze była miłość...  

4 komentarze:

  1. Ten rozdział całkowicie mnie rozwalił ;u; W tym pozytywnym sensie. Oni są tacy uroczy! Musisz mi wybaczyć, ale mentalnie piszczę, jeju *moja wewnętrzna,cukierkowa fangirl*. Cudowny rozdział, czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, szczerze ten rozdział też jest moim faworytem jak dotychczas. Cieszę się, że Ci się podobał :D

      Usuń
  2. Awww cudowny. *-* Ja jestem troszkę niepoprawną romantyczką i lubię jak wszystko jest zawsze dobrze i wg. XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej, to takie... słodkie. W końcu oni tak dawno ze sobą nie rozmawiali, tak dawno nic nie robili wspólnie. Spodobał mi się ten rozdział, miał w sobie tyle uroku i odrobinę radości, ale także i smutku, a to dobre połaczenie. Będę wpadać tu częściej, z pewnością.
    Życzę Ci weny!

    OdpowiedzUsuń

Do komentarzy proszę wklejać linki własnych blogów :) z chęcią zajrzę i również zostawię komentarz.