niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 9

Słońce powoli zachodziło. Siedzieliśmy na wzgórzu wtuleni, wpatrując się w niebo.
- Zapnij kurtkę - powiedział Tommy a ja spojrzałam na niego, leniwie odwracając głowę w jego stronę. Westchnął głośno a jego palce powędrowały do guzików dżinsowej kurtki powoli przeciskając metalowe kółko przez dziurkę. Uśmiechnęłam się, jest bardzo opiekuńczy. Oparłam głowę na jego ramieniu a on od razu oplótł mnie swoim ciepłym ramieniem.
- Ładnie, prawda? - zapytał opierając brodę na mojej głowie. Mruknęłam w odpowiedzi. W ciągu ostatniego tygodnia całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Znalazłam Tommy'ego, odzyskałam Lucy, Horiato i Arię. Wszystko zaczęło się odbudowywać. Jednak jedna rzecz cały czas zaprzątała moje myśli. Spytam się, teraz. Bawiłam się nerwowo palcami, przekonując się w duchu, że wszystko będzie okej. Nie chciałam zepsuć tej pięknej chwili, która była mi dana po czterech latach...
- Tommy?
- Hm?
- Mogę się o coś spytać? - niepewność w moim głosie była wyraźnie słyszalna.
- Myślę, że tak - odpowiedział i pozwolił mi kontynuować.
- Skąd... - odchrząknęłam, chcąc sprawić by niepewność zniknęła - skąd masz tyle pieniędzy? - zerknęłam na jego twarz czekając na odpowiedź. Jego mięśnie napięły się, szczęka zacisnęła się. Wyglądał jakby próbował powstrzymać się od skrzyczenia mnie. Spuściłam wzrok czekając na jego wybuch, ale chwilę po tym poczułam jak jego ciało się rozluźnia. Pocierał dłonią moje ramię uspokajając mnie.
- Ta informacja nie jest Ci do niczego potrzebna. - powiedział szorstko.
- Oh... - czemu nie chce mi powiedzieć? Teraz w mojej głowie kłębi się tysiąc myśli. Tommy złapał moją twarz w dłonie i obrócił ją w swoją stronę. Spojrzałam głęboko w jego zaszklone oczy, moja twarz odbijała się w jego źrenicach. Wpatrywał się we mnie, szukając jakichkolwiek oznak niepokoju z mojej strony.
- Nie smuć się księżniczko - szepnął i zbliżył usta do moich. Przymknęłam oczy rozkoszując się słodkim smakiem ciepłych ust chłopaka.
- Nie mogę Ci powiedzieć. - oderwał się na chwilę, jego ciepły oddech odbił się od moich zmarzniętych policzków.
- Boję się. - usłyszałam szept z przepięknych ust chłopaka. - Boję się, że Cię stracę. - dokończył a moje usta otworzyły się bezwiednie, słysząc wyznanie Tommy'ego. On cały czas boi się, że odejdę.
- Boję się, że ciemność, która mnie otaczała...nadal otacza, uleci i zabierze mi Cię. - powiedział i spuścił wzrok. Ten piękny chłopak boi się, że go zostawię. Boi się samotności. Przerzuciłam nogę przez jego biodra tak, że siedziałam na nim okrakiem. Wplotłam palce w jego miękkie, pachnące włosy i lekko popchnęłam go, kładąc go na trawie. Nachyliłam się nad nim i znów zatonęłam w tych pięknych, czekoladowych oczach. Zbliżyłam usta do jego ucha i musnęłam je lekko.
- Nigdy Cię nie zostawię. - szepnęłam.  Poczułam ciepłe, duże dłonie w okolicach talii, a chwilę później jego ciepłe usta przywarły do moich. Westchnęłam cicho kiedy jego dłonie zjechały na moją pupę i ścisnęły lekko moje pośladki. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o pozwolenie. Uchyliłam usta i już po chwili nasze ciepłe języki toczyły zaciętą walkę. Poczułam jak Tommy chwyta moje biodra i przerzuca nas tak, że teraz to on jest na górze. Uśmiecham się mimowolnie, ciekawa rozwoju wydarzeń. Poczułam jego dłonie na moich nadgarstkach, które po krótkiej chwili były umieszczone po obu stronach mojej głowy. Westchnęłam ciężko. Tommy wsunął swoje kolano między moje nogi i rozsunął je delikatnie nie odrywając się od moich ust. Jego dłonie zjeżdżały wzdłuż mojej tali by za chwilę wkraść się pod dżinsowy materiał kurtki. Pieściły moją delikatną skórę podciągając koszulkę w górę.
- Tommy.. - westchnęłam lekko spanikowana. Jego ręce natychmiast znikły z mojego ciała. Chłopak przygryzł moją dolną wargę i pociągnął za nią kończąc namiętny pocałunek. Wisiał chwilę nade mną wpatrując się z góry. Moje policzki natychmiast zalał szkarłat. Tommy uśmiechnął się lekko, cmoknął mnie w nos i wstał ciągnąc mnie za sobą w górę.
- Co ty ze mną wyprawiasz - szepnął i rzucił mi pożądliwe spojrzenie. Ziewnęłam przeciągle wpatrując się w pięknego chłopaka stojącego naprzeciwko mnie.
- Wskakuj - powiedział odwracając się tyłem, by umożliwić mi wdrapanie się na jego plecy. Od razu skorzystałam z propozycji i sekundę później wtulałam się w jego ciepłe ciało. Uczepiłam się jego szyi zaciągając się cudownym zapachem i zanim się zorientowałam zapadłam w głęboki sen.


* * *

- I jak, wybrałaś coś? - Krzyknął Tommy, przeglądając jakieś strony dotyczące zarządzania i marketingu. Stałam przy szafie przeglądając masę sukienek, próbując wybrać którąś na dzisiejszą imprezę. Przesuwałam wieszaki jeden za drugim ale na nic nie mogłam się zdecydować.
- Nie bardzo - jęknęłam i zagryzłam wargę czekając na jego odpowiedź.
- Rany, przywiozłem wszystkie rzeczy z twojego domu - krzyknął z kuchni. Właściciel kamienicy wyrzucił mnie z domu, nie miałam gdzie iść i chociaż strasznie głupio mi z tego powodu, mieszkam u Thomasa. Chłopak nie chce ode mnie żadnych pieniędzy co jeszcze bardziej potęguje mój wstyd. Jedyne co mogę zrobić by chociaż w pewnym stopniu odwdzięczyć się za przygarnięcie mnie to sprzątanie, robienie zakupów i gotowanie. Robię wszystkie te czynności bez narzekania, muszę przyznać, że nawet mi się to podoba. Kiedyś mam zamiar odwdzięczyć mu się w inny sposób... Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę i chwilę później do sypialni wszedł Thomas. Miał na sobie granatowy t-shirt i szare dresy luźno wiszące na jego biodrach. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę chłonąc widok. Boże, on nawet w dresach wygląda przepięknie. Stanął za mną, czułam jego ciepło na moich plecach kiedy jego tors niemal, że do nich przylegał. Splótł swoje ręce na moim brzuchu maksymalnie zmniejszając przestrzeń między nami. Przymknęłam oczy czując jego ciepłe usta na mojej szyi i odchyliłam lekko głowę dając mu pole do popisu. Muskał delikatnie moją szyję, powolutku kierując się do ucha. 
- Jak dla mnie - szepnął i zostawił kolejny pocałunek w czułym miejscu za uchem a ja westchnęłam cicho. - możesz iść nago - pociągnął za koniec moich krótkich spodenek a ja zaśmiałam się strzepując jego rękę. Usiadł na łóżku i wlepił we mnie wzrok obserwując każdy mój ruch. Boże, nie wytrzymam, zaraz się na niego rzucę. Przygryzłam wargę wyrzucając z głowy sprośne myśli i spojrzałam na niego. Dostrzegłam nikły błysk w jego brązowej tęczówce i może tak mu się odpłacę za tą dobroć? Usiadłam na nim okrakiem, popychając go lekko aby się położył. Zamruczał wprawiając swój tors w lekkie wibracje. Dostałam się do jego ust i nacisnęłam mocno chcąc przejąć kontrolę. Nie trwało to długo, bardzo dobrze znałam Tommy'ego, sekundy później to ja byłam na dole. 
- Co Ci się stało? - spytał podnieconym głosem. I wtedy uświadomiłam sobie powagę sytuacji. Naprawdę chcę przeżyć swój pierwszy raz w takich okolicznościach? Dotarło do mnie, że oprócz ogólnego podniecenia kieruje mną jeszcze jedna rzecz. Odwdzięczyć się. 
- Robisz dla mnie tyle rzeczy. pozwól mi zrobić coś dla ciebie - nie wiem czemu to powiedziałam, skoro tak naprawdę nie chciałam tego robić. Thomas spojrzał na mnie a uśmiech zszedł mu z twarzy. Odepchnął się rękami i stanął obok łóżka patrząc na mnie. Usiadłam zdezorientowana. Podeszłam do krawędzi łóżka na czworakach wpatrując się w te piękne czekoladowe tęczówki. Usiadł delikatnie obok mnie i pogładził mnie po policzku. 
- Nic na siłę kochanie. Nie chcę zapłaty w ten sposób, nie chcę nawet, żebyś myślała w ten sposób. - cmoknął mnie w usta po czym podszedł do szafy przeglądając sukienki. Zamrugałam kilka razy analizując zaistniałą sytuację. Czuję się skrępowana moim postępowaniem. 
- Może ta? - Tommy przyciągnął moją uwagę. Chłopak puścił mi oczko po czym pokazał czarną sukienkę  odkrywającą stanowczo zbyt wiele. Wytrzeszczyłam oczy i momentalnie oblałam się rumieńcem. 
- Żartujesz? - wydukałam zawstydzona. Chłopak zaśmiał się głośno a mnie ogarnęła ulga. 
- No to może ta? Będzie Ci w niej wygodnie. - wyciągnął sukienkę składającą się z dwóch części. Góra kreacji była troszkę luźniejsza i była koloru złotego a dół  był czarny. Pokiwałam entuzjastycznie głową na niewymyślny strój i pobiegłam w stronę łazienki chwytając po drodze materiał. Szybko przebrałam się i umalowałam nie chcąc kazać mu na siebie czekać. Kiedy wyszłam Tommy był już gotowy. Miał na sobie czarne rurki, biały t-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Chyba nie muszę mówić jak wyglądał. W każdym razie jego wygląd zapierał dech w piersiach i po raz kolejny podziękowałam w myślach bogu, że mam tak wspaniałego chłopaka pod każdym względem. 
- Wyglądasz bosko, kochanie. - skomplementował mój strój a ja uśmiechnęłam się, ponieważ on zawsze to robi. 
- To jak, gotowa? - spytał machając kluczykami od samochodu. Pokiwałam głową i ruszyłam do wyjścia sprawdzając czy chłopak idzie za mną. Pod klubem byliśmy dwadzieścia minut później. Wysiadłam z ciepłego samochodu, i momentalnie po moich plecach przebiegł dreszcz. Tommy otulił mnie swoim ciepłym ramieniem i poprowadził mnie w stronę budynku. Przed wejściem stało sporo ludzi, czekających na swoją kolej by dołączyć do grona imprezowiczów. Wszyscy byli młodzi, niektórzy już wstawieni. Poszłam na koniec kolejki ale tak jak przewidywałam zostałam pocięgnięta przez Tommiego na sam jej początek. Nie lubi czekać.
- Tommy, przecież możemy poczekać jak wszyscy. Naprawdę. - powiedziałam i pociągnęłam go lekko w moją stronę ale on dalej upierał się przy swoim. W końcu ustąpiłam, kuląc się pod wzrokiem rozdrażnionych ludzi. Przepchnęliśmy się do ochroniarzy nie zważając na wszechobecne wrzaski tłumu. Podeszliśmy do rosłego faceta stojącego w przejściu. 
- Sangster. - Przywitał się formalnie i skinął swoją wielką głową w stronę Tommiego.
- Heavensby - odpowiedział Tommy i weszliśmy w głąb dudniącej muzyki. Właśnie leciał popularny kawałek " Heroes", który wręcz ubóstwiam. Spojrzałam na Tommiego uśmiechając się szeroko i bez zbędnych ceregieli wciągnęłam go w tłum tańczących ludzi. Everyday people do, everyday things but I can't be one of them. I know you hear me now, we are a different kind, we can do anything. We could be heroes, we could be heroes. Me and you. Poruszałam ustami do słów piosenki, nie spuszczając wzroku z mojego całego życia, które stało przede mną. Uśmiechnęłam się widząc, że on również zna słowa piosenki. Chwilę potem otworzył usta poruszając nimi do pierwszych słów kolejnej zwrotki Anybody's got the power. They don't see it, cause they don't understand. Spin around and run for hours. You and me we got the world in our hands. Ta piosenka jest o nas. Wiem to. Jesteśmy z innego rodzaju. Możemy zrobić cokolwiek. Razem. Bo wszystko czego szukamy to miłość i trochę światła. Miłość i trochę światła. A ja przyrzekłam, że tym światłem będę. Zawsze i dla niego. Nagle poczułam ciepłą dłoń na mojej talii. Przyciągnęła mnie do równie ciepłego ciała. Wtedy jego ramiona owinęły się wokół mnie, jakby chroniąc mnie od wszystkiego co na zewnątrz. Ja byłam w środku, ja byłam jego centrum. Wtuliłam się w jego klatkę zaciągając się pięknym zapachem. Boże, daj by ta chwila trwała wiecznie. Piosenka zakończyła się a ludzie wokół nas zdawali się cichnąć, a może mi się tylko wydawało? Może to był tylko mój świat? 
- Tu jesteście! - Jeremy nagle zmaterializował się obok nas wyrywając nas z tej pięknej chwili. Och serio, idź sobie. Thomas odsunął się powoli ale jego ręką wciąż zostawała w dolnej części moich pleców. Poszliśmy za chłopakiem w stronę, jak mi się wydaje stolików. Doszliśmy na sam koniec sali i weszliśmy  po schodach na piętro. Czy tam przypadkiem nie ma loży dla VIP'ów? Stały tam trzy stoliki, zarezerwowane dla nas i znajomych Tommiego. On za to płacił? Przy jednym ze stolików zauważyłam Niall'a, jego ręka spoczywała na ramionach jakiejś dziewczyny. Pomachał do mnie a ja odmachałam mu śląc mu ciepły śmiech. Thomas rozmawiał z Jeremy'm na jakiś mało interesujący temat więc odeszłam by przywitać się z Niall'em. Przysiadłam się do ich stolika uprzednio pytając o pozwolenie. Dziewczyna przytaknęła głową uśmiechając się. Wygląda sympatycznie. 
- Poznaj Olivię. Olivia to jest Elena. - Niall przedstawił nas sobie po czym podałyśmy sobie ręce. Niall trzymał w dłoni czerwony kubeczek, z którego co chwila pociągał łyka. Spojrzałam na Thomasa upewniając się, że stoi tam gdzie ostatni raz go widziałam. Uśmiechnął się do mnie zapewniając, że wszystko jest okej. 
- A więc jesteście z Thomasem? - spytał Niall.
- Ehm, na to wychodzi - odpowiedziałam lekko zmieszana. Niall puścił mi oczko, i oparł się wygodnie. 
- Idę po drinki. - zwrócił się do Olivii a ta kiwnęła głową. 
- Tobie też przynieść? - Skinął głową w moją stronę. 
- Poproszę. 
Blondyn odszedł zostawiając nas przy stoliku. Olivia uśmiechnęła się i poklepała miejsce gdzie przed chwilą siedział Niall. Usiadłam obok niej. 
- Znasz tu kogoś? - zagadnęła. Jej głos był ciepły i przyjemny. Pokręciłam głową analizując, kto w ogóle tutaj przyszedł. 
- Ja też nie. Znam tylko Niall'a i mojego brata Luke'a - odpowiedziała i uśmiechnęła się. 
- Przyszłam z Thomasem, Niall'a trochę znam, a Jeremy to przyjaciel Tommy'ego ale nie znam go prawie wcale. - przytaknęła rozglądając się po parkiecie. 
- Idziemy potańczyć? - spytała i chwyciła mnie za rękę nie czekając na odpowiedź. Polubiłam ją. Zeszłyśmy po schodach i weszłyśmy w tłum ludzi. Leciała jakaś skoczna piosenka, której tytułu nie znałam. Stanęłyśmy obok siebie i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki. Zaczęłyśmy się śmiać kiedy próbowałyśmy wykonać pociągający i seksowny taniec. Jak się domyślacie nic z tego nie wyszło, Olivia odrzuciła do tyłu swoje kasztanowe włosy i znów złapała mnie pod rękę. Nie przeszkadzało mi to.
- Dobra wracajmy, chłopcy będą się niepokoić. - powiedziała i razem przecisnęłyśmy się przez tłum spoconych ciał. 
- Udało się - przybiłyśmy sobie piątki będąc już na schodach. Wymieniłyśmy się numerami i weszłyśmy do loży VIP'ów. Thomas, Jeremy i Niall siedzieli przy jednym stoliku razem z jakimś chłopakiem, którego wcześniej nie widziałam. Podeszłam do stolika razem z Olivią. Chłopak, którego nie znałam okazał się być jej bratem. Mieli takie same oczy - koloru piwnego. Luke był przystojnym chłopakiem. Gapiłam się na niego nieświadomie, dopóki nie zauważyłam, że się uśmiecha. 
- Podobam Ci się kochanie? - spytał i puścił oczko. Olivia natychmiast spiorunowała go wzrokiem co było troszkę zabawne. Spojrzałam na Thomasa, jego szczęka była napięta. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, przecież nic się nie dzieje. Tommy złapał za moje biodra i posadził mnie sobie na kolanach. Skrzywiłam się czując ucisk po bokach. Moja dłoń poleciała do jego, próbując rozluźnić uścisk. 
- Tommy - szepnęłam. - To boli... Puść 
Chłopak rozluźnił uścisk i zamrugał kilkakrotnie jakby wybudził się z transu. 
- Przepraszam skarbie - szepnął. - Nie chciałem. Naprawdę. Wybacz mi. - wtulił się w moje ramię. Lekko przestraszona wplątałam dłoń w jego włosy. Nie chciałam, żeby miał poczucie winy. 
- Sprawiłem Ci ból, przepraszam. - szeptał w moje ramię. Odwróciłam się w stronę znajomych. Byli zajęci rozmową, nikt nic nie zauważył. 
- Już dobrze. - pogładziłam go po włosach. Chłopak wyprostował się. Spojrzałam w jego pełne smutku oczy i pękło mi serce. Przytuliłam go raz jeszcze upewniając, że nic mi nie jest. Odetchnął głęboko. Tak bardzo go kocham. 
- Thomas, obstawiasz kolejną walkę? - - spytał Luke bawiąc się kubeczkiem od alkoholu. Olivia podała mi taki sam czerwony kubeczek z drinkiem. Wzięłam małego łyka, i spojrzałam na Thomasa. Jaką walkę? Jego brązowe oczy na chwilę stały się puste, żeby później znów przybrać ciemniejszą barwę. 
- Czy może bierzesz udział? - dodał Luke wpatrując się w chłopaka, który trzymał mnie w ramionach. On walczy? 
- Wiesz, Tresh mówi, że Cię załatwi jak tylko pojawisz się znów w klubie. Ostatnio mocno od Ciebie oberwał, sprałeś go na kwaśne jabłko. Ale właśnie wyszedł ze szpitala i chyba chce się zrewanżować. - drążył Luke a ja z każdym jego słowem stawałam się bardziej zdenerwowana i zaniepokojona. 
- Jak wygrasz tą walkę to forsy starczy Ci na następne pół roku w luksusach. - dokończył i to zdanie przeważyło szalę.
- Zamknij mordę! - Warkął Tommy widząc strach w moich oczach. Pokiwałam głową w niedowierzaniu po czym zeskoczyłam z jego kolan i szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia. 
- Elena! Proszę zatrzymaj się! - krzyknął 
- To ona nic nie wiedziała? - spytał zdziwiony Luke
- Nie, skończony kretynie! - wybełkotał Jeremy i klepnął chłopaka w tył głowy. 
- Elena! Wszystko Ci wytłumaczę! - Krzyczał Tommy. Czy ten kochający, opiekuńczy delikatny chłopak mógłby skrzywdzić kogoś tak bardzo? Facet trafił do szpitala. Zaczynam bać się chłopaka, który jest całym moim światem. " Jak wygrasz tą walkę to forsy starczy Ci na następne pół roku w luksusach.". To stąd ma tyle pieniędzy... 
Uciekam, mamo znów uciekam. 

___________________________________________________________
Bez zbędnych przeprosin, nie mam co się tłumaczyć i tak mnie już pewnie nienawidzicie haha 

Ale po miesiącu ( chyba prawe dwóch) powracam z nowym rozdziałem! * oklaski*
Dostałam kolejną nominację do LBA, z czego bardzo ale to bardzo się cieszę i pragnę za nią podziękować Nevadzie :) odpowiedzi na pytania i moje nominacje znajdziecie tutaj -> [KLIK]
Tu macie linka do piosenki :
[KLIK]
Tutaj tłumaczenie na polski jakbyście chcieli:
[KLIK] 
Tutaj macie sukienkę Eleny :) :






















Uzupełniłam zakładkę " BOHATEROWIE " o Olivię Bailey :) [KLIK]
I takie pytanko do Was, może zmieniłabym wygląd bloga co? :)

Do następnego, buziaki x





sobota, 3 października 2015

Rozdział 8



(Thomas)

Obserwowałem piękną dziewczynę śpiącą w fotelu obok. Miała lekko rozchylone usta, jej długie rzęsy spoczywały na górze policzków. Wsłuchiwałem się w jej spokojny, miarowy oddech. Uśmiechnęła się lekko przez sen. Siedzieliśmy w samochodzie zaparkowanym pod jej kamienicą. Westchnąłem cicho rozpamiętując ostatnie dni, teraz jestem chyba na prawdę szczęśliwy. Codziennie obwiniam się za to, że ją zostawiłem. Nie ma dnia, w którym nie nękałoby mnie poczucie winy. Czemu zawsze dobrym ludziom przydarza się tyle nieszczęść? Jestem przekonany, że Elena jest ludzkim wcieleniem anioła. Tyle,że co chwila coś podcina jej skrzydła...Wysiadłem z samochodu i przeszedłem na drugą stronę. Otworzyłem drzwi, zimny podmuch wiatru sprawił, że drobne ciało Eleny zadrżało. Musnąłem lekko jej policzek próbując delikatnie ją wybudzić. 

- Wstawiaj śpiąca królewno - szepnąłem. Mruknęła w odpowiedzi na co zaśmiałem się cicho. Będę musiał ją zanieść. Wsunąłem rękę pod jej kolana a drugą umieściłem na jej plecach. Podniosłem ją i przytuliłem do siebie otulając ją ciaśniej moją kurtką. Sięgnąłem jeszcze po jej torebkę i położyłem na jej udach. Wtuliła twarz w moje ciało próbując się ogrzać. Wchodziłem po stopniach zbliżając się do jej mieszkania. Już miałem włożyć klucz do dziurki kiedy jakiś mężczyzna wyszedł z jej mieszkania. Zdziwiony zrobiłem krok do tyłu.
- Co tu robisz? - spytałem w dość nieuprzejmy sposób. - Kim jesteś? - dodałem widząc, że facetowi nie zbiera się na odpowiedź. Mężczyzna odchrząknął przygotowując się do wyjaśnień.
- Terry Brown, jestem właścicielem tego budynku i z przykrością stwierdzam, że panna Mason już tutaj nie mieszka. - powiedział i rzucił nerwowe spojrzenie na Elenę, która spała w moich ramionach. - Jak to nie mieszka? - spytałem lekko podniesionym tonem.
- Ma sporo zaległych opłat. Nie płaci rachunków w terminie, nie opłaca mi się wynajmowanie mieszkania takiej osobie. Znalazłem nowych lokatorów więc panna Mason musi się usunąć. Nic nie mogę poradzić. Żegnam pana. - skłonił lekko głowę i odszedł nawet się nie oglądając. Spojrzałem w dół na twarz Eleny, We śnie człowiek znajduje się we własnym świecie, czasem pływa w głębokim oceanie. a czasem stawia pierwszy krok w chmurach i zapomina o problemach. Nie zostawię jej. Już nigdy. Odwróciłem się w stronę wyjścia i ruszyłem z powrotem do mojego samochodu.



(Elena)

Siedzę w swoim pokoju na drugim piętrze. Jest cicho. Już od miesiąca, szarość spowija otoczenie. Trzeci dzień siedzę bez ruchu, z pustym wyrazem twarzy, z ociężałym sercem i z oczyma ciężkimi od gorzkich łez. Wpatruję się w dom stojący po drugiej stronie ulicy, równie szary i opuszczony jak wczoraj i miesiąc temu. Wydawałoby się, że jest to koszmar, może śnię na jawie. I tylko ból, który rozrywa me ciało upewnia mnie w tym, że to jednak rzeczywistość. Przejeżdżam wzrokiem po oknach na drugim piętrze domu na przeciwko. Cicha nadzieja tli się, próbując przekonać mnie do niemożliwego. Wpatruję się w ciemne okno, spodziewając się ujrzeć chłopca, którego tak bardzo teraz potrzebuję. Ale go tam nie ma. Nie ma i nie będzie. Zaczynam oddychać ciężko, czując, że bariera ustępuje. To co siedzi we mnie zaraz uleci. Opieram ręce przed sobą, jakby konając. Łzy ponownie bezlitośnie napływają do zmęczonych oczu. Zatrzymuję na chwilę powietrze w płucach wpatrując się w podłogę. I krzyczę. Wyrzucam cały ból. Wydzieram się wniebogłosy ale nic nie słyszę. Już brakuje mi powietrza ale nie przestaję. Krzyczę głośniej chcąc pokonać to straszne uczucie. Ale potem wszystko znika. Cały obraz niknie, rozpada się jak domek z kart. Grunt odchodzi spod nóg i czuję jakbym była w nicości. Upadam w nią głębiej, nawet nie szukam ratunku. Przegrałam. 



"Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!"


- obudź się! - ktoś potrząsnął mną lekko wybudzając z okropnego snu. Usiadłam raptownie, rozglądając się dookoła. 
- Ciii, uspokój się, jestem tu. - moje oczy odnalazły właściciela czekoladowych tęczówek. Tommy. Trzymał moje dłonie pocierając je w uspokajającym geście. Odetchnęłam głęboko, to był tylko sen. 
- Już dobrze? - popatrzył na mnie z niepokojem. - Chodź tu. - westchnął i jednym stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Z lekkim zaskoczeniem wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Zaciągnęłam się jego zapachem, działał niezwykle kojąco. Siedzieliśmy tak wtuleni przez dłuższą chwilę, słuchałam jego miarowego oddechu, był obok mnie. Po tych cholernych czterech latach znów był blisko mnie. Przymknęłam oczy chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Czułam się jak cztery lata temu, kiedy wszystko było po staremu. I wtedy zrozumiałam. Uderzyło mnie to co do niego czuję. Ja...ja go kocham. Teraz jestem tego pewna. Kocham go. Chwyciłam się kurczowo jego koszulki próbując wtulić się jeszcze bardziej, pochłonąć więcej tego cudownego zapachu. I w tamtym momencie ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam te słowa. Słowa, które podświadomie chciałam usłyszeć już dawno. Człowiek trzymający mnie w objęciach, musiał czytać mi w myślach.
- Kocham Cię, Elena - szepnął ledwo słyszalnie ale moje uszy wyłapały każdą sylabę jego wyznania. Odsunęłam się od niego, i zerknęłam na jego piękną twarz. Wpatrywał się we mnie, czekając na moją reakcję. Wydawało się, że cała jego arogancja, cała to jego władcze usposobienie wyparowało. Wyglądał jak zagubiony chłopiec, gdzieś pomiędzy połami ciemności. Chłopiec desperacko szukający światła. I mogę obiecać jedno... choćby nie wiem co się działo... będę jego światłem. 



* * *



- Gdzie jedziemy? - spytałam z udawanym oburzeniem. Nic z niego nie wyciągnę. Siedzieliśmy w samochodzie już od godziny. Tommy zerkał na mnie co chwilę pokazując ten piękny chłopięcy uśmiech. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, właśnie dzisiejszego ranka ten cudowny chłopak wyznał mi miłość. 
- Dobrze, że ubrałaś długie spodnie. - powiedział lustrując mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się. Miałam na sobie zwykłe czarne leginsy, koszulę w kratę i kowbojki. Zwykły strój ale jeśli jemu się podoba, mogę ubierać się tak codziennie. 
- Gdzie jedziemy? - spytałam po raz kolejny, mając nadzieję, że tym razem łaskawie mi odpowie. Odwrócił głowę w moją stronę i pochylił się. 
- To niespodzianka skarbie. - cmoknął mnie lekko w policzek i wrócił wzrokiem na jezdnię. Zarumieniłam się momentalnie i zakryłam policzki dłońmi. Zaśmiał się cicho, piękny dźwięk odbił się echem w pojeździe. 
- Już niedaleko. - poinformował dziesięć minut później, kiedy widział, że wiercę się na siedzeniu. 
- Co robisz w weekend? - zapytał nagle, zwracając tym samym całą moją uwagę. Zamyśliłam się chwilę, studiując w myślach mój grafik. Mam się spotkać z Jessicą ale myślę, że nie obrazi się jak spotkamy się innym razem. 
- Chyba nie mam konkretnych planów - odparłam czekając na rozwój sytuacji. Zaprosi mnie na randkę?
- Chciałbym, żebyś poszła ze mną do klubu. Będzie Jeremy, Niall i jeszcze kilku znajomych. 
- Pójść z Tobą, w sensie jako...
- Jako moja dziewczyna. Chcę, żebyś poszła tam jako moja dziewczyna. - poczułam jak mój żołądek wywraca koziołki. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko promieniując szczęściem. 
- Co się tak szczerzysz? - spytał Tommy udając urażonego. 
- Kocham Cię - powiedziałam. Zrobił zaskoczoną minę po czym uśmiechnął się i skręcił w lewo. Moim oczom ukazał się dość spory dom, podobny do tego, w którym mieszkałam jak jeszcze żyła mama. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. 
- Mieszka tu moja ciotka - usłyszałam w odpowiedzi na mój pytający wzrok. Kiwnęłam głową dając znak, że zrozumiałam. Thomas podszedł bliżej i splótł nasze palce. Spuściłam wzrok na nasze dłonie i uśmiechnęłam się. Nareszcie nie czuję się samotna. Nareszcie znalazłam kogoś, kto być może mnie pokocha. Chłopak ujął mój podbródek między swoje palce i podniósł moją głowę. Widziałam radość w jego oczach kiedy nie odwróciłam wzroku. Pochylił się i delikatnie, jakby nie chciał mnie spłoszyć przycisnął swoje usta do moich. Po chwili odsunął się i oblizał wargi, zamrugałam kilkakrotnie. Pocałunek był krótki i uroczy. Szczerze mówiąc podobał mi się o wiele bardziej niż te gorące, namiętne pocałunki. 
- Chodźmy - powiedział i mocniej ścisnął moją dłoń. - Chcę Ci coś pokazać - weszliśmy na ganek i ruszyliśmy w stronę drzwi. Rozglądałam się dookoła bez przerwy, zapoznając się z otoczeniem. Na prawo stał wiklinowy fotel, na którym złożony był ciepły koc a obok stał mały stolik do kompletu. Na dywaniku obok drzwi stały zabłocone kalosze i ubrudzone ziemią narzędzia ogrodnicze. Na hakach nad dywanikiem wisiał sztormiak i jakieś ogrodniczki ale to co rzuciło mi się w oczy to kowbojski kapelusz. Uśmiechnęłam się sama do siebie, tata taki nosił. Zawsze jak szliśmy nad rzekę ubierał go i udawał, że reklamuje masło orzechowe. Później sama dostałam taki kapelusz i mam go do dziś. Tak, zawsze dobrze się bawiliśmy. Później kiedy tata odszedł spędzałam dużo czasu z mamą. Złapałam za wisiorek, z którym nigdy się nie rozstawałam i westchnęłam cicho. 
- Wszystko w porządku? - spytał Tommy. Potrząsnęłam głową wyrzucając niepotrzebne myśli. Zapewniłam go kiwnięciem głowy i weszliśmy do środka. 
- Nareszcie odwiedziłeś starą ciotkę! - wrzasnęła wesoło przysadzista kobieta w fartuchu w kwiaty i stanęła na palcach by pocałować chłopaka. Widać nie był zadowolony ale schylił się posłusznie przyjmując soczyste buziaki. Uśmiechnęłam się lekko, Tommy był taki uroczy. 
- Ciociu, to jest Elena - przedstawił mnie a jego ciotka spojrzała na mnie. 
- Elena, kochanie! To o tobie Tom tyle mi opowiadał! - powiedziała i złapała mnie w ramiona. Mówił o mnie? Tommy patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął do swojego boku. Spojrzał znacząco na swoją ciotkę a ta podskoczyła jakby ją olśniło. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi. 
- Oh tak! Idźcie na podwórze kochani, świeże powietrze bardzo korzystnie wpływa na stan płuc, szczególnie, że całymi dniami wdychacie spaliny a ja przygotuję tartę z malinami! - powiedziała wypychając nas tylnymi drzwiami ale jeszcze przed wyjściem zauważyłam jak puszcza Thomasowi oczko. Co jest grane? Spojrzałam na Thomasa, wyglądał jakby mentalnie strzelał sobie facepalma. 
- Ciotka nie jest urodzoną aktorką. - stwierdził po czym złapał moją dłoń i poprowadził do szopy stojącej za domem. Było tu pięknie. Zadbany ogródek pełen najróżniejszych warzyw i owoców, oczko wodne a nawet strach na wróble. No i wszędzie gdzie tylko nie spojrzeć rozciągały się pola. 
- To wszystko należy do Twojej cioci? - spytałam zaciekawiona. 
- Tak ale teraz czas na niespodziankę. - zmarszczyłam brwi po raz kolejny i spojrzałam na niego nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Staliśmy pod drewnianą, ładną, zadbaną szopą. Thomas wyciągnął rękę, w której trzymał czarną opaskę na oczy. 
- Zaufaj mi. - kiwnęłam głową i pozwoliłam pozbawić się możliwości widzenia. Chwyciłam kurczowo dłoń Thomasa, kiedy zrobiło się czarno. Słuchałam jego głosu, podążając za nim. Wszystkie moje zmysły nagle się wyostrzyły. Słyszałam każdy szelest, każdy szmer, każdy jego krok. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi po czym stanęłam na równym podłożu w jakimś pomieszczeniu. 
- Kucnij. - usłyszałam polecenie i z lekką wahaniem wykonałam je. 
- Nie bój się, kochanie. Zostań tu, nie ruszaj się. Zaraz wrócę. I nie podglądaj. Spodoba Ci się. - zaniepokojona poczułam jak ciepła dłoń chłopaka wyślizguje się z mojej i zostałam sama. Odetchnęłam głośno, bawiąc się palcami. Wciągnęłam powietrze próbując rozpoznać otoczenie za pomocą węchu. I udało się, zapach z dzieciństwa wdarł się w moje nozdrza przywołując wspomnienia. Znajdowałam się w stajni, na pewno są tu konie, czuję sino i zapach tych zwierząt. Do moich uszu dobiegł głos Thomasa, a chwilę później usłyszałam dźwięk pazurków odbijających się od kafelek. Były coraz bliżej i bliżej aż w końcu poczułam pod palcami miękkie futerko. Ściągnęłam powoli opaskę, jak gdyby bojąc się, że to tylko sen i zaraz się obudzę. Spojrzałam w dół, na stworzenie siedzące przede mną i zaniemówiłam. Złoty Golden Retriever wpatrywał się we mnie, wesoło merdając ogonkiem. Poczułam łzy napływające do moich oczu, których nie miałam zamiaru zatrzymywać. Podniosłam wzrok i zatrzymałam go na Thomasie. Uśmiechał się do mnie, cieszył się razem ze mną. Chwyciłam psa w objęcia chowając twarz w miękkiej sierści. Lucy zapiszczała smutno, jakby chciała powiedzieć, że też tęskniła. Płakałam ze szczęścia, pierwszy raz od czterech lat płakałam ze szczęścia. Spojrzałam na Thomasa, łzy rozmazały obraz ale nadal widziałam jego sylwetkę. Wstałam i zarzuciłam mu ręce na szyję wtulając się w niego tak mocno jakbym bała się, że zniknie. Bo się bałam. 
- Proszę uszczypnij mnie. Wybudź mnie z tego snu zanim całkiem w niego popadnę. Zanim sprawi, że gdy się obudzę będę jeszcze większym wrakiem człowieka niż byłam. - słuchał tego spokojnie, pozwalając bym wypłakała się w jego szyję. Słone kropelki spływały po jego obojczyku mocząc koszulkę. Oplótł ramionami moje kruche ciało i przytulił mnie mocno, składając je w jedną całość. Poczułam lekkie uszczypnięcie.
- Widzisz? Jestem tu nadal. I Lucy też. Zrozum, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Zrobię wszystko byś mnie nie nienawidziła. Zrobię wszystko by naprawić krzywdę, którą Ci wyrządziłem. 
- Dziękuję - szepnęłam. To było jedyne słowo a które było mnie stać w tamtym momencie. 
- Hej, nie płacz - szepnął wprost do mojego ucha. Wtulił nos w moje włosy i zaciągnął się ich zapachem. - To nie koniec niespodzianek kochanie. - powiedział a ja otarłam łzy i odsunęłam się. 
- Jesteś taka delikatna. Jak księżniczka. - chwycił moją dłoń i cmoknął jej zewnętrzną stronę po czym poprowadził mnie wgłąb stajni. Lucy zaszczekała wesoło i poszła za nami. Podeszliśmy do jednego boksu i zobaczyłam Horiato, pięknego gniadego konia, który niegdyś był mój. Wyciągnęłam lewą dłoń a prawą zasłoniłam sobie usta powstrzymując szloch. Koń zbliżył się i przycisnął łeb do mojej wyciągniętej dłoni. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Objęłam ramionami głowę rumaka a ten położył ją na moim ramieniu przytulając mnie. Byłam szczęśliwa. Szczęśliwa jak nigdy. Cały świat zaczął mi się odbudowywać na nowo. Miałam Tommy'ego, Lucy i moje konie. Wszystko to co zostało mi odebrane. 
- Z Arią się nie przywitasz? - spytał Tommy widząc moje szczęście. Odwróciłam się i zobaczyłam kasztanową klacz z białym wąskim paskiem biegnącym między oczami przez cały pysk. Fachowo nazywa się to wąską łysiną ale osobiście nie lubię tego określenia. Wpatrywałam się w konia, który parsknął głośno, domagając się uwagi. Podeszłam do niej i otuliłam ją ramionami jak uprzednio Horiato. 
- Co powiesz na przejażdżkę? - spytał a ja będąc w rozsypce psychicznej bardzo entuzjastycznie kiwnęłam głową. Obdarzył mnie tym swoim chłopięcym uśmiechem i poprowadził do domu. 
- Ciocia na pewno ma jakąś kurtkę dla Ciebie - powiedział. Kazał mi ubrać się ciepło, bo stwierdził, że jak mnie przewieje to będzie miał poczucie winy. Tak więc po tym jak upewnił się, że jestem ciepło ubrana, podsadził mnie i już chwilę potem siedziałam na grzbiecie Arii. Patrzałam jak z wielką gracją wdrapuje się na grzbiet Horiato. Wyjechaliśmy ze stajni na otwarte pole i stanęliśmy obok siebie. Widziałam, że Tommy nie za pewnie czuje się na koniu ale było pewne, że mi się do tego nie przyzna. Zaśmiałam się cicho pod nosem widząc jego lekki strach w oczach. 
- Rozluźnij się - poinstruowałam. Ta sytuacja była dla mnie bardzo zabawna. Patrzałam jak sztywno siedzi w siodle, w ogóle nie współpracował z ciałem Horiato. Zachichotałam pod nosem.
- Serio, rozluźnij się. Horiato nie wie jak ma jechać. Dopasuj się do niego. - i już chciałam pokazać mu jak się to robi kiedy usłyszałam.
- Elena proszę Cię nie jedź za szybko. nie chcę, żebyś spadła z dwumetrowego konia. - przewróciłam oczami. Dzisiaj odpuszczę sobie szybką jazdę. Pociągnęłam za uprząż ustawiając Arię równolegle do Horiato. Zauważyłam, że chłopak rozluźnił się trochę. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo stara się i to tylko dla mnie. 
- Nie nienawidzę Cię. - szepnęłam. Konie zsynchronizowały się, szły spokojnie i powoli. Tommy odwrócił głowę w moją stronę. 
- Nigdy Cię nienawidziłam. - zapewniłam go. Tak na prawdę, zawsze go kochałam.



Horiato i Aria
Horiato i Elena

___________________________________________________________________________
Tak wyglądała Elena :)












A teraz tak, chyba powinnam się jakoś wytłumaczyć, a przynajmniej spróbować. Wiem, że nie pisałam przez dwa miesiące i baaardzo was za to przepraszam! :( W sierpniu miałam urodziny, później trzeba było ogarnąć szkołę i teraz mam mnóstwo nauki i jeszcze bierzmowanie :/ Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać i zostaniecie do końca opowiadania :) 
A co do rozdziału, pisałam go przez miesiąc, co chwila nie miałam weny albo czasu ale w końcu go skończyłam. Mam nadzieje, że się wam spodoba. 
Zauważyłyście pewnie pochyłą czcionkę, tam gdzie zaczyna się punkt widzenia Eleny, oznacza to sen :)
Natomiast pochyła czcionka pod koniec punktu widzenia Thomasa to cytat z filmu " Harry Potter i Więzień Azkabanu" Mam nadzieję, że wam nie pomieszałam ale naprawdę nie wiedziałam jak by to tu zapisać ;-;
Kolejną rzeczą jest taki mały przerywnik po śnie Eleny. Jest to wiersz Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej pt. "Miłość" Myślę, że spodoba Wam się taka forma :)
No to do następnego! 

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 7

Dzisiaj będzie mój pierwszy dzień pracy na nowej posadzie. Jestem asystentką Tommy'ego, o mój dobry Boże. Mam nadzieję, że dobrze się spiszę, nie chcę nawalić. Chwyciłam marynarkę przewieszoną przez krzesło czując niesamowite podniecenie. Ostatni raz spojrzałam w lustro upewniając się, że wyglądam dobrze. Mogę śmiało przyznać, że wyglądałam niesamowicie. Czarna sukienka z prześwitującym materiałem na dekolcie odkrywała trochę ciała. Pociągnęłam za dół sukienki ciągnąc ją, kurcze jest trochę krótka. Włosy spięłam w kucyk tapirując je na czubku głowy chcąc w ten sposób dodać objętości. Uśmiechnęłam się do lustra nabierając pewności siebie. Wyszłam z domu i momentalnie zarumieniłam się rozpamiętując wczorajszy wieczór. O rany, te miękkie usta! Szłam energicznym krokiem, kilka razy przywitałam się z sąsiadami, kwiaciarką z rogu i starym Nicolasem, uroczym starszym panem, który zawsze z rana siedział na ławce w parku przez, który codziennie przechodziłam idąc do pracy. Nicolas siedział jak zwykle z kubkiem kawy z Villiersa a tuż przy jego nogach spał stary sznaucer, Ramzes. Mężczyzna miał na sobie beżowe, luźne spodnie i koszule w kratę a łysiejącą głowę, którą gdzieniegdzie pokrywały siwe włosy teraz przykrywał brązowy, stary kaszkiet. Posłałam mu ciepły uśmiech i zdecydowałam się przysiąść na chwilę i porozmawiać. Zawsze opowiadał stare historie ze swojej młodości, które były na prawdę ciekawe, a ja, która nie miałam okazji poznać mojego dziadka z chęcią ich słuchałam. Nicolas odpowiedział uśmiechem a zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się.
- Witaj Eleno - przywitał się grzecznie. Ramzes poderwał leniwie łeb i zamerdał ogonem również mnie witając.
- Dzień Dobry Nicolas, jak mija czas? - zagadnęłam wesoło.
- Oj kochana, powoli mija, powoli. Wiesz dziecko, jak się jest w moim wieku to niewiele się dzieje. Opowiadaj co nowego u Ciebie. Jak w pracy? - przekręcił się w moją stronę i wpatrywał się we mnie z czystym zaciekawieniem. Zaśmiałam się cicho, cieszę się, że go znam, jest na prawdę miłym człowiekiem. Oparłam łokieć o oparcie ławki usadawiając się wygodnie.
- W pracy całkiem znośnie. Właśnie dziś jest pierwszy dzień na nowej posadzie. - Jego brwi podniosły się wysoko..
- O? Nowa posada? No popatrz, mówiłem, że będziesz szła ku lepszemu. Dobrym ludziom los wynagradza. - powiedział a na jego twarzy malowało się szczere zaciekawienie kiedy tak czekał na ciąg dalszy mojej wypowiedzi.
- Ah zmienił mi się szef, i za odrobiną szczęścia dostałam pracę osobistej asystentki. - wyjaśniłam i machnęłam ręką jakby nic to dla mnie nie znaczyło. Było wręcz przeciwnie, w środku aż krzyczałam z podniecenia.
- Może wpadłaś mu w oko? - zarumieniłam się - z Twoim wdziękiem i urodą to nic trudnego. Jesteś młoda, mądra... czego chcieć więcej? Tak jak moja żona... Ale pamiętaj kochana, to serce liczy się najbardziej. Piękno złotego wnętrza powoduje, że ludzie się w sobie zakochują. Uroda przemija a czyste serce zostaje na zawsze. No, rozgadałem się troszkę - z jego płuc wydostał się niski, chrapliwy śmiech. - Leć do pracy bo się spóźnisz. Uważaj na siebie. Do zobaczenia Eleno! - pomachał mi gdy ja już wybiegałam z parku zmierzając w stronę wysokiego biurowca po drugiej stronie ulicy.

* * *
Pociągnęłam koniec sukienki w dół błagając w duchu by stała się dłuższa. Potrząsnęłam kartonem z mlekiem, spieniając je. Mam nadzieję, że będzie mu smakować. Chwyciłam ciepły kubek i wmaszerowałam do biura zbyt wielkiego by należało do jednej osoby. Jego wzrok podążał za mną. Siedział tam, tak bardzo onieśmielający, tak bardzo dominujący. Siedział oparty w fotelu, jego łokieć spoczywał na podłokietniku a palec wskazujący pocierał dolną wargę rozpraszając mnie. Postawiłam kawę na wielkim, owalnym. połyskującym, ciemnym blacie jego biurka i przez ciszę przedarło się ciche brzęknięcie kubka. Kiwnął głową pozwalając mi odejść do mojego gabinetu, który mieścił się obok. Nie zdążyłam jednak odejść daleko.
- Denerwujesz się? - w sumie to bardziej zabrzmiało jako stwierdzenie niż pytanie więc nie odezwałam się. Usłyszałam ciche, no nie wiem. westchnięcie? W każdym razie uśmiechnął się pod nosem z charakterystycznym dźwiękiem jakby go nie nazwać i wyprostował się w fotelu. 
- Odpowiedz. - rzucił ponaglającym tonem. Przełknęłam ślinę i ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. 
- Dlaczego? - dlaczego?! Może dlatego, że cholernie mnie onieśmielasz. Albo dlatego, że nie wiem jak zachowywać się w Twoim towarzystwie. Czemu on jest taki spokojny? Znów uśmiechnął się pod nosem. 
- Dziękuję za kawę panno Mason. - wracamy do panny Mason? Kiwnęłam głową i odeszłam do swojego biura, które również było za duże. Ledwo usiadłam a już usłyszałam brzęczenie telefonu. Podniosłam słuchawkę.
- Sangster Incorporation, w czym mogę pomóc? - Tak, firma zmieniła nazwę.
- Kawa jest przepyszna panno Mason. - dzwoni do mnie z pomieszczenia obok? Zmarszczyłam brwi zaskoczona całą tą sytuacją. 
- Bardzo się cieszę panie Sangster. - usłyszałam jak się śmieje za drzwiami po czym usłyszałam ten śmiech w słuchawce. Oh, jaki piękny dźwięk. Przygryzłam wargę korzystając z okazji, że mnie nie widzi. 
- Weź marynarkę i chodź do mnie. - usłyszałam polecenie i usłyszałam dźwięk kończący połączenie. Wyszłam z biura i stanęłam przed jego biurkiem. Uśmiechnął się po czym podniósł się a mój wzrok ruszył do góry by nadążyć za jego oczami. Pochylił się do przodu a ja przełknęłam głośno ślinę czując ciepło bijące od jego postawnej, wyższej sylwetki. Obszedł powoli biurko i zatrzymał się przede mną. Oparł się o blat, jego ciepłe ręce trafiły na moją talię przysuwając mnie bliżej. Wciągnęłam powietrze czując ten oszałamiający zapach, charakterystyczny tylko i wyłącznie dla niego. Mieszanka dymu papierosowego i mocnych perfum wdarła się w moje nozdrza hipnotyzując mnie do końca. To dziwne, nigdy nie widziałam jak pali. 
- Ładnie dziś wyglądasz - szepnął ochrypłym głosem wprost do mojego ucha. Przymknęłam powieki gdy jego usta przejechały po delikatnej skórze. - i pięknie pachniesz. - powiedział wtulając twarz w moje włosy, a raczej próbując bo były związane. Mruknął w niezadowoleniu i chwycił za frotkę uwalniając delikatnie brązowe kosmyki.
- Tak lepiej. - zaciągnął się moim zapachem, o rany! 
- Cieszę się, że zostałaś moją prywatną asystentką - powiedział i pogładził nosem mój policzek cholernie mnie tym rozpraszając. Po chwili przeanalizowałam to co mówił. Szczególny nacisk położył na słowie "prywatną", cholera. - Ale chciałbym mieć z Tobą kontakt poza biurem co bardzo utrudnia mi Twój brak telefonu. - czy w jego głosie wyczuwam nutkę frustracji? Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co zamierza mi zarzucić. 
- Kiedy dostanę pierwszą wypłatę, coś wykombinuję. -  powiedziałam cicho. Oparł czoło na moim i zaśmiał się cicho. Po chwili oderwał jedną dłoń od mojej talii i sięgnął na blat biurka, a gdy wyciągnął ją z powrotem przed siebie trzymał w niej dość małe pudełeczko. Przekręciłam głowę przyglądając się opakowaniu od nowiuteńkiego IPhone'a 6. Wcisnął mi go w dłonie i patrzał na moją reakcję. O nie. Na pewno go nie przyjmę. Odepchnęłam pudełko przyciskając je do jego torsu. Westchnął zażenowany i wywrócił oczami.
- Czemu choć raz nie przystaniesz bez żadnych sprzeciwów na to co robię? - rzucił poirytowany a ja oblałam się rumieńcem. Jest dla mnie taki dobry a ja zawsze robię mu na przekór. Ale to zbyt kosztowny prezent.
- Jest za drogi. - trzymałam się swojego.
- O pieniądze się nie martw. Mój budżet osobisty nie ucierpiał, jeśli o to Ci chodzi. Po prostu go przyjmij.   - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Przygryzłam wargę rozważając to co powiedział. W sumie potrzebny mi telefon...
- Dobrze, przyjmę go ale obiecaj, że będzie to ostatni prezent jaki kiedykolwiek od Ciebie dostaję. - powiedziałam stanowczo. Oczekiwałam jakiegoś przytaknięcia, cokolwiek. Uśmiechnął się chłopięco po czym splótł nasze palce i poprowadził do wyjścia.

* * *
- Żartujesz! Na prawdę jesteśmy w wesołym miasteczku? - spojrzałam na pięknego chłopaka za kierownicą, który uśmiechnął się do mnie chłopięco. Cieszyłam się jak dziecko, zawsze chciałam pojechać do wesołego miasteczka, no ale wiadomo, jak ledwo wiązałam koniec z końcem nie mogłam sobie na to pozwolić a nie chciałam by Jess płaciła za mnie. Spojrzałam na bramki do których prowadził wężyk ludzi...ubranych zupełnie inaczej niż ja. Cholera.
- Nie uważasz, że będziemy wyglądać...hm...dziwnie? - spytałam nieśmiało.
- O to też zadbałem. Z tyłu mam ubrania. Mam nadzieję, że spodoba Ci się to co wybrałem. - uśmiechnął się kiwając głową w kierunku tylnych siedzeń. Kupił mi ubrania? Och nie, oddam mu pieniądze przy wypłacie. Sięgnął ręką do tyłu i chwycił papierową torbę. Podał mi ją a sam wyciągnął drugą. Oh, on też się przebiera. Zanurzyłam dłoń w torbie i poczułam miękki materiał pod palcami. Chwyciłam go i pociągnęłam ku górze a moim oczom ukazał się śliczny biały sweter, zanurkowałam dłonią raz jeszcze i tym razem wyjęłam dżinsowe, postrzępione szorty, przepasane brązowym paskiem.  Do tego wszystkiego w torbie znalazłam czarne, krótkie conversy. Och, ale się wypłacę. 
- Przebieraj się. - powiedział Tommy i wbił we mnie palący wzrok. Spłonęłam szkarłatnym rumieńcem i wybałuszyłam oczy. Thomas właśnie rozpinał guziki swojej idealnie białej koszuli kiedy dostrzegł moje zdenerwowanie. Puścił zawadiacko oko i uśmiechnął się. 
- Pomóc Ci? - otrząsnęłam się i jak oparzona odwróciłam się do niego tyłem. Zaśmiał się cicho pobudzając tym samym motyle w moim brzuchu. Przeciągnęłam sukienkę przez głowę i zostałam w samej bieliźnie. Czułam jak jego wzrok wypala dziury w moich plecach. Bez zbędnych ceregieli wcisnęłam się w obcisłe szorty i założyłam sweter po czym wyszłam z samochodu zbyt zafascynowana miejscem by czuć krępację. Otworzyłam usta chłonąc wzrokiem to piękne miejsce tętniące życiem. Podeszliśmy bliżej bramek, Tommy kupił bilety i weszliśmy do środka. Miejsce aż raziło kolorami, szczerze nie wiedziałam co zrobić najpierw. 
- Może waty cukrowej? - zapytał Tommy wskazując na stoisko z różowym szyldem i tym samym rozwiązując mój dylemat. Kiwnęłam zachłannie głową nie mogąc otrząsnąć się z ogarniającej mnie euforii. Już po chwili chłopak wcisnął mi w dłoń rożek z wielką kulą różowego puchu. Oderwałam kawałek palcami i wcisnęłam smakołyk do ust rozkoszując się rozpływającym cukrem. Rozglądałam się dookoła pragnąc dostrzec więcej świecidełek, kolorowych szyldów, stoisk z grami i ludźmi bawiącymi się jak nigdy w życiu. 
- Wezmę Cię na barana. Będziesz lepiej widzieć. - powiedział Tommy a ja zadziwiając samą siebie bezzwłocznie się zgodziłam kiwając ochoczo głową. Chłopak podniósł mnie jakbym w ogóle nic nie ważyła i podał mi do góry moją watę. Oderwałam kawałek i pochyliłam się do przodu by wcisnąć ją między jego wargi. Zassał mojego palca a ja zachichotałam cicho w odpowiedzi. Jest na prawdę uroczy. Szliśmy przez tłum spoconych ludzi, wiedziałam, że Tommy stara się bym zobaczyła jak najwięcej. Na pewnym stoisku dostrzegłam wielkiego pluszowego wilka, przykułam do niego wzrok chcąc go mieć tu i teraz, jest taki piękny. Poczułam jak chłopak chwyta mnie za uda i zniża się bym mogła zejść. Wydęłam wargi w niezadowoleniu  a on zaśmiał się. 
- Cieszę się, że w końcu się do mnie przekonałaś. - chwycił moją rękę i poprowadził mnie do stoiska z wilkiem, ojej! Puścił mnie przodem trzymając swoją dłoń tuż nad zaokrągleniem mojej pupy. 
- Twój tyłek wygląda nieziemsko w tych szortach - szepnął a ja momentalnie się zarumieniłam. 
- Ile trzeba trafić, żeby wygrać wilka? - spytał Thomas wskazując na pluszową zabawkę. Wziął trzy piłeczki i skupił się na piramidzie z kubeczków, żeby wygrać wilka trzeba było zbić wszystkie. Skrzyżowałam palce modląc się w duchu, żeby udało mu się zbić wszystkie, i ku mojemu zdziwieniu po trzech minutach zbił wszystkie kubeczki. Podskoczyłam ze szczęścia jak małe dziecko. On też się dobrze bawił, spojrzał na mnie wyraźnie usatysfakcjonowany swoim wyczynem. 
- Myślałaś, że mi się nie uda? 
- Jakże mogłabym wątpić? - podniosłam brew i przygryzłam wargę. Małe iskierki zatańczyły w jego oczach, kiedy nagle wielki, pluszowy wilk przerwał nam kontakt wzrokowy wdzierając się między nas. Przytuliłam się do pluszaka rozkoszując się miękkim futerkiem. Thomas chwycił moją dłoń kiedy ja z trudem obejmowałam maskotkę jedną ręką. Usiedliśmy na ławce niedaleko wyjścia kiedy ziewnęłam przeciągle. 
- Zmęczona? - spytał a ja przytaknęłam. Położyłam zabawkę obok mnie i potarłam ręce próbując się ogrzać. Chwilę później poczułam jego duże, ciepłe dłonie na moich a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. 
- Jesteś lodowata. - zmarszczył brwi i zdjął swoją kurtkę zarzucając ją na moje zmarznięte ramiona dodatkowo pocierając jedno z nich miarowo w górę i w dół. Chwycił ponownie moje dłonie i przystawił je sobie do ust ogrzewając je ciepłym powietrzem. Jest taki opiekuńczy. Usłyszałam dzwonek telefonu. oczywiście coś musiało zepsuć tą chwilę. 
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i odszedł zostawiając mnie samą na ławce. Obserwowałam jak marszczy brwi w skupieniu i rozmawia, żywo gestykulując dłońmi. 
- Wolne? - usłyszałam męski głos z prawej strony. 
- Właściwie nie. - odpowiedziałam uprzejmie.
- Uh, nie udało mi się. Nawet nie dasz się przysiąść. - nieznajomy uśmiechnął się drapiąc się w tył głowy w geście zakłopotania.- Jestem Dave. - przedstawił się. 
- Elena. - odpowiedziałam  grzecznie ale dając do zrozumienia, że nie chcę z nikim rozmawiać. Moje oczy wciąż skanowały sylwetkę Thomasa.
- Jesteś tu z kimś? - oh, cóż za natręt. 
- Mhm. - mruknęłam mając nadzieję zakończyć konwersację. 
- To dobrze, bo taka ładna dziewczyna nie powinna pałętać się sama wieczorem. - powiedział i zaśmiał się znów. Przeniosłam na niego swoją uwagę. Westchnęłam ciężko i już miałam zamiar coś powiedzieć kiedy usłyszałam zbliżający się głos.
- Dzięki Niall, cześć - Thomas wraca. Podszedł powolnym ale pewnym krokiem. Zmierzył Dave'a groźnym wzrokiem a ja z trudem próbowałam powstrzymać śmiech widząc jak ten się wycofuje. Straciłam go z oczu i podniosłam wzrok na Thomasa. 
- Czy nie mogę zostawić Cię nawet na chwilę, tak, żebyś nie przyciągała mężczyzn? - Czyżby pan dominujący jest zazdrosny? Wzruszyłam niewinnie ramionami po czym chwyciłam pluszaka i podniosłam się z ławki. Thomas oplótł mnie ramieniem dostarczając mi potrzebne ciepło. Wsiedliśmy do ciepłego samochodu i już po chwili, odlatywałam w głęboki sen otulona hipnotyzującym zapachem Thomasa Sangstera. 

_________________________________________________________________________________
A więc wróciłam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał bo dość długo nad nim siedziałam a już sobie obiecałam, że dzisiaj Wam go wstawię :) 
Jak Wam mijają wakacje? 
Tutaj macie zobrazowane stroje Eleny :)



A teraz zwracam się do Was z kilkoma pytaniami/ informacjami:)
1. Nie wiem czy zauważyliście zakładkę "INFORMOWANI", zapraszam do zapisywania się na listę :)
2. Bardzo ale to bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy są ze mną na bieżąco i zwracam się do tych, którzy czytają ale nie widzę ich aktywności poza wyświetleniami, proszę Was komentujcie bo to na prawdę daje mi tzw. kopa a ja potrzebuję motywacji, żeby pisać ;)
3. Czy chcielibyście, żebym utworzyła zakładkę " MIEJSCA", w której wstawiłabym zdjęcia odzwierciedlające mniej więcej to jak wyobrażam sobie opisywane miejsca, bądź zdjęcia, na których się wzorowałam opisując niektóre lokalizacje?
4. Czy chcielibyście, żebym założyła Twittery albo Aski głównych bohaterów? 
5. Czy chcielibyście, żebym na końcu rozdziału (tak jak w dzisiejszym) wstawiała zdjęcia pokazujące stroje bohaterów? 
6. Zapraszam także do odwiedzania innych moich blogów bo przewiduję w najbliższym czasie drugi rozdział fanfiction z Niall'em Horan'em [KLIK], oraz kolejny rozdział Aniołów [KLIK]
7. Czy może ktoś polecić jakąś dobrą szabloniarkę, która zrobiłaby szablon na bloga z fanfickiem o Niall'u? :) Tak opierając się na własnym doświadczeniu.

JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ SERDECZNIE TYM WSZYSTKIM CO CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ, TO BARDZO DUŻO DLA MNIE ZNACZY I MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTANIECIE DO KOŃCA!:)

Także to by było na tyle, do następnego kochani! 

niedziela, 19 lipca 2015

OGŁOSZENIA PARAFIALNE

W związku z tym, że są wakacje i wyjeżdżam nie będę miała możliwości napisania kolejnego rozdziału w najbliższym czasie. Postaram się jednak nie sądzę, że mi się uda. Żebyście nie musiały wchodzić i sprawdzać, czy dodałam już nowy rozdział możecie podać w komentarzu jakąś formę kontaktu ( twitter, e-mail, snapchat...) i tam was poinformuję :) No to chyba tyle, do zobaczenia i udanych wakacji! :) 



(musiałam, wybaczcie XD)

środa, 15 lipca 2015

Rozdział 6

Drażniący dźwięk dobiegł do moich uszu wybudzając mnie z błogiego snu. Co do cholery?! Podniosłam raptownie głowę, próbując namacać dłonią źródło irytującego brzęczenia. Moje opuszki dotknęły zimnego urządzenia i z impetem rzuciłam nim za siebie. Gdy usłyszałam trzask oznajmiający spotkanie mojej komórki z podłogą zerwałam się na równe nogi i podniosłam ją z ziemi. Był to przestarzały model ale na razie nie stać mnie na nic lepszego. Super, wyświetlacz pękł. Nacisnęłam przycisk menu by sprawdzić czy mechanizm działa jak należy. Wyświetlacz nadal pozostawał ciemny co oznaczało, że telefon wyzionął ducha. Genialnie. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 9:00, kurwa. Godzinę temu powinnam być w pracy, czemu ten złom zabrzęczał dopiero teraz? Rzuciłam się w stronę szafy wygrzebując czarną obcisłą sukienkę. Pospiesznie wzięłam prysznic i nałożyłam lekki makijaż, że też muszę pracować w biurze. Wpadłam do pokoju jak poparzona, po czym przerzuciłam szafkę z butami do góry nogami, w poszukiwaniu czarnych szpilek. Dobra, później się posprząta, machnęłam ręką na zabałaganiony pokój i wybiegłam z domu wkładając jeszcze po drodze pasujące kolczyki. Kilka razy przebiegłam na czerwonym, w związku z czym spotkałam się z głośnym trąbieniem samochodów. Ludzie trzymacie tyłki w ciepłych samochodach a ja biegnę do pracy na złamanie karku, litości trochę. Wbiegłam do budynku spodziewając się Mary siedzącej w recepcji ale jej nie było, na jej miejscu siedziała młoda rudowłosa kobieta w czarnej, idealnie skrojonej marynarce. Zmarszczyłam brwi zmieszana, widząc jakie zmiany tutaj zaszły. Nie było tu już ciepło i przytulnie. Sterylne biele i ponure szarości może i wyglądały elegancko ale zdecydowanie nie czułam się tu komfortowo. Weszłam do windy. Kolejne zmiany, gdzie się podziała ta pogodna muzyczka, która towarzyszyła gościom odwiedzającym naszą firmę? Drzwi rozsunęły się a ja wydostałam się z metalowej puszki. Moje zdziwienie przybrało ostateczny poziom gdy zobaczyłam, że tam gdzie zwykle siedziałam ja, siedzi kolejna ruda kobieta. Zatrzymałam się, moje stopy zdawały przykleić się do podłoża a głos utknął gdzieś w moim wnętrzu i nie chciał wyjść. O co tu biega? Kobieta odwróciła się w moją stronę, kiedy zauważyła, że stukanie towarzyszące stykaniu się mojego obcasa z podłogą ucichło. Lisica wstała i z uśmiechem podeszła w moją stronę. Zmierzyłam ją wzrokiem, czułam się niezwykle niezgrabna przy jej wąskiej talii i długich smukłych nogach. Zabiłabym by mieć jej figurę. Kobieta była wiele wyższa ode mnie co spowodowało moją jeszcze większą nieśmiałość. El, odezwij się! Splotła przed sobą ręce patrząc na mnie nieco z góry. Moją uwagę przykuła jej fryzura. Jej kucyk był tak mocno spięty, że głowa bolała mnie na samą myśl. Wszystko dopięte na ostatni guzik, no jakżeby inaczej.
- Panna Mason? - spytała i błysnęła białymi zębami. W jej zielonych oczach ujrzałam rozbawienie. Co ją do cholery bawi? Zmierzyła mnie wzrokiem a wredny uśmiech nie opuszczał jej twarzy nawet na chwilę. Uważa się za lepszą? Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jej pytanie.
- Proszę usiąść, poinformuję Pana Sangstera, że Pani dotarła. - wskazała na rząd krzeseł stojących pod ścianą. Znów ten fałszywy uśmiech. Podeszła z wdziękiem do dużych mahoniowych drzwi - chyba jedynej ciemnej rzeczy w tym walonym biurze - i zapukała.
- Proszę! - usłyszałam ostry głos Thomasa i wyobraziłam sobie jak poirytowanie błyszczy w jego czekoladowych tęczówkach. Ruda wślizgnęła głowę do jego gabinetu i zawiadomiła, że jestem na zewnątrz po czym zamknęła drzwi i jej wzrok znów spoczął na mnie.
- Pan Sangster zaraz panią przyjmie, zechciałaby się pani nieco odświeżyć? - spytała siląc się na uprzejmy ton. Pokręciłam głową, Boże niech ona sobie pójdzie. Skinęła głową i jakby czytała w moich myślach wycofała się do swojego - właściwie mojego - miejsca. Czekałam tupiąc nerwowo nogą i skubiąc paznokcie. Po krótkiej chwili ciężka powłoka uchyliła się i ujrzałam Thomasa. Uśmiechnął się szeroko na mój widok. Przesunął się robiąc mi przejście i wskazał ręką na wnętrze gabinetu zapraszając mnie. Jeszcze raz rzuciłam spojrzenie na rudą kobietę po czym weszłam do  pomieszczenia a drzwi zatrzasnęły się.
- Cieszę się, że Cię widzę. - zaczął - od piętnastu minut próbuję się do Ciebie dodzwonić. - zmarszczył brwi. Oparł się o swoje biurko i wlepił we mnie ten swój przeszywający wzrok.
- Nie mam telefonu - przyznałam. Chłopak zmarszczył brwi i już otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale przerwałam mu.
- Co tu się dzieje? - pokręciłam głową i spojrzałam na niego oczekując wyjaśnień.
- O czym mówisz? - był oazą spokoju. Jak on to robi do cholery? Na pewno widzi, że jestem zdenerwowana. Ignorant.
- O czym mówię?! - wybuchłam. Muszę nauczyć się trzymać emocje na wodzy. Chłopak wydawał się niewzruszony całą tą sytuacją. Jego palec wskazujący poruszał się po dolnej wardze, czekał na rozwój sytuacji.
- Co się tutaj dzieje? Gdzie jest Mary, gdzie są wszyscy pracownicy? I co tu robią te rude lale? - założyłam ręce na piersiach czekając na odpowiedź. Dłonie chłopaka mocniej zacisnęły się na krawędzi blatu. Thomas obdarzył mnie chłodnym spojrzeniem po czym odepchnął się od biurka i w mgnieniu oka znalazł się centymetry ode mnie. Moja pewność siebie momentalnie uleciała, ręce opadły mi wzdłuż tułowia a ciało instynktownie cofnęło się do tyłu. Pochylił się nade mną a ja wstrzymałam oddech.
- Nie tym tonem. - powiedział a jego głos był niższy niż zazwyczaj. Dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa ale dzielnie mierzyłam się z jego spojrzeniem. Thomas podszedł jeszcze bliżej, górował nade mną wzrostem, jego sylwetka była jeszcze bardziej przytłaczająca. Nie dam rady. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi, ale nie byłabym sobą gdybym kilka razy nie potknęła się o własne nogi. Chłopak stał w miejscu nie ruszając się nawet o centymetr, byłam wdzięczna w pewnym sensie. Już chciałam nacisnąć klamkę kiedy usłyszałam ciche kliknięcie. Westchnęłam cicho nie mogąc uwierzyć w całą tą sytuację. Odwróciłam się powoli, wzrokiem szukając sylwetki chłopaka. Jego ciało znów było oparte o biurko, a w jego dłoni zauważyłam małe urządzenie. Thomas uśmiechał się triumfalnie obracając między palcami pilocik. Przymrużyłam oczy posyłając mu mordercze spojrzenie, zdawał się tego nie zauważyć.
- Podejdź do mnie. - znów wydaje polecenia, ugh. Podeszłam do niego z grymasem na twarzy. Im dłużej będę mu się stawiać tym dłużej będzie mnie tu trzymał.
- Przydałoby się zrobić coś z tymi Twoimi niewyparzonymi ustami. - szepnął a jego oczy zatrzymały się na moich wargach. Zarumieniłam się i spuściłam głowę mając nadzieję, że włosy zakryją mi zaczerwienione policzki. Jest taki...bezpośredni. Thomas pociągnął mnie za podbródek zmuszając bym na niego spojrzała.
- Jesteś taka nieposłuszna. - zmarszczył brwi i przekręcił głowę w prawą stronę jakby chciał przyjrzeć się mi pod innym kontem.
- Zawsze byłam. - szepnęłam ledwo słyszalnie a jego oczy pociemniały.
- Racja. - dziwny błysk przemknął przez jego tęczówki. Poczułam ssanie w żołądku i skrzywiłam się. Zapomniałam, że nie jadłam śniadania. Zaraz potem usłyszałam głośne burknięcie. Thomas zmarszczył brwi i rzucił mi pytające spojrzenie.
- Jadłaś coś dzisiaj? - spytał z nutką troski w głosie. Pokręciłam przecząco głową i złapałam się za brzuch czując kolejne, nieprzyjemne ssanie. Thomas chwycił mnie za ramię i poprowadził w stronę wyjścia. Wychodzimy? Usłyszałam ciche kliknięcie oznajmiające cofnięcie blokady i już chwilę potem byliśmy na korytarzu. Zielone oczy dopadły nas momentalnie i zeskanowały z zaciekawieniem.
- Kayla, ja i panna Mason wychodzimy. Nie chcę słyszeć żadnego telefonu dopóki nie wrócę. Jasne? - powiedział formalnym, chłodnym głosem i nie czekając na jej odpowiedź złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wind. Spojrzałam przez ramię, Ruda stała tam i przyglądała się nam a w jej oczach płonęła zazdrość. A masz, kretynko!
- Panie przodem. - powiedział chłopak puszczając moją rękę. Wskazał na wnętrze metalowej puszki, pokazując bym weszła. Drzwi do windy zatrzasnęły się za nami. Staliśmy tylko we dwoje w małej, zamkniętej przestrzeni. Spojrzałam na Thomasa, uśmiechnął się pod nosem gdy zorientował się, że się na niego gapię. O kurczę. Spuściłam głowę zawstydzona. Thomas złapał moją dłoń i ścisnął ją lekko. Próbował dodać mi poczucia odwagi?
- Ah te windy. - powiedział a rozbawienie błysnęło w jego tęczówkach. Kąciki jego ust drżały. usilnie próbował powstrzymać uśmiech. No dalej, pozwól zobaczyć mi ten piękny uśmiech. Usłyszałam ciche piknięcie oznajmiające zatrzymanie windy. Westchnęłam cicho i nerwowo przygryzłam wargę. Właściwie gdzie idziemy? Wyszliśmy w ciszy przed budynek, ręka Thomasa znów chwyciła moją, ciągnąc mnie za sobą. Otworzył drzwi samochodu i pomógł mi wsiąść, ah przeklinam tę moją niezdarność. Gdyby nie ta jego pomocna dłoń wylądowałabym na chodniku, a tak tylko bardzo, powtórzę, bardzo niezgrabnie ale wsiadłam do środka. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Thomas obiegł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Poczułam ulgę jak włączył radio, nie będę musiała się odzywać. Usłyszałam dźwięk trąbki i od razu rozpoznałam melodię, lubię tą piosenkę! Zaczęłam kołysać się na boki w rytm muzyki, zamknęłam oczy by skoncentrować się bardziej. Kiedy w końcu uchyliłam powieki Thomas wpatrywał się we mnie z wyraźnym rozbawieniem. Jego tęczówki wwiercały się w moje nie ustępując. Momentalnie zawstydziłam się a moje policzki zalał róż. Och, czemu on mnie onieśmiela?
- Onieśmielam Cię? - czy on czyta mi w myślach? Tak, cholernie mnie onieśmielasz. Uśmiechnął się, widocznie moja cisza była dla niego wystarczającą odpowiedzią. Piosenka zbliżała się do refrenu, mojej ulubionej części utworu. Thomas wlepił wzrok w drogę, och dzięki Bogu. Teraz mogłam obserwować go do woli. Rękawy marynarki były podciągnięte ukazując jakiś drogi zegarek. Przeskanowałam go wzrokiem od góry do dołu chłonąc widok. Jest taki przystojny. Elena, przestań!
- Do you need me? Do you think I'm pretty? Do I make you feel like cheating? - jego piękny głos rozbrzmiał w całym samochodzie. Zarumieniłam się kiedy sens tej kwestii przetworzył się w moim mózgu. To tylko słowa piosenki Elena. Chłopak zauważył moje zaczerwienione policzki i puścił mi oko, co sprawiło, że ich kolor jeszcze bardziej się pogłębił.
- Słodka jesteś, kiedy się rumienisz - wyszeptał i jestem pewna, że zrobił to specjalnie bo kolejna fala gorąca przelała się przez moją twarz. Zaśmiał się cicho a moje serce podskoczyło, kiedy zauważyłam jak błysnął białymi zębami. Boże, ten jego pełny, chłopięcy uśmiech. Zapiera dech w piersiach, niepodważalnie. Podjechaliśmy pod jakąś knajpę. Wyjrzałam przez okno zapoznając się z okolicą. Była piękna, tam gdzie Thomas mnie zabiera zawsze jest pięknie. Wysiadłam z samochodu a moje ciało omiotło zimne powietrze. Wzdrygnęłam się kiedy ciarki przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. Czemu do cholery nie pomyślałam o marynarce? Byłam kompletnie zaskoczona kiedy poczułam ciepły materiał opadający na moje ramiona. Do moich nozdrzy doszedł cudowny zapach, który znałam już od kilku dni. Zapach papierosów i perfum, pociągający jak jasna cholera. Przyjęłam okrycie bez sprzeciwień, na co Thomas uśmiechnął się zwycięsko. Przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami. - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Zmarszczyłam brwi ale postanowiłam się nie odgryzać. Weszliśmy do lokalu. Och jak ciepło. Pod koniec października coraz częściej powiewa chłodem. Mój wzrok namierzył kominek i dziecięca radość rozlała się w moim wnętrzu pobudzając mnie do życia. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu rozkoszując się ciepłem bijącym od roztańczonych ognistych płomieni. Thomas znów przeszywał mnie wzrokiem, jednak tym razem nie mogłam wyczytać z nich żadnych emocji.
- Dzień Dobry, panie Sangster. - powiedziała kelnerka,  i och jaka niespodzianka kolejna rudowłosa. Tak swoją drogą, serio, tu też go znają? Thomas skinął głową, widać było, że jej się podoba. Poczułam ukłucie zazdrości gdy wlepiała w niego te swoje zielone ślepia, ugh idź już. Jednak poczułam ulgę gdy zauważyłam, że jego cała uwaga skupiona jest na mnie. Ha! Kobieta położyła menu na stoliku i odeszła od stołu kręcąc tyłkiem. Wywróciłam oczami, żałosne. Otworzyłam kartę i przeleciałam wzrokiem po wyborze dań. Widząc ceny wybałuszyłam oczy i z trudem powstrzymywałam się przed otwarciem ust. Od razu straciłam apetyt, oh nie stać mnie nawet na deser. Odłożyłam kartę dań na stolik. Thomas podniósł wzrok znad swojej i podniósł brew.
- Wybrałaś już coś?- spytał. Wpatrywał się we mnie jak zazwyczaj zachowując kamienną twarz. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się lekko zasłaniając brzuch rękoma, och błagam wytrzymaj jeszcze trochę bez jedzenia.
- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam cicho. Thomas opuścił z trzaskiem kartę a jego szczęka się napięła. Jest zły? Wyluzuj...
- Daję Ci pięć minut na wybranie sobie jakiejś pozycji z menu. - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Nie stać mnie na żadne z dań. Nic nie kupię i będzie musiał to przyjąć do wiadomości. Westchnął głośno widząc, że nie zamierzam wykonać jego polecenia. Przywołał kelnerkę gestem ręki a ta w mgnieniu oka zmaterializowała się przy stoliku. Szybka jest.
- Poproszę bliny z łososiem, awokado i kremem z wasabi - powiedział a formalność przeszywała jego głos. Cholera, niech przestanie. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Ja dziękuję. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się próbując przekonać samą siebie, że nie jestem głodna. Oczy kelnerki błysnęły rozbawieniem, och.... Szczęka Thomasa napięła się uwydatniając kości policzkowe, znowu się denerwuje. Nabrał powoli powietrza a później również niespiesznie je wypuścił.
- Dwa razy. - kelnerka zapisała na kartce zamówienie i odeszła od stolika zostawiając nas samych. Cholera, nie mam pieniędzy!
- Mówiłam, że dziękuję... - powiedziałam nerwowo. Thomas pochylił się nad stołem z wielką gracją a ja wciągnęłam szybko powietrze zatrzymując je w płucach.
- Znowu mi się sprzeciwiasz. Jesteś strasznie uparta. - Usiadł i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Jego łokieć leżał na podłokietniku a palec wskazujący masował jego dolną wargę.
- Nie mam pieniędzy. Nie stać mnie na to co zamówiłeś. - przyznałam nieśmiało czerwieniąc się. Przekręcił głowę przyglądając mi się z zaciekawieniem, irytacją? Nie wiem. Och... przykro mi, że nie jestem tak bogata jak ty.
- Myślałaś, że pozwolę Ci zapłacić? - zmarszczył brwi, był widocznie zdziwiony. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i uniosłam brew.
- Naprawdę masz o mnie tak złe zdanie? - spytał i zrobił minę jakby brak mojej odpowiedzi sprawiał mu fizyczny ból. Nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć. Pokręciłam przecząco głową bardzo powoli. Zdawało się, że jego ciało rozluźniło się,i dopiero teraz można było zauważyć jak spięty był. Skubałam nerwowo swoje paznokcie, zapanowała niezręczna cisza. Moje myśli szybowały gdzieś daleko, aż w końcu zatrzymały się na pracy. Odtwarzałam wydarzenia z biura, te wszystkie rude kobiety, brak moich znajomych, te zmiany. Zmarszczyłam brwi zagłębiając się w swoich rozmyśleniach.
- Coś Cię męczy. O czym tak gorączkowo rozmyślasz? - spytał Thomas a ja wzdrygnęłam się lekko, przywołana do rzeczywistości.
- O n..niczym - zająkałam się, cholera. Thomas był widocznie usatysfakcjonowany tym jak jego obecność na mnie działała.
- Elena, onieśmielam Cię? - Co za głupie pytanie. Jasne, że tak. Ta jego dominacyjna aura była niemal przytłaczająca. Znów pokręciłam głową przecząc własnym myślom.
- Co się stało w pracy? - zapytałam odważnie. Thomas poprawił się na fotelu, rozsiadając się jeszcze wygodniej. Nasza rozmowa skręcała na biznesowy tor, co było jednoznaczne z tym, że jest w swoim żywiole. W jego oczach dostrzegłam dziwny błysk... podekscytowania?
- Co ma pani na myśli, panno Mason? - Och, czemu tak formalnie. Znamy się od tylu lat a on wyjeżdża mi z panną Mason, błagam.
- Mam na myśli te zmiany, rudowłose kobiety, brak moich starych znajomych... - powiedziałam kiwając głową przy każdej wymienianej rzeczy. Thomas uśmiechnął się delikatnie ale uśmiech ten nie dotknął jego tęczówek.
- Masz coś do rudych dziewczyn? - spytałam podejrzliwie gdy nie odpowiedział. Zmarszczyłam brwi przyglądając mu się uważnie. Pokręcił głową uśmiechając się, lecz nie był to jeden z tych uśmiechów, które przyprawiały mnie o zawrót głowy. Kelnerka przyniosła nasze dania, pachniało pysznie. Mój brzuch zaburczał przeraźliwie. Och a jakie pyszne!
- Nie, Elena, nie mam nic do rudych kobiet. A co do firmy, wprowadziłem parę zmian - wzruszył ramionami.
- Zwolniłeś wszystkich dotychczasowych pracowników? - zadałam pytanie, które najbardziej mnie trapiło. Jeśli tak, to znaczy, że straciłam pracę.
- Nie. - odpowiedział i odkaszlnął. Och, jaka ulga. Moje ciało wyraźnie się odprężyło po usłyszeniu tego co chciałam usłyszeć i głośno wypuściłam z siebie powietrze.
- Przeniosłem ich. - wyjaśnił. To znaczy, że mnie też? - Ale dla Ciebie mam inna ofertę. - on serio czyta mi w myślach. - Chciałbym, żebyś została moją osobistą asystentką. - Co?! Nie!
- Co? - konsternacja, tylko to można było wyczytać z mojej twarzy.
- Zaczynasz od jutra. - Och, skąd ma pewność, że się zgodzę? Pewnie zdaje sobie sprawę, że nie mam wyjścia... Otworzyłam usta by mu się sprzeciwić ale spiorunował mnie wzrokiem. Taka moja natura, co chwila się stawiam. Moja niezależność cierpi. Gościu totalnie mnie zdominował. Jego telefon zadzwonił a on nie odrywając ode mnie wzroku przycisnął go do ucha.
- Halo! - powiedział z irytacją w głosie a ja aż podskoczyłam na fotelu słysząc jego chłodny ton. Tak traktuje swoich pracowników i chce bym była jego asystentką? Przełknęłam głośno ślinę, na samą myśl o tym strach wypełnia moje ciało. Po krótkiej chwili rozłączył się i zamknął oczy próbując się uspokoić. Och, nie lubię go wkurzonego. Spuściłam wzrok nie chcąc doświadczać jego chłodnego spojrzenia.
- Idziemy. Odwiozę Cię do domu. - podniósł się raptownie i rzucił na stół pieniądze. Zdecydowanie więcej niż wynosił rachunek. Byłam zdziwiona nagłym zwrotem akcji. Wstałam niepewnie i od razu poczułam jego dłoń w swojej.
- No chodź. - poganiał mnie ciągnąc w stronę samochodu. No idę, idę. Podróż przebiegła w kompletnej ciszy, nie licząc kilku westchnień z mojej strony. Kilka razy spłonęłam rumieńcem kiedy Thomas przyłapał mnie na gapieniu się, ale co poradzę na to, że jest tak przystojny. Zaparkował samochód pod moim blokiem i wysiadł z samochodu bez słowa. Nawet nie próbowałam otwierać drzwi, wiedziałam, że są zamknięte. Złapałam Thomasa za rękę, gdy pomagał mi wygramolić się z samochodu.
- Cóż za gracja. - powiedział a jego ton zdradzał rozbawienie. Nikły uśmiech zamajaczył na jego ustach ale zaraz zniknął. Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej drzwi wejściowych. Nie! Nie chcę, żeby sobie poszedł. Wspięłam się na trzy niskie schodki prowadzące do wejścia i odwróciłam się by się pożegnać.
- Odprowadzę Cię do mieszkania. - powiedział i otworzył drzwi od klatki wskazując gestem ręki bym weszła pierwsza. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc czego mam się spodziewać. Szliśmy w ciszy co było trochę niezręczne ale cały czas czułam jego oszałamiający zapach, który pozwalał mi się zrelaksować. Wspinaliśmy się po schodach słysząc głuchy stukot moich szpilek. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania uśmiechnęłam się smutno, nie chcę, żeby szedł. Stał na przeciwko mnie, skanując mnie wzrokiem. Spojrzałam na jego oczy, zabłyszczały groźnie na co zachłysnęłam się powietrzem. Thomas zrobił krok do przodu, nasze ciała praktycznie się stykały. Podniósł rękę i złapał mnie za kark a drugą objął mnie w talii przyciągając bliżej siebie. Wszystko działo się tak szybko! Raptownie naparł na moje usta, a ja przysięgam, upadałabym gdyby nie to, że mnie trzymał. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze i chwilę potem czułam jak łapczywie odkrywa zakamarki wnętrza moich ust. Nasze języki toczyły walkę przyjemnie się o siebie ocierając.
- Tommy. - Jęknęłam cicho gdy poczułam jego ręce na moich udach. Uniósł mnie na co instynktownie oplotłam nogi wokół jego bioder. Pocałunek był tak intensywny, że powoli zaczynało braknąć mi tchu. Wplotłam palce w jego włosy pociągając lekko, są takie miękkie! Już teraz wiem, że mogłabym miętolić je cały czas. Thomas przygryzł moją wargę i pociągnął lekko po czym oderwał się ode mnie i oparł swoje czoło o moje. Dyszał ciężko próbując uregulować oddech. Szczerze, też miałam z tym problem.
- Bałem się, że już nigdy nie usłyszę tego z Twoich ust.

_________________________________________________________________________________
Link do piosenki : [KLIK]
Przepraszam za wszelkie opóźnienie ale rodzina w odwiedziny przyjechała i chciałam spędzić z nimi trochę czasu.
Co do rozdziału, muszę przyznać, że pisanie go szło mi bardzo opornie, praktycznie zmusiłam się by go dokończyć i szczerze średnio mi się podoba ale nie chciałam byście dłużej czekali.
Także, miłego czytania :) Może komuś jednak przypadnie do gustu.
Do następnego! x