sobota, 12 marca 2016

Rozdział 11

- Proszę, proszę. Czemu taka piękna dziewczyna włóczy się sama po nocy? - spytał Tresh ale w jego tonie nie było za grosz ciepła. Oddychałam miarowo by uspokoić rozszalałe serce, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Wsunęłam powoli rękę do kieszeni i kurczowo chwyciłam telefon. Tresh uśmiechnął się obleśnie, upewniając mnie tym samym, że zauważył, że się go boję i najwyraźniej dawało mu to satysfakcję. Parsknął pod nosem a ja wgapiałam się w ten jego uśmiech, który zdawał się kosztować go wiele trudu zważając na jego okaleczone policzki. Zauważyłam, że koleś po jego prawej stronie zrobił krok do przodu na co momentalnie cała się spięłam gotowa na ewentualną obronę, ale ku mojemu zdziwieniu Tresh gestem ręki dał znać by ten się nie ruszał. Sam jednak zrobił pewny krok w przód na co zachłysnęłam się powietrzem. Nie zwracając uwagi na moją reakcję chłopak zrobił jeszcze parę kroków i zatrzymał się przede mną na odległość ramienia. Sparaliżowana starałam się nie wpaść w histerię a w myślach błagałam Tommiego by zjawił się jak najszybciej. A może, żeby wcale nie przychodził? Kto wie co stanie się tym razem jeśli dojdzie do konfrontacji. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i zaczerpnęłam świeżego powietrza dodając sobie otuchy.
- Szkoda by było, gdyby stała Ci się krzywda. - powiedział a jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Zacisnęłam oczy i wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Podniosłam stopę by zrobić krok w tył ale Tresh był szybszy. Położył lewą dłoń w dole moich pleców, blokując mi ucieczkę. Zimne, nieprzyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa kiedy sama pogrążałam się w rozpaczy i panice. Podskoczyłam lekko kiedy schylił się, a jego usta pojawiły się obok mojego ucha.
- Doskonale wiem kim jesteś. - powiedział i delikatnie musnął miejsce tuż pod moim uchem. Zacisnęłam mocniej oczy, próbując odwrócić swoją uwagę od jego ohydnego dotyku.
- Wiem, do kogo należysz. - szepnął ponownie a nowa fala dreszczy oblała moje ciało.
- I niedługo zabiorę Ci go. - powiedział i wgryzł się w moją skórę na co spotkał się z moim przepełnionym bólem piśnięciem. Momentalnie zakrył mi usta swoją spoconą dłonią i kontynuował wpijanie się w moją podrażnioną skórę. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku kiedy poczułam jak Tresh ssie moją skórę. Naznacza mnie. Po chwili oderwał się ode mnie z cichym mlaśnięciem a jego usta musnęły płatek mojego ucha.
- Chcę zobaczyć jego wściekłość jak to zobaczy. - wysyczał i palcem mocno przycisnął powstałą malinkę. Zbolały jęk wyleciał z moich ust kiedy poczułam szczypanie.
- Kochanie, Thomas wszystko zobaczy. Filmik dotrze do niego za parę minut, zaraz po tym jak z Tobą skończę. Pokaż mu jak cierpisz. Zawołaj go. - powiedział. Wtedy doszło do mnie do czego zmierza. Chce go sprowokować. Znów chce się z nim zmierzyć. I wybrał do tego tak brutalną formę. Znał czuły punkt Thomasa. Chciał go dostać, wykorzystując do tego mnie. Grymas bólu opuścił moją twarz. Zacisnęłam szczękę i z obojętnością spojrzałam w jego wypełnione nienawiścią oczy. Chciałam mu pokazać, że się nie dam. Nie zrobię tego co sprawiłoby Tommiemu tyle bólu. Nie zobaczy jak błagam go o pomoc. Nie zobaczy, że nie zdołał przyjść na czas. A Tresh nie dostanie tego czego pragnie.
Druga ręka Tresha wpełzła między nasze ciała i widząc, że nie współpracuję pociągnęła za dżinsową koszulę. Znów zacisnęłam oczy. Nie złamię się. Poczułam jego obślizgłe paluchy na odkrytej skórze. Czułam jak zjeżdżają niżej, po szyi, po dekolcie. Mokre pocałunki Tresha oblały moją szyję, kiedy desperacko próbowałam się uwolnić. Nie zawołam go.
- No dalej, wykrzycz jego imię. - wysapał odrywając się od mojej skóry. Moje oczy były zaciśnięte tak mocno, że niemal bolały mnie powieki. Czułam jak łzy formują się pod nimi ale nie mają jak wypłynąć. Już pogodziłam się ze swoim losem kiedy usłyszałam pisk opon. Chwilę później do moich uszu dobiegł cichy śmiech Tresha. Poczułam jak jego dłoń zjeżdża po moich plecach i zaciska się na moim pośladku. Wiedziałem też, że Thomas na to patrzy, Patrzy na to wszystko. Niemal mogłam poczuć ból, który rozdziera teraz jego serce. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi od samochodu i szybkie kroki.
- Wreszcie się pofatygowałeś. Ale jeszcze nie doszedłem do najlepszej części dzisiejszego wieczoru. - zakpił Tresh po czym odwrócił mnie tyłem do siebie, tak, żebym miała możliwość zobaczenia Thomasa. Powoli rozchyliłam powieki i oczami pełnymi łez spojrzałam na Tommiego. Furia wyraźnie rysowała się na jego twarzy. Bez chwili namysłu podszedł do Tresha, który najwyraźniej tylko na to czekał. W ułamku sekundy wyszarpnął mnie z jego uścisku, a jego pięść spotkała się ze szczęką Tresha. Chłopak zatoczył się do tyłu ale w ostatniej chwili złapał równowagę. Łzy polały się z moich oczu kiedy wczepiłam się w ramię Thomasa. Odwrócił się do mnie i obdarzył mnie pełnym smutku spojrzeniem. Czułam jak moje serce się łamie. Ten piękny chłopak, którego oczy są pełne smutku i bólu. Dotknęłam dłonią jego policzka jakby miało to uśmierzyć ból.
- Przepraszam kochanie, przepraszam. - wyszeptał. Z każdym jego słowem więcej łez spływało po moich policzkach. Ten cudowny chłopak, który jest całym moim światem kruszył się przede mną na milion kawałeczków.
- To nie Twoja wina. - tylko na tyle było mnie stać. Ujrzałam jak ból po raz kolejny rozdziera jego serce, widziałam w jego oczach, że obwinia się za to. Kolejna cegiełka do jego muru rozpaczy. Moim zadaniem jest ten mur zburzyć. I zrobię to.
- Koniec gołąbeczki. - powiedział ochryple Tresh. Moja uwaga znów spoczęła na blondynie, który budził we mnie obrzydzenie. Poczułam jak mięśnie Tommiego napinają się pod opuszkami moich palców. Poczułam ciepłą dłoń Thomasa na moim boku. Delikatnie ale stanowczo popchnął mnie za siebie, będąc dla mnie żywą tarczą.
- Kochanie, idź proszę do samochodu. - powiedział pełnym napięcia głosem. W tej sytuacji nie śmiałam mu się stawiać. Obrzuciłam pogardliwym spojrzeniem Tresha i niepewnym krokiem wycofałam się w stronę samochodu. Wsiadłam do środka nie spuszczając wzroku z sylwetki Tommiego. Zdenerwowanie brało nade mną górę. Moje dłonie trzęsły się szukając czegoś czym mogły się zając. W końcu dotarły do moich ust, kiedy nerwowo zaczęłam obgryzać paznokcie. Obserwowałam jak Tommy rozmawia z Treshem, by po chwili zaobserwować przestraszoną minę napastnika. Tresh posłał mi ostatnie spojrzenie i zniknął w ciemności zaułku. 

* * *

- Skarbie, tak bardzo Cię przepraszam - szept Tommiego dotarł do moich uszu kiedy tonęłam w jego ramionach. Zacisnęłam palce na jego koszuli, bałam się, że zniknie. Siedzieliśmy na podłodze w przedpokoju, wtuleni w siebie, zatopieni we własnych objęciach. Poczułam jak jego ramiona ciaśniej zaciskają się wokół mojego ciała. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi, po której spływały jego łzy. On płakał, i ja też płakałam. Płakaliśmy razem nad tym co nam się przytrafiło. 
- Tak bardzo przepraszam. - zaciągnął się łapczywie powietrzem i znów zaszlochał. Przycisnęłam głowę do jego piersi, chcąc być jeszcze bliżej. Takie momenty są niesamowicie smutne i przygnębiające, ale wiem, że jest też w nich trochę szczęścia. Szczęścia, z powodu tego, że wszystko skończyło się dobrze. Miłość, która nas łączy wszystko poskłada. Wiem, że Thomas czuje się winny, a ja nie mogę mu na to pozwolić.
- Thomas, Kocham Cię - wyszeptałam i poczułam jak jego ciało sztywnieje na chwilę. Chłopak łapie mnie za ramiona i odsuwa się powoli. Patzry na mnie zaczerwienionymi oczami, z których sekundy temu płynęły słone łzy. Kręci głową a po jego policzkach spływają kolejne strużki czystego smutku. 
- Jak możesz mnie kochać po czymś takim? - spytał i schował twarz w dłoniach. Moje serce łamie się na ten widok. Cały mój świat runie w gruzach. Rozpada się na moich oczach i zdaje się, że nic nie zdołam z tym zrobić. 
- Powiedz, że mnie kochasz. - szepczę i znów zalewam się łzami. Potrzebuję to usłyszeć, bardzo potrzebuję. Wplotłam palce we włosy i pociągnęłam , czując, że wpadam w totalną rozpacz. Musiałam to usłyszeć.
- Kocham Cię. - wyszeptał a moje serce momentalnie stało się lżejsze. Znów wpadłam mu w ramiona i wdychając jego zapach mój oddech uspokoił się nieco. Przycisnęłam głowę do jego piersi i poczułam, że jego serce również zwalnia powracając do normalnego rytmu. Thomas delikatnie wplótł palce w moje rozczochrane włosy i przygładził je. Głaskał mnie czule, wiedząc, że powoli się uspokajam. 
- Nie martw się kochanie. - zaczął - Niedługo się z nim policzę. - podniosłam głowę i spojrzałam w jego smutne, brązowe oczy. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu pytający wzrok.
- Ustawiłem walkę. Dlatego się spóźniłem. Przepraszam Cię. Ale teraz mam jeszcze jeden powód by nie zrezygnować. Nie odpuszczę mu, nie po tym co Ci zrobił. Dorwę drania i jak będzie trzeba, to go zabiję. - łzy ponownie stanęły w moich oczach, poczułam strach budujący w moim wnętrzu. Pokręciłam głową nie dopuszczając do siebie tej myśli. 
- Nie, Tommy, nie. - wyszeptałam ale Thomas tylko przyłożył palec do mych ust, uciszając mnie. Będę musiała pogodzić się z faktem, że on nie odpuści. Jest tak samo zaciekły jak kiedyś. 

Mam dwanaście lat. Siedzę w pokoju , obok mnie siedzi chłopiec o pięknych, brązowych oczach. Tommy. Uśmiecham się do niego. Dziś jest pierwszy dzień wakacji. Chcemy iść nad rzekę, na domek na drzewie i do lasu. Później myślę, że pojeździmy konno. Otwieram buzię by złożyć propozycję ale chłopiec mi przerywa. 
- Ojciec mówi, że wyjeżdżamy do Australii na czas wakacji. - kiedy to słyszę moja kąciki moich ust opadają ku dołowi. Entuzjazm ulatuje a szczęście gdzieś ucieka. Spuszczam głowę i wpatruję się w splecione dłonie na kolanach. Liczyłam, że spędzimy te wakacje razem. Chłopak siedzi cicho najwyraźniej czekając na moją reakcję. Nie wie jeszcze co chcę mu powiedzieć w ciągu tych wakacji. Ale nieważne, to może poczekać. 
- Ale nie martw się Elena. Nigdzie nie zamierzam jechać. - mówi z entuzjazmem a ja tylko patrzę na niego. Chwyta moją dłoń i ściska ją lekko.
- Jesteś pewien?
- Elena, już postanowiłem, nie zmienię zdania. Ucieknijmy razem. Zamieszkamy w domku na drzewie a jak moi rodzice wyjadą weźmiemy namiot. - przedstawia swój genialny plan, a ja jako mała dziewczynka zgadzam się ochoczo. Chwytamy się małymi palcami i pieczętujemy naszą obietnicę. 

Już wtedy chciał mnie chronić. W tamtym przypadku od samotności. Pomyśleć, że jako dzieci mieliśmy takie dziwaczne pomysły. Teraz wydaje się to kompletnie szalone. Wtedy jeszcze nie powiedziałam mu co do niego czuję. Nie powiedziałam mu, że go kocham. Ale teraz chcę to zrobić. Właśnie dzisiaj. 

- Tommy, chcę Ci udowodnić, jak bardzo Cię kocham. Kocham Cię, Tommy. - szepczę i ku jego zdziwieniu naciskam stanowczo jego klatkę piersiową i ląduję na nim, na podłodze. 

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 10

(Thomas)
Patrzyłem jak moje szczęście ucieka przede mną. Desperacko przeciska się między ludźmi, byle by zwiększyć między nami odległość. Zabolało mnie to. Bardzo mnie zabolało. 
- Elena! - krzyknąłem po raz kolejny, ale jak się spodziewałem nie odniosło to zamierzonego rezultatu. Kurwa. Przepychałem się przez tłum, nieustępliwie dążąc w kierunku Eleny. Jej małe, drobne ciało było coraz dalej, coraz bardziej się oddalało. Wydawało się jakbym stał w miejscu. Przepchnąłem kilka osób, żeby szybciej wydostać się na zewnątrz. Co chwila wpadały na mnie tańczące pary. Jakaś dziewczyna uwiesiła się na mnie pytając czy mam ochotę się zabawić. Może kiedyś ustałbym na taką propozycję ale odkąd mam Elenę, nie ma mowy. W końcu wybiegłem przed lokal. Noc była chłodna, Elena pewnie cała drży z zimna. Rozejrzałem się gorączkowo na około, szukając drobnej sylwetki. Zauważyłem ją  kilkanaście metrów dalej. Szła szybkim krokiem ocierając łzy. Nie mogę pozwolić jej płakać, nie z mojego powodu. 
- Elena! - krzyknąłem i rzuciłem się biegiem w kierunku pięknej dziewczyny. Kiedy tylko zorientowała się w sytuacji, zaczęła uciekać. Uciekała przede mną. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, ona się mnie boi. Przyspieszyłem zbliżając się do niej z każdą chwilą. Widząc, że jestem tuż tuż... przebiegła przez ulicę między samochodami. Nie mogę uwierzyć, że tak desperacko pragnęła się ode mnie uwolnić. Nie zważając na pisk opon i klaksony wciskane przez rozwścieczonych kierowców prześlizgnąłem się między samochodami i wbiegłem za nią do ciemnego zaułku. Stała i wpatrywała się nerwowo w mur kończący tunel. Teraz mam pewność, że już nie ucieknie. Odwróciła się powoli, była przerażona. Stawiałem powoli małe kroki stopniowo się do niej zbliżając. Kiedy jej plecy dotknęły zimnego muru zamknęła oczy. Tak cholernie bolało mnie to, że się mnie boi.
- Elena - odezwałem się cicho, nie chcąc jej jeszcze bardziej spłoszyć.
- Proszę, wysłuchaj mnie - wyciągnąłem dłoń, żeby ją dotknąć ale zaraz opuściłem ją wzdłuż mojego ciała widząc jej reakcję. Zacisnąłem zęby próbując odrzucić gdzieś uczucie bezradności.
- Kochanie - zacząłem. - nie bój się mnie. Przecież wiesz, że nie mógłbym zrobić Ci krzywdy.
- Pobiłeś go! Trafił do szpitala! - krzyknęła i może wyda się to dziwne ale odczułem ulgę, słysząc, że w ogóle się do mnie odzywa. Wyciągnąłem przed siebie dłonie pokazując by się uspokoiła i znów zrobiłem krok w przód. Spojrzałem w jej przestraszone, szkliste oczy. Kiedy zdecydowała się podnieść wzrok i spojrzeć na mnie, serce pękło mi na milion kawałków. Jej smutne, wielkie brązowe oczy wpatrywały się we mnie a ja mogłem dostrzec w nich swoje odbicie. Pojedyncza łza znów spłynęła po jej policzku, a dziewczyna pociągnęła lekko nosem. Wyciągnąłem dłoń powolnym ale pewnym ruchem i chwyciłem jej policzek. Przymknęła oczy wtulając twarz w moją dłoń. Odetchnąłem w duchu.
- Proszę, nie bój się mnie. - szepnąłem i zbliżyłem się jeszcze bardziej.
- Nie boję się Ciebie, boję się o Ciebie i twoje bezpieczeństwo. - usłyszałem cichutki głosik, a moje serce na moment stanęło. Przytuliłem ją mocno do siebie, tak by nie widziała łez zbierających się w moich oczach. Pierwszy raz od wielu lat poczułem się naprawdę kochany.


( Elena)
Usłyszałam ciche pociągnięcie nosem i miałam już pewność, że Thomas też płacze. Ten moment był na swój sposób intymny. Para kochanków wtulonych w siebie, szlocha w ciemnym zaułku nocą. Uśmiechnęłam się do siebie i mocniej ścisnęłam materiał jego bluzki.
- Chodźmy do domu - powiedział i odsunął się lekko.
Przytaknęłam i poszłam z Thomasem w stronę samochodu.

* * *

Po tym zdarzeniu nasz związek był spokojny jak nigdy. Chodziliśmy do pracy, jedliśmy wspólnie posiłki i chodziliśmy na randki. Jak na zwyczajny związek przystało. Dzień w dzień walczyłam z nadopiekuńczością Thomasa i nareszcie chyba udało mi się coś wskórać. Mam więc więcej czasu dla siebie, z czego jestem niesamowicie zadowolona, zważając na to, że już od dawna nie widziałam się z Jessicą. Zadzwoniłam dziś do niej i umówiłyśmy się na kawę i na wspólne nocowanie. Przyda mi się taki babski wieczorek, sam na sam z moją najlepszą przyjaciółką.
Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się do siebie, już za pół godziny spotkam się z Jessicą. Odłożyłam drewnianą łyżkę na blat i wyłączyłam gaz pod patelnią z ryżem i warzywami, które przygotowałam dla Thomasa. Jest sobotnie popołudnie więc wcale nie dziwi mnie, że Tommy nadal leży w łóżku. Po całym tygodniu szefowania jest naprawdę wycieńczony. Ubrałam swoją dżinsową kurtkę i wysokie kozaki po czym weszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem. Jest taki piękny kiedy śpi. Przygryzłam wargę, obserwując jak jego klatka miarowo unosi się i opada. Cmoknęłam go lekko w policzek i zobaczyłam jego piękny uśmiech. Otworzył jedno oko i obrócił się na drugi bok mrucząc coś niezrozumiale. Nachyliłam się bardziej, spoglądając na jego zaspaną twarz. Nagle poczułam jak chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę, tak, że wylądowałam na nim.
- Mmm, lubię takie poranki. - mruknął ochryple i cmoknął mnie w czubek nosa. Uraczyłam go szerokim uśmiechem po czym niezdarnie wygramoliłam się z łóżka.
- Wychodzę. Zrobiłam Ci ryż z piersią z kurczaka i warzywami, jest w kuchni. Poradzisz sobie? - spytałam i usiadłam czekając na jego reakcję. Usłyszałam ciche mruknięcie, które wzięłam za potwierdzenie i udałam się do wieszaka by zdjąć swój bordowy, jesienny płaszczyk i szary szalik. Jutro pierwszy dzień grudnia więc na dworze robiło się coraz zimniej. Przekręciłam klucz w zamku, upewniając się, że drzwi są zamknięte po czym ruszyłam wzdłuż ulicy, w stronę centrum.

- Tak dawno Cię nie widziałam! - Jessica usiadła naprzeciw mnie w przytulnej kawiarence. Zamówiłyśmy po kawie.
- Opowiadaj, jak się związek kręci - przyjaciółka oparła łokcie o blat i położyła brodę na splecione donie. Uniosła wymownie brew i posłała znaczący uśmiech. Nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. 
- No więc jak widzisz jestem tu sama. - powiedziałam i poruszyłam rękami naokoło siebie, udowadniając. Jess zaśmiała się cicho i oplotła dłońmi ciepły kubek kawy, która przed chwilą została nam dostarczona. 
- Nie mówimy o mnie. - machnęłam ręką. - jak układa Ci się z Jeremim? - spytałam z prawdziwym zaciekawieniem. Zauważyłam jak moja przyjaciółka rumieni się i z rozmarzonym wzrokiem odlatuje gdzieś daleko w nieznane mi miejsce. Na sam widok jej stanu moje serce pragnie wyrwać się z piersi i pofrunąć wysoko do chmur. 
- Jest przecudowny. - powiedziała to tonem pełnym podziwu, na co rozsiadłam się wygodniej i  kazałam rozwinąć jej swoją myśl. 

* * *


Kiedy wreszcie nacieszyłyśmy się swoją obecnością, pierwsze gwiazdy zaczęły pokazywać się na granatowym niebie. Ciaśniej owinęłam się płaszczem kiedy lodowate, wieczorne powietrze otuliło moje ciało. Dmuchnęłam ciepłym powietrzem w moje dłonie próbując je ogrzać. Patrzałam na parę wydostającą się z moich ust za każdym razem kiedy wydychałam powietrze. Spojrzałam na zegarek po raz kolejny sprawdzając godzinę. Było późno. Czekałam na Thomasa od przeszło dziesięciu minut. Nie podoba mi się to, on nigdy się nie spóźnia. Rozejrzałem się dookoła ponownie przekonując się, że jestem całkiem sama. Ani żywej duszy. Zdjęłam jedną rękawiczkę i odblokowałam telefon po czym wystukałam krótką wiadomość. Wyślij.


Westchnęłam głośno i wsunęłam telefon do kieszeni. Ciemność i cisza zaczęła mnie przytłaczać a przed moimi oczami stanęły sceny ze różnych horrorów. Wiedziałam, że to tylko filmy ale jednak mój mózg działał na największych obrotach wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Raptownie odwróciłam głowę do tyłu, słysząc głuche kroki odbijające się od ścian budynków. Zmrużyłam oczy przeczesując wzrokiem teren jednak nikogo ani niczego tam nie było. Pod nosem cicho nuciłam obie bliżej nieokreśloną melodię, wypatrując świateł samochodu. Poczułam wibrację telefonu i drżącą ręką sięgnęłam do kieszeni. 


Wywróciłam oczami, a telefon znów wylądował w kieszeni. W myślach skarciłam się za nie zabranie ocieplacza do rąk po czym znów obejrzałam się za siebie czując ewidentnie czyjąś obecność. Cały czas tłumaczyłam sobie, że to koty wędrują po uliczkach, może grzebią w śmietnikach. Ale przecież żaden kot nie stąpałby tak głośno. Wyobraźnio uspokój się! Kiedy moje serce zwiększyło swoje obroty postanowiłam, że pójdę na przystanek. Może rozgrzeję się trochę a na pewno odciągnę myśli od wszystkich horrorów, które oglądałam przez całe życie. Znów wyjęłam telefon by poinformować o swoich zamiarach Tommiego, po czym rozplątałam słuchawki i włożyłam do uszu mając nadzieję, że żywy rytm muzyki rozwieje czarne myśli. Poszłam więc raźnym krokiem wzdłuż ulicy zmierzając do przeszklonej wiaty przystankowej. Nuciłam pod nosem wersy piosenki : 


"There is an icy breath that escapes my lips 

And I am lost again

A certain type of darkness has stolen me

Under a quiet mask of uncertainty

I wait for light like water from the sky

And I am lost again"

relaksując się. Przymknęłam oczy idąc cały czas przed siebie, kiedy usłyszałam huk. Zatrzymałam się raptownie i przysięgam, że moje serce na sekundę lub dwie przestało bić. Odwróciłam się ostrożnie w stronę źródła dźwięku i momentalnie zamarłam. Grupa nieprzyjemnie wyglądających osiłków zmierzała ku mnie z obleśnymi uśmiechami wymalowanymi na ich ustach. Szczególnie jeden z nich przykuł moją uwagę. Umięśniony chłopak, najwyższy z nich, którego twarz zdobiły zielonkawe, nie do końca zagojone plamki. Jego drapieżny wzrok spoczął na mnie odbierając cenne powietrze z płuc. 
Tresh. 

______________________________________________________________

Wygląd Eleny:

















Piosenka: [KLIK]
Zakładka "Bohaterowie" jest uzupełniona o Tresha więc zapraszam.