Mój nowy szef, już pierwszego dnia zorganizował zebranie personelu. Usiadłam i zarzuciłam nogę na nogę. Mary usiadła tuż za mną. Puknęła mnie palcem w ramię witając się. Posłałam jej uśmiech i odwróciłam się do przodu patrząc na wielkie biurko. Wtedy Thomas wszedł szybkim krokiem i zatrzymał się na środku sali. Oparł się o blat i przejechał wzrokiem po wszystkich twarzach. Zatrzymał się na mnie i uśmiechnął się drwiąco. - Witam wszystkich - zaczął - mam na imię Thomas Sangster i jestem waszym nowych szefem. - na sali panowała kompletna cisza. Odkaszlnął cicho i ciągnął dalej. - zebraliśmy się tutaj by omówić parę spraw. Po pierwsze, gdy wchodzę macie wstawać, wymagam od Was szacunku, chyba tyle mogę się spodziewać. Po drugie - odepchnął się od biurka i wolnym krokiem zaczął się przechadzać po sali. Blisko sto par oczu podążyło za nim. - Wszyscy macie ubierać się na czarno lub biało, a włosy pań mają być związane, bez wyjątku. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem. Spuściłam głowę nie mogąc znieść jego spojrzenia. - I po trzecie - znów przeleciał wzrokiem po pracownikach - wszyscy jesteście zatrudnieni na okres próbny, który będzie trwał miesiąc. Sam was ocenię i zdecyduję czy chcę byście byli częścią mojego personelu. I to na tyle, rozejść się! - krzyknął i odprawił nas gestem dłoni. Wstałam i poszłam za resztą tłumu. Byłam już prawie przy drzwiach kiedy... - Panno Mason, proszę zostać. - usłyszałam a moje serce zabiło szybciej. Odwróciłam się powoli i przewróciłam oczami. - Tak szefie? - zapytałam cicho. Odwróciłam się słysząc pukanie we framugę drzwi. To Jessica, moja przyjaciółka. Pracuje jako kosmetyczka ale jestem pewna, że idealnie sprawdziła by się jako stylistka jakiegoś celebryty. Zna się na wszystkich nowinkach modowych, świetnie robi paznokcie a jej makijaż zawsze jest perfekcyjny. Przeczesała ręką swoje blond włosy i oparła się o framugę. Wyraźnie było widać, że Thomas wpadł jej w oko. - Idziesz już? - Usłyszałam. - Proszę poczekać na zewnątrz, panna Mason zaraz będzie wolna. - powiedział Thomas stanowczym tonem. Jessica odwróciła się i wyszła a ja zostałam z nim sama, znakomicie. Wróciłam wzrokiem na twarz mężczyzny stojącego przede mną. - Witaj Eleno. - powiedział i zbliżył się zostawiając między nami niewielką przestrzeń. - Po co kupiłeś tą firmę? Aż tak zależy Ci na zniszczeniu wszystkiego co mam? - spytałam z wyrzutem. Thomas zmarszczył brwi. - Spodziewałem się, że po czterech lat przywitasz mnie innymi słowami. - stwierdził a ja posmutniałam. To przez niego moja mama zginęła. Gdyby nie to, że odszedł ona nadal by żyła. A teraz stał tu i śmiał twierdzić, że moje przywitanie było niegrzeczne. Thomas targał moimi emocjami jak nikt inny. Do moich oczu znów napłynęły łzy. Odwróciłam się i wybiegłam z sali.
***
Jessica długo próbowała wycisnąć ode mnie cokolwiek o tym co zdarzyło się między mną a moim szefem. Jednak ja milczałam jak grób. Nie chciałam by ktoś dowiedział się o Thomasie, o moim dzieciństwie, o mojej mamie...
- Ale muszę przyznać, że Twój szef jest na prawdę gorący - powiedziała przygryzając wargę. Odkąd ją znam zawsze była flirciarą. W pewnym sensie się jej nie dziwię. Była piękna i miała duże powodzenie u mężczyzn. Była pewna siebie i to ich do niej przyciągało. - Oh daj spokój - odpowiedziałam mieszając swoją latte. Siedziałyśmy w małej kafejce internetowej niedaleko centrum. Times Deli Cafe, bo tak właśnie nazywała się owa kafejka była przytulnym miejscem, pracownicy również byli bardzo mili. - Opowiedz mi coś o nim. - nalegała blondynka podpierając podbródek na dłoni. Wiedziałam, że nie odpuści więc postanowiłam opowiedzieć jej z grubsza to co o nim wiem. - Hmm, ma na imię Thomas - zaczęłam i wlepiłam wzrok w ulicę za szybą by móc się skupić. - Jest ode mnie o rok starszy, ma dwadzieścia lat. - zrobiłam krótki odstęp by poszukać w głębi pamięci jakieś informacje nie naruszające zbytnio jego prywatności. Znów moja podświadomość przenosi się w czasie. Mam trzynaście lat. Wybiegam z domu i przebiegam na drugą stronę ulicy. Pukam do białych drzwi, które uchylają się po krótkiej chwili. W progu stoi wysoki mężczyzna, na oko ma około trzydzieści pięć lat. - Dzień dobry, jest Thomas? - pytam radośnie. Ręce mam splecione za plecami trzymając w nich zwitek papieru. - Wejdź - uśmiecha się i odchodzi na bok przytrzymując mi drzwi. - Jest u siebie. - informuje mnie jego ojciec i odchodzi. Wspinam się po schodach, drzwi od jego pokoju są uchylone. Podchodzę cichutko, do moich uszu dobiega miły dźwięk. Zaglądam w szparę między drzwiami a framugą. Widzę go, siedzi przy fortepianie, jego smukłe palce uderzają w klawisze tworząc piękną melodię. Zamykam oczy wsłuchując się w piękny utwór. - I don't know where I'm at, I'm standing at the back, and I'm tired of waiting - słyszę jego piękny głos, słowo po słowie gładko wychodzi z jego lekko rozchylonych warg. Ma zamknięte oczy, widać, że w całości oddaje się temu co robi.
Wślizguję się cicho do środka by nie przerwać jego grania. Patrzę się na niego, obserwuję jego ruchy. Gdy nadchodzi refren żyły na jego szyi pokazują się. Chłonę ten widok, który zapiera dech w piersiach. Kończy utwór a ja zaczynam klaskać. Odwraca się raptownie wyraźnie zmieszany, na jego policzki wkradają się rumieńce. - Ty... ty słyszałaś? - pyta a w jego głosie słychać zakłopotanie. - Tommy, to... to było piękne. - mówię i mocniej ściskam kartkę za plecami. Chłopiec posyła mi szeroki uśmiech. - A co tam chowasz za plecami? - pyta i wychyla głowę w nadziei, że coś zobaczy. - To nic... - mówię nieśmiało. Na pewno nie może równać się z jego talentem. - No pokaż. - zachęca mnie, jednak to mnie nie przekonuje. Podchodzi bliżej i patrzy mi w oczy. Zatapiam się w głębi czekoladowych tęczówek, chłonę intensywność koloru, próbuję wejrzeć głębiej. Wtedy jego ręka wędruję do tyłu i wyrywa mi skrawek kartki. Chłopiec odskakuje by znaleźć się w bezpiecznej odległości. - Tommy!- krzyczę i idę w jego stronę by wyrwać mu papier. Wystawia rękę i zatrzymuje mnie kładąc ją na moim ramieniu. Przygląda się kartce i uśmiecha się delikatnie. Rozluźnia ramię, a ja powoli podchodzę. - Proszę, tylko się nie śmiej... Wiem, że to pestka przy twoim talencie. - mówię i smutnieję troszkę. - Żartujesz? To jest piękne. - patrzy na kartkę po czym przytula mnie. - Kiedy to zrobiłaś? - pyta a ja przyglądam się swojemu rysunkowi. Szkic przedstawia szczupłego chłopca o sterczących włosach i dużych, ładnych oczach. - Któregoś razu, nad jeziorem. - przyznałam - Tommy? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - zagrasz coś dla mnie? - pytam cicho a na mojej twarzy maluje się uśmiech. Chłopiec podchodzi do fortepianu i siada na czarnym stołku. Usadawiam się obok niego, zamykam oczy i znów roztapiam się pod wpływem pięknych dźwięków.
- Elena? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Jessici. Potrząsnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się delikatnie. - Um, lubi muzykę - wydukałam i naciągnęłam sweter ciaśniej czując zimny podmuch towarzyszący otwarciu drzwi do kawiarni.
***
Nasza wizyta w kawiarni nie skończyła się tylko na kawie. Jessica postawiła mi drinka a później poszło gładko. Nie minęło wiele czasu gdy obie byłyśmy pijane. Wyszłyśmy gdy właściciel zamykał obiekt ale dla nas zabawa się nie skończyła. Podpierając się nawzajem szłyśmy wzdłuż ulicy, śmiejąc się a co jakiś czas padały dziwne komentarze. Szłyśmy w stronę dyskoteki. Dwóch bramkarzy w czarnych garniturach spojrzało na nas z ukosa. Jessica czkała co chwila podskakując zabawnie. Jeden z mężczyzn podszedł do nas i przyłożył pieczątkę do dłoni każdej z nas zostawiając niebieski ślad. Jessica pokazała palcem na wyższego z nich i przywołała go palcem wskazującym. Mężczyzna schylił się oczekując na to co ma mu do powiedzenia moja przyjaciółka. Dziewczyna uśmiechnęła się pijacko i spojrzała na mnie pewna tego, że będę jej wtórować. - Schyl się po chcę się przejrzeć w Twojej łysej, świecącej głowie. - powiedziała i zaczęła chichotać. Otworzyłam usta w zdziwieniu nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała. Ochroniarz zrobił się czerwony a my wbiegłyśmy do środka śmiejąc się głośno. Elegancki strój, w który byłam ubrana w ogóle nie pasował do scenerii. Parę osób patrzało się dziwnie kiedy wraz z Jess przeciskałyśmy się w stronę baru. Dyskoteka była pełna młodych ludzi, większość była pijana. Usiadłyśmy na barowych stołkach i zamówiłyśmy kolejnego drinka. Jessica zeskanowała wzrokiem pomieszczenie. Wiem dobrze czego szukała. - Patrz tam, na dwunastej - szepnęła pokazując palcem chłopaka stojącego przy stoliku na drugim końcu sali. Miał blond włosy i dosyć jasną karnację. Z daleka można było zauważyć, że koszulka opinała się na jego umięśnionym ciele. Jessica wstała i pociągnęła mnie za sobą. - No cześć - przywitała się. Chłopak przejechał po niej wzrokiem i uśmiechnął się. - Cześć, skarbie - powiedział i spojrzał na jej dekolt, nawet tego nie ukrywając. - Jakie imię skrywa ta piękna pani? - spytał i znów zaświecił zębami. Wiedziałam, że Jess się to podoba. Lubi byś kokietowana. - Jessica - powiedziała słodko. - Jestem Jeremy - powiedział i już zaraz wylądowali razem na parkiecie. Przy stole z Jeremym siedział jeszcze jeden chłopak. Nie zauważyłam go wcześniej. Wydawał się trzeźwy i nie spuszczał ze mnie wzroku. Przyjrzałam mu się dokładniej. Miał blond włosy postawione na żel i piękne niebieskie oczy. Coś w nich było co odróżniało je od reszty. Zamrugałam zawadiacko a on się uśmiechnął. - Cześć, jak się masz? Jestem Elena - podałam mu rękę. Jess znalazła sobie towarzystwo, to znaczy, że nie wróci zbyt szybko a ja nie chcę siedzieć sama. - Niall - odpowiedział i zaproponował bym się dosiadła. - Niall, rzadko spotykane imię, chyba nie jesteś stąd nie? - spytałam z zaciekawieniem. Blondyn zaśmiał się - Nie, nie jestem stąd. Jestem z Irlandii - uśmiechnął się znów. Był bardzo sympatyczny. Jeremy i Jess wrócili by spożyć następną dawkę alkoholu. Dziewczyna rozlała wódkę do kieliszków, a ja wypiłam z nimi. Niall siedział na uboczu, nie wypił ani kropelki. - Nie pijesz? - spytałam. - Nie, nie mam jakoś ochoty. Poza tym jestem samochodem. - wyjaśnił. Pokiwałam głową dając znać, że do mnie dotarło. Wstałam i chwyciłam go za rękę co trochę go zmieszało. - Chodź, idziemy zatańczyć. - wstał posłusznie i przenieśliśmy się na parkiet. Nasze ciała ocierały się o siebie w rytmie muzyki. Pełno spoconych ludzi napierało na nas co jeszcze bardziej utrudniało trzymanie pewnego dystansu między nami. Wróciliśmy do stolika i poleciała następna kolejka. Byłam już nieźle pijana i czułam, że powoli "urywa mi się film". Jeremy uśmiechnął się w stronę tłumu i krzyknął radośnie - O, idzie! Co tak długo stary? - podszedł do mężczyzny który wyłonił się z tłumu i uścisnął mu dłoń klepiąc go przy tym po ramieniu. Nie widziałam twarzy dopóki Jeremy się nie odsunął. Wtedy moje oczy napotkały czekoladowe tęczówki. Te same co cztery lata temu. To była jedyna rzecz, która nie uległa zmianie.
_________________________________________________________________________________
Każdy komentarz jest dla mnie ważny więc trochę smuci mnie to, że widzę wyświetlenia a komentarzy brak.
Co do rozdziału :)
Podaję link do piosenki, granej i śpiewanej przez młodego Thomasa :)
Thomas to urodzony przywódca. Lubi by go słuchano i dostrzegano. Podoba mi się. Elena się upiła, a tam...Thomas. Jestem niezmiernie ciekawa jak zareaguje Tommy i jak to wszystko się potoczy! Czekam na kolejny rozdział, bo przeczytałam już wszystkie i cierpię na brak twojego ff :<
OdpowiedzUsuńWeny życzę ^^
http://lovemeyourpsycholove.blogspot.com/
Dziękuję :) I wzajemnie ;)
OdpowiedzUsuńale frajer z tego byłego szefa ;o zostawił swoją firmę bez słowa wyjaśnienia i sprzedał jakiemuś młodemu knypkowi, który widzi tylko czubek swojego nosa, nie polubiłam Tomasa i prawdopodobnie nie polubię, ale główna bohaterka też niekoniecznie powinna mieć do niego pretensję, bo właściwie, to nie zostawił jej z własnego kaprysu, a jej matka wcale nie zginęła przez niego, no ale to tylko moje zdanie, ogólnie fabuła mi się podoba :3 ale jak zwykle musiałam się do czegoś przyczepić, więc padło na charakter bohaterów :D to ten, do następnego :*
OdpowiedzUsuńhttp://fighteverysecond-fanfiction.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz :)
UsuńŚwietny rozdział.
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do LBA
http://palac-za-soba-mosty.blogspot.com/2015/07/lba.html