niedziela, 5 lipca 2015

Rozdział 4

(Elena)
Spojrzał na mnie widocznie zdezorientowany. Momentalnie otrzeźwiałam, zawstydzona tym w jakim stanie mnie widzi.
- Elena co Ty tutaj robisz? - gdy usłyszałam jego ostry ton, włos zjeżył mi się na głowie.
- To wy się znacie?- Wybełkotał Jeremy, pod wpływem alkoholu strasznie seplenił. Thomas zignorował go, najwidoczniej nie zamierzał spuszczać ze mnie wzroku w najbliższym czasie. Uznałam, że czas najwyższy pójść do domu. Odwróciłam się i wycofałam się chwiejnym krokiem. Dłoń Thomasa wystrzeliła do przodu zaciskając się na moim nadgarstku.
- Puść mnie. - rozkazałam niezbyt miły tonem, jednak Thomas zdawał się tego nie słyszeć. Zabrałam rękę raptownym ruchem próbując wykręcić się z jego uścisku.
- Elena, proszę Cię. - pociągnął za mój nadgarstek przysuwając mnie do siebie. Pachniał jakimiś mocnymi perfumami, podobały mi się. Położyłam dłoń na jego torsie i odepchnęłam się z całej siły co poskutkowało moim upadkiem na ziemię. Wstałam niezbyt zgrabnie i ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że Thomas podąża za mną. Przeciskałam się między ludźmi, chcąc zgubić go w tłumie. Wyszłam z klubu, zimne powietrze uderzyło w moją twarz, orzeźwiając mnie. Żołądek odmawiał współpracy krzycząc, że chce opróżnić swoją zawartość. Wzięłam głęboki oddech mając nadzieję, że mi to pomoże. Wypiłam zdecydowanie zbyt dużo.Głowa zaczęła robić się ciężka, obraz wirował a wszystko wokół zdawało się cichnąć.
- Elena do cholery jasnej. - usłyszałam ostry głos Thomasa. Pewnie gdybym była trzeźwa odpowiedziałabym jakąś kąśliwą uwagą. Z minuty na minutę robiło mi się coraz bardziej słabo.
- Zaraz zemdleję. - wyszeptałam i wtedy moje kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. Runęłam w dół jak szmaciana lalka. Ciepłe ramiona Thomasa oplotły mnie w ostatniej chwili ratując mnie przed upadkiem.
- Elena? Elena, co Ci jest? - usłyszałam zatroskanie w jego głosie a później zapanowała ciemność.

(Thomas)
Siedziałem w biurze rozmyślając o wszystkich zmianach jakie tu wprowadzę. Już na jutro wynająłem firmę przeprowadzkową, która wyniesie te tandetne meble. Zainwestowałem w nowe, teraz wreszcie będzie tu jakoś wyglądać. Właśnie przeglądałem skrzynkę pocztową na moim laptopie kiedy mój telefon zabrzęczał. Zmarszczyłem brwi, kto może pisać o tej godzinie. Przesunąłem palcem po wyświetlaczu i nacisnąłem kwadracik z kopertą. 


Całkiem zapomniałem. Praca zawładnęła moimi myślami... a może to nie praca...może to Elena? Gdy zobaczyliśmy się pierwszy raz po czterech latach byłem na prawdę w szoku. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę. Ja na prawdę nie chciałem jej zostawiać... wcześniej była mi bardzo bliska. Znaliśmy się od urodzenia i serce pękło mi jak dowiedziałem się o przenosinach. Byłem wściekły na ojca, że nie liczy się ze mną, że traktuje mnie jak dziecko, że nie interesują go moje uczucia. Wyprowadziłem się od niego gdy skończyłem osiemnaście lat. Teraz jestem samowystarczalny. Mam masę kasy i to w sumie załatwia całą sprawę. Zarzuciłem na ramiona skórzaną kurtkę, chwyciłem z blatu klucze do samochodu i opuściłem budynek. Noc była dosyć chłodna, drogi były puste. Nacisnąłem pedał gazu i ruszyłem raptownie nabierając prędkości. Kochałem szybką jazdę, nie musiałem się ograniczać, byłem królem jezdni i wszyscy patrzyli na mnie z podziwem. Lubię jak ludzie zwracają na mnie uwagę. Dwóch łysych bramkarzy wyprostowało się na mój widok. 
- Dzień dobry, panie Sangster - przywitali się grzecznie. Kiwnąłem głową i wszedłem do środka. Przeciskałem się przez grona nastolatków szukając swojego przyjaciela. Zakląłem parę razy gdy ktoś nadepnął mi na buta lub pociągnął za kurtkę. Ceniłem sobie przestrzeń osobistą. Dostrzegłem białą czuprynę Niall'a przy stoliku pod ścianą.
 - O idzie! Co tak długo stary?- Jeremy podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń. Był pijany. Spojrzałem ponad jego ramieniem i zaniemówiłem. 
- Elena co ty tutaj robisz? - spytałem ostro. To nie jest miejsce dla niej. Kręci się tu wielu podejrzanych typów i na prawdę nie jest tu bezpiecznie. Spuściła głowę wyraźnie zawstydzona. Przynajmniej to się w niej nie zmieniło, zawsze byłą wstydliwa, uważam, że to urocze. Po paru sekundach odwróciła się i odeszła chwiejnym krokiem. Nie mogę jej na to pozwolić, jest późno, ona jest pijana, jeszcze coś złego się jej stanie. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem jej nadgarstek. 
- Puść mnie. - warknęła. Bolało mnie to, że desperacko próbuje wyrwać się z mojego uścisku. Pociągnąłem ją za rękę. Zaraz potem Elena upadła na ziemię wskutek próby uwolnienia się ode mnie. Poczułem jak mała igiełka wbija się w moje serce. Opuściła lokal a ja pobiegłem za nią. - Ej, Thomas dopiero przyszedłeś! - krzyczał Jeremy ale zignorowałem go. Nie spuszczałem wzroku z dziewczyny przede mną, chyba nie była zadowolona z tego powodu ale nie obchodziło mnie to. Wyszła na zewnątrz i stanęła nieruchomo. Podszedłem do niej chcąc skarcić ją za jej zachowanie. Nie lubiłem jak ktoś odnosił się w stosunku do mnie w ten sposób. Nie lubiłem być ignorowany. 
- Elena do cholery jasnej. - zacząłem ostro. Twarz dziewczyny była biała jak kreda. Elena zachwiała się niebezpiecznie. 
- Zaraz zemdleję. - usłyszałem jej cichy szept. Jej ciało bezwładnie opadło. Wyskoczyłem do przodu łapiąc ją przy samej ziemi. 
- Elena? Elena, co Ci jest? - powiedziałem zatroskanym głosem. Jestem pewien, że na mojej twarzy malowało się przerażenie. Jej powieki opadły a usta rozchyliły się lekko. Potrząsnąłem nią w zamiarze ocucenia. 
- Elena? - wyszeptałem gładząc kciukiem jej policzek. - Cholera- zakląłem od nosem. Jedną ręką złapałem ją pod kolana, drugą usadowiłem na plecach i podniosłem ją delikatnie. Wyglądała jakby zapadła w spokojny sen. Pochyliłem się lekko do przodu by namacać klamkę od samochodu. Otworzyłem szeroko drzwi auta i przytrzymałem je nogą by się nie zamknęły. Ułożyłem Elenę na tylnych siedzeniach upewniając się, że jest jej w miarę wygodnie. Pochyliłem się nad nią i wbiłem wzrok w jej piękną twarz. - Oh... - westchnąłem. Przyłożyłem usta do jej czoła, zostawiając delikatny pocałunek. - Tyle chciałbym Ci powiedzieć... Ale nie mam pojęcia jak. -  Zamknąłem oczy i głośno wypuściłem powietrze, po czym wsiadłem na miejsce kierowcy i odjechałem. 

(Elena)
Poczułam miękki materiał pod opuszkami palców. Leżałam na wygodnym materacu przykryta cienką kołdrą. Umysł wreszcie się obudził lecz ciało nadal było bezwładne. Usłyszałam jak ktoś przechodzi obok, postawił coś na jak się domyślam szafce nocnej. Chwilę później poczułam jak materac ugina się pod ciężarem tej osoby. Otworzyłam powoli oczy, mrużąc je przed rażącym światłem. 
- Wstałaś. - usłyszałam zachrypnięty głos, który bardzo dobrze znałam. Thomas. Rozejrzałam się po pomieszczeniu przyglądając się szczegółom. W sypialni dominowała biel, widać, że upodobał sobie styl skandynawski.
 - Jak się czujesz? - spytał łagodnym głosem. Podciągnęłam się powoli i usiadłam na miękkich poduszkach opierając się o wezgłowie łóżka. Thomas przeszywał mnie wzrokiem, nawet nie mrugnął. 
- Co się stało? - spytałam szeptem rozczesując włosy. Teraz Thomas zanurzył palce w swoich i pociągnął za końcówki. 
- Byłaś pijana. Zemdlałaś. Przyniosłem Cię tutaj. Tak w skrócie. - powiedział i przybrał kamienny wyraz twarzy. Schowałam twarz w dłoniach próbując ukryć zaczerwienione policzki. 
- Zrobiłem Ci śniadanie. - kiwnął głową na stolik nocny. Na talerzu leżały dwa kawałki bekonu i jajko sadzone a obok stała szklanka z sokiem pomarańczowym. 
- Dziękuję. - szepnęłam i chwyciłam szklankę oplatając ją smukłymi palcami. Thomas wpatrywał się we mnie a z każdą minutą jego usta rozciągały się w uśmiechu. Zmarszczyłam brwi wycierając usta. Może byłam brudna od soku? Swoją drogą był przepyszny. Skinęłam głową pytająco a chłopak pogładził palcem  dolną wargę. 
- W zasadzie nic śmiesznego. Chciałem zrobić Ci kanapki z  kremem czekoladowym, pamiętam, że kiedyś go uwielbiałaś. - potrząsnął głową próbując opanować uśmiech. Spojrzałam na niego i wtedy ujrzałam w nim tego chłopca, którego miałam zwyczaj widywać cztery lata temu. Uśmiechnęłam się wtórując mu. Mój umysł znów przenosi się w przeszłość. Jesteśmy w mojej kuchni. Zimne kafelki ochładzają nasze odkryte nogi, jest na prawdę gorąco. Thomas siedzi po turecku obok mnie, trzyma wielki słoik z kremem czekoladowym i grzebie w nim łyżką chcąc wyjeść wszystko, co do kropelki. 
- Tommy, zostaw mi trochę. - mówię a chłopiec od razu podaje mi słój. Chwytam go małymi dłońmi i nakładam na łyżkę pokaźną porcję. Wkładam ją do ust a słodki krem rozlewa mi się po języku. Zamykam oczy i wydaję pomruk zadowolenia. Chłopiec siedzący na przeciwko obserwuje mnie z uśmiechem na twarzy. Przekazuję mu szklany słoik i czekam aż nabierze trochę kremu. On tylko przygląda mi się z zaciekawieniem i chichocze cicho. 
- Co? - pytam marszcząc brwi.
 - Nic, nic - odpowiada nie mogąc opanować śmiechu. -Tylko - pochyla się w moją stronę - masz krem na nosie. - chichocze jeszcze raz i ściera mi krem z twarzy. Uśmiecham się do niego czując jak moje serce szybciej bije. 
- Chodźmy do mnie, mam jeszcze jeden słoik - proponuje odstawiając czyste naczynie na blat. 
- Co jest? - usłyszałam głos Thomasa przywracający mnie do rzeczywistości. Potrząsnęłam głową odganiając wspomnienia. 
- Wszystko w porządku. - posłałam mu delikatny uśmiech, przepełniony smutkiem ale tylko ja o tym wiedziałam.
- To dobrze, muszę z Tobą porozmawiać. 

3 komentarze:

  1. Ten Thomas taki opiekuńczy ^^ A wspomnienie Eleny sprawiło, że mi jakoś się tak milej zrobiło. Wciąż pamięta najlepsze chwile z nim ze swojego dzieciństwa, to urocze! Podoba mi się jak kreujesz silny wizerunek chłopaka.
    Co tu dodać, wspaniały rozdział ^^
    ~Starkweather z bloga http://lovemeyourpsycholove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. naprawdę naprawdę piszemy łącznie, a na pewno na pewno rozdzielnie :D tak na przyszłość :P a rozdział fajny, ale mało się dzieje :P :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) Z tymi dwoma słowami jest chyba najwięcej problemu wśród Polaków :/ Dziękuję, że zwróciłaś uwagę, poprawię się :)

      Usuń

Do komentarzy proszę wklejać linki własnych blogów :) z chęcią zajrzę i również zostawię komentarz.