(musiałam, wybaczcie XD)
niedziela, 19 lipca 2015
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
W związku z tym, że są wakacje i wyjeżdżam nie będę miała możliwości napisania kolejnego rozdziału w najbliższym czasie. Postaram się jednak nie sądzę, że mi się uda. Żebyście nie musiały wchodzić i sprawdzać, czy dodałam już nowy rozdział możecie podać w komentarzu jakąś formę kontaktu ( twitter, e-mail, snapchat...) i tam was poinformuję :) No to chyba tyle, do zobaczenia i udanych wakacji! :)
środa, 15 lipca 2015
Rozdział 6
Drażniący dźwięk dobiegł do moich uszu wybudzając mnie z błogiego snu. Co do cholery?! Podniosłam raptownie głowę, próbując namacać dłonią źródło irytującego brzęczenia. Moje opuszki dotknęły zimnego urządzenia i z impetem rzuciłam nim za siebie. Gdy usłyszałam trzask oznajmiający spotkanie mojej komórki z podłogą zerwałam się na równe nogi i podniosłam ją z ziemi. Był to przestarzały model ale na razie nie stać mnie na nic lepszego. Super, wyświetlacz pękł. Nacisnęłam przycisk menu by sprawdzić czy mechanizm działa jak należy. Wyświetlacz nadal pozostawał ciemny co oznaczało, że telefon wyzionął ducha. Genialnie. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. 9:00, kurwa. Godzinę temu powinnam być w pracy, czemu ten złom zabrzęczał dopiero teraz? Rzuciłam się w stronę szafy wygrzebując czarną obcisłą sukienkę. Pospiesznie wzięłam prysznic i nałożyłam lekki makijaż, że też muszę pracować w biurze. Wpadłam do pokoju jak poparzona, po czym przerzuciłam szafkę z butami do góry nogami, w poszukiwaniu czarnych szpilek. Dobra, później się posprząta, machnęłam ręką na zabałaganiony pokój i wybiegłam z domu wkładając jeszcze po drodze pasujące kolczyki. Kilka razy przebiegłam na czerwonym, w związku z czym spotkałam się z głośnym trąbieniem samochodów. Ludzie trzymacie tyłki w ciepłych samochodach a ja biegnę do pracy na złamanie karku, litości trochę. Wbiegłam do budynku spodziewając się Mary siedzącej w recepcji ale jej nie było, na jej miejscu siedziała młoda rudowłosa kobieta w czarnej, idealnie skrojonej marynarce. Zmarszczyłam brwi zmieszana, widząc jakie zmiany tutaj zaszły. Nie było tu już ciepło i przytulnie. Sterylne biele i ponure szarości może i wyglądały elegancko ale zdecydowanie nie czułam się tu komfortowo. Weszłam do windy. Kolejne zmiany, gdzie się podziała ta pogodna muzyczka, która towarzyszyła gościom odwiedzającym naszą firmę? Drzwi rozsunęły się a ja wydostałam się z metalowej puszki. Moje zdziwienie przybrało ostateczny poziom gdy zobaczyłam, że tam gdzie zwykle siedziałam ja, siedzi kolejna ruda kobieta. Zatrzymałam się, moje stopy zdawały przykleić się do podłoża a głos utknął gdzieś w moim wnętrzu i nie chciał wyjść. O co tu biega? Kobieta odwróciła się w moją stronę, kiedy zauważyła, że stukanie towarzyszące stykaniu się mojego obcasa z podłogą ucichło. Lisica wstała i z uśmiechem podeszła w moją stronę. Zmierzyłam ją wzrokiem, czułam się niezwykle niezgrabna przy jej wąskiej talii i długich smukłych nogach. Zabiłabym by mieć jej figurę. Kobieta była wiele wyższa ode mnie co spowodowało moją jeszcze większą nieśmiałość. El, odezwij się! Splotła przed sobą ręce patrząc na mnie nieco z góry. Moją uwagę przykuła jej fryzura. Jej kucyk był tak mocno spięty, że głowa bolała mnie na samą myśl. Wszystko dopięte na ostatni guzik, no jakżeby inaczej.
- Panna Mason? - spytała i błysnęła białymi zębami. W jej zielonych oczach ujrzałam rozbawienie. Co ją do cholery bawi? Zmierzyła mnie wzrokiem a wredny uśmiech nie opuszczał jej twarzy nawet na chwilę. Uważa się za lepszą? Kiwnęłam głową w odpowiedzi na jej pytanie.
- Proszę usiąść, poinformuję Pana Sangstera, że Pani dotarła. - wskazała na rząd krzeseł stojących pod ścianą. Znów ten fałszywy uśmiech. Podeszła z wdziękiem do dużych mahoniowych drzwi - chyba jedynej ciemnej rzeczy w tym walonym biurze - i zapukała.
- Proszę! - usłyszałam ostry głos Thomasa i wyobraziłam sobie jak poirytowanie błyszczy w jego czekoladowych tęczówkach. Ruda wślizgnęła głowę do jego gabinetu i zawiadomiła, że jestem na zewnątrz po czym zamknęła drzwi i jej wzrok znów spoczął na mnie.
- Pan Sangster zaraz panią przyjmie, zechciałaby się pani nieco odświeżyć? - spytała siląc się na uprzejmy ton. Pokręciłam głową, Boże niech ona sobie pójdzie. Skinęła głową i jakby czytała w moich myślach wycofała się do swojego - właściwie mojego - miejsca. Czekałam tupiąc nerwowo nogą i skubiąc paznokcie. Po krótkiej chwili ciężka powłoka uchyliła się i ujrzałam Thomasa. Uśmiechnął się szeroko na mój widok. Przesunął się robiąc mi przejście i wskazał ręką na wnętrze gabinetu zapraszając mnie. Jeszcze raz rzuciłam spojrzenie na rudą kobietę po czym weszłam do pomieszczenia a drzwi zatrzasnęły się.
- Cieszę się, że Cię widzę. - zaczął - od piętnastu minut próbuję się do Ciebie dodzwonić. - zmarszczył brwi. Oparł się o swoje biurko i wlepił we mnie ten swój przeszywający wzrok.
- Nie mam telefonu - przyznałam. Chłopak zmarszczył brwi i już otwierał usta, żeby coś powiedzieć ale przerwałam mu.
- Co tu się dzieje? - pokręciłam głową i spojrzałam na niego oczekując wyjaśnień.
- O czym mówisz? - był oazą spokoju. Jak on to robi do cholery? Na pewno widzi, że jestem zdenerwowana. Ignorant.
- O czym mówię?! - wybuchłam. Muszę nauczyć się trzymać emocje na wodzy. Chłopak wydawał się niewzruszony całą tą sytuacją. Jego palec wskazujący poruszał się po dolnej wardze, czekał na rozwój sytuacji.
- Co się tutaj dzieje? Gdzie jest Mary, gdzie są wszyscy pracownicy? I co tu robią te rude lale? - założyłam ręce na piersiach czekając na odpowiedź. Dłonie chłopaka mocniej zacisnęły się na krawędzi blatu. Thomas obdarzył mnie chłodnym spojrzeniem po czym odepchnął się od biurka i w mgnieniu oka znalazł się centymetry ode mnie. Moja pewność siebie momentalnie uleciała, ręce opadły mi wzdłuż tułowia a ciało instynktownie cofnęło się do tyłu. Pochylił się nade mną a ja wstrzymałam oddech.
- Nie tym tonem. - powiedział a jego głos był niższy niż zazwyczaj. Dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa ale dzielnie mierzyłam się z jego spojrzeniem. Thomas podszedł jeszcze bliżej, górował nade mną wzrostem, jego sylwetka była jeszcze bardziej przytłaczająca. Nie dam rady. Odwróciłam się i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi, ale nie byłabym sobą gdybym kilka razy nie potknęła się o własne nogi. Chłopak stał w miejscu nie ruszając się nawet o centymetr, byłam wdzięczna w pewnym sensie. Już chciałam nacisnąć klamkę kiedy usłyszałam ciche kliknięcie. Westchnęłam cicho nie mogąc uwierzyć w całą tą sytuację. Odwróciłam się powoli, wzrokiem szukając sylwetki chłopaka. Jego ciało znów było oparte o biurko, a w jego dłoni zauważyłam małe urządzenie. Thomas uśmiechał się triumfalnie obracając między palcami pilocik. Przymrużyłam oczy posyłając mu mordercze spojrzenie, zdawał się tego nie zauważyć.
- Podejdź do mnie. - znów wydaje polecenia, ugh. Podeszłam do niego z grymasem na twarzy. Im dłużej będę mu się stawiać tym dłużej będzie mnie tu trzymał.
- Przydałoby się zrobić coś z tymi Twoimi niewyparzonymi ustami. - szepnął a jego oczy zatrzymały się na moich wargach. Zarumieniłam się i spuściłam głowę mając nadzieję, że włosy zakryją mi zaczerwienione policzki. Jest taki...bezpośredni. Thomas pociągnął mnie za podbródek zmuszając bym na niego spojrzała.
- Jesteś taka nieposłuszna. - zmarszczył brwi i przekręcił głowę w prawą stronę jakby chciał przyjrzeć się mi pod innym kontem.
- Zawsze byłam. - szepnęłam ledwo słyszalnie a jego oczy pociemniały.
- Racja. - dziwny błysk przemknął przez jego tęczówki. Poczułam ssanie w żołądku i skrzywiłam się. Zapomniałam, że nie jadłam śniadania. Zaraz potem usłyszałam głośne burknięcie. Thomas zmarszczył brwi i rzucił mi pytające spojrzenie.
- Jadłaś coś dzisiaj? - spytał z nutką troski w głosie. Pokręciłam przecząco głową i złapałam się za brzuch czując kolejne, nieprzyjemne ssanie. Thomas chwycił mnie za ramię i poprowadził w stronę wyjścia. Wychodzimy? Usłyszałam ciche kliknięcie oznajmiające cofnięcie blokady i już chwilę potem byliśmy na korytarzu. Zielone oczy dopadły nas momentalnie i zeskanowały z zaciekawieniem.
- Kayla, ja i panna Mason wychodzimy. Nie chcę słyszeć żadnego telefonu dopóki nie wrócę. Jasne? - powiedział formalnym, chłodnym głosem i nie czekając na jej odpowiedź złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wind. Spojrzałam przez ramię, Ruda stała tam i przyglądała się nam a w jej oczach płonęła zazdrość. A masz, kretynko!
- Panie przodem. - powiedział chłopak puszczając moją rękę. Wskazał na wnętrze metalowej puszki, pokazując bym weszła. Drzwi do windy zatrzasnęły się za nami. Staliśmy tylko we dwoje w małej, zamkniętej przestrzeni. Spojrzałam na Thomasa, uśmiechnął się pod nosem gdy zorientował się, że się na niego gapię. O kurczę. Spuściłam głowę zawstydzona. Thomas złapał moją dłoń i ścisnął ją lekko. Próbował dodać mi poczucia odwagi?
- Ah te windy. - powiedział a rozbawienie błysnęło w jego tęczówkach. Kąciki jego ust drżały. usilnie próbował powstrzymać uśmiech. No dalej, pozwól zobaczyć mi ten piękny uśmiech. Usłyszałam ciche piknięcie oznajmiające zatrzymanie windy. Westchnęłam cicho i nerwowo przygryzłam wargę. Właściwie gdzie idziemy? Wyszliśmy w ciszy przed budynek, ręka Thomasa znów chwyciła moją, ciągnąc mnie za sobą. Otworzył drzwi samochodu i pomógł mi wsiąść, ah przeklinam tę moją niezdarność. Gdyby nie ta jego pomocna dłoń wylądowałabym na chodniku, a tak tylko bardzo, powtórzę, bardzo niezgrabnie ale wsiadłam do środka. Uśmiechnęłam się nieśmiało. Thomas obiegł samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. Poczułam ulgę jak włączył radio, nie będę musiała się odzywać. Usłyszałam dźwięk trąbki i od razu rozpoznałam melodię, lubię tą piosenkę! Zaczęłam kołysać się na boki w rytm muzyki, zamknęłam oczy by skoncentrować się bardziej. Kiedy w końcu uchyliłam powieki Thomas wpatrywał się we mnie z wyraźnym rozbawieniem. Jego tęczówki wwiercały się w moje nie ustępując. Momentalnie zawstydziłam się a moje policzki zalał róż. Och, czemu on mnie onieśmiela?
- Onieśmielam Cię? - czy on czyta mi w myślach? Tak, cholernie mnie onieśmielasz. Uśmiechnął się, widocznie moja cisza była dla niego wystarczającą odpowiedzią. Piosenka zbliżała się do refrenu, mojej ulubionej części utworu. Thomas wlepił wzrok w drogę, och dzięki Bogu. Teraz mogłam obserwować go do woli. Rękawy marynarki były podciągnięte ukazując jakiś drogi zegarek. Przeskanowałam go wzrokiem od góry do dołu chłonąc widok. Jest taki przystojny. Elena, przestań!
- Do you need me? Do you think I'm pretty? Do I make you feel like cheating? - jego piękny głos rozbrzmiał w całym samochodzie. Zarumieniłam się kiedy sens tej kwestii przetworzył się w moim mózgu. To tylko słowa piosenki Elena. Chłopak zauważył moje zaczerwienione policzki i puścił mi oko, co sprawiło, że ich kolor jeszcze bardziej się pogłębił.
- Słodka jesteś, kiedy się rumienisz - wyszeptał i jestem pewna, że zrobił to specjalnie bo kolejna fala gorąca przelała się przez moją twarz. Zaśmiał się cicho a moje serce podskoczyło, kiedy zauważyłam jak błysnął białymi zębami. Boże, ten jego pełny, chłopięcy uśmiech. Zapiera dech w piersiach, niepodważalnie. Podjechaliśmy pod jakąś knajpę. Wyjrzałam przez okno zapoznając się z okolicą. Była piękna, tam gdzie Thomas mnie zabiera zawsze jest pięknie. Wysiadłam z samochodu a moje ciało omiotło zimne powietrze. Wzdrygnęłam się kiedy ciarki przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa. Czemu do cholery nie pomyślałam o marynarce? Byłam kompletnie zaskoczona kiedy poczułam ciepły materiał opadający na moje ramiona. Do moich nozdrzy doszedł cudowny zapach, który znałam już od kilku dni. Zapach papierosów i perfum, pociągający jak jasna cholera. Przyjęłam okrycie bez sprzeciwień, na co Thomas uśmiechnął się zwycięsko. Przewróciłam oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami. - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Zmarszczyłam brwi ale postanowiłam się nie odgryzać. Weszliśmy do lokalu. Och jak ciepło. Pod koniec października coraz częściej powiewa chłodem. Mój wzrok namierzył kominek i dziecięca radość rozlała się w moim wnętrzu pobudzając mnie do życia. Rozsiadłam się wygodnie w fotelu rozkoszując się ciepłem bijącym od roztańczonych ognistych płomieni. Thomas znów przeszywał mnie wzrokiem, jednak tym razem nie mogłam wyczytać z nich żadnych emocji.
- Dzień Dobry, panie Sangster. - powiedziała kelnerka, i och jaka niespodzianka kolejna rudowłosa. Tak swoją drogą, serio, tu też go znają? Thomas skinął głową, widać było, że jej się podoba. Poczułam ukłucie zazdrości gdy wlepiała w niego te swoje zielone ślepia, ugh idź już. Jednak poczułam ulgę gdy zauważyłam, że jego cała uwaga skupiona jest na mnie. Ha! Kobieta położyła menu na stoliku i odeszła od stołu kręcąc tyłkiem. Wywróciłam oczami, żałosne. Otworzyłam kartę i przeleciałam wzrokiem po wyborze dań. Widząc ceny wybałuszyłam oczy i z trudem powstrzymywałam się przed otwarciem ust. Od razu straciłam apetyt, oh nie stać mnie nawet na deser. Odłożyłam kartę dań na stolik. Thomas podniósł wzrok znad swojej i podniósł brew.
- Wybrałaś już coś?- spytał. Wpatrywał się we mnie jak zazwyczaj zachowując kamienną twarz. Pokręciłam przecząco głową i uśmiechnęłam się lekko zasłaniając brzuch rękoma, och błagam wytrzymaj jeszcze trochę bez jedzenia.
- Nie jestem głodna. - odpowiedziałam cicho. Thomas opuścił z trzaskiem kartę a jego szczęka się napięła. Jest zły? Wyluzuj...
- Daję Ci pięć minut na wybranie sobie jakiejś pozycji z menu. - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Nie stać mnie na żadne z dań. Nic nie kupię i będzie musiał to przyjąć do wiadomości. Westchnął głośno widząc, że nie zamierzam wykonać jego polecenia. Przywołał kelnerkę gestem ręki a ta w mgnieniu oka zmaterializowała się przy stoliku. Szybka jest.
- Poproszę bliny z łososiem, awokado i kremem z wasabi - powiedział a formalność przeszywała jego głos. Cholera, niech przestanie. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Ja dziękuję. - powiedziałam cicho i uśmiechnęłam się próbując przekonać samą siebie, że nie jestem głodna. Oczy kelnerki błysnęły rozbawieniem, och.... Szczęka Thomasa napięła się uwydatniając kości policzkowe, znowu się denerwuje. Nabrał powoli powietrza a później również niespiesznie je wypuścił.
- Dwa razy. - kelnerka zapisała na kartce zamówienie i odeszła od stolika zostawiając nas samych. Cholera, nie mam pieniędzy!
- Mówiłam, że dziękuję... - powiedziałam nerwowo. Thomas pochylił się nad stołem z wielką gracją a ja wciągnęłam szybko powietrze zatrzymując je w płucach.
- Znowu mi się sprzeciwiasz. Jesteś strasznie uparta. - Usiadł i rozsiadł się wygodnie w fotelu. Jego łokieć leżał na podłokietniku a palec wskazujący masował jego dolną wargę.
- Nie mam pieniędzy. Nie stać mnie na to co zamówiłeś. - przyznałam nieśmiało czerwieniąc się. Przekręcił głowę przyglądając mi się z zaciekawieniem, irytacją? Nie wiem. Och... przykro mi, że nie jestem tak bogata jak ty.
- Myślałaś, że pozwolę Ci zapłacić? - zmarszczył brwi, był widocznie zdziwiony. Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem i uniosłam brew.
- Naprawdę masz o mnie tak złe zdanie? - spytał i zrobił minę jakby brak mojej odpowiedzi sprawiał mu fizyczny ból. Nie wiedziałam co miałam odpowiedzieć. Pokręciłam przecząco głową bardzo powoli. Zdawało się, że jego ciało rozluźniło się,i dopiero teraz można było zauważyć jak spięty był. Skubałam nerwowo swoje paznokcie, zapanowała niezręczna cisza. Moje myśli szybowały gdzieś daleko, aż w końcu zatrzymały się na pracy. Odtwarzałam wydarzenia z biura, te wszystkie rude kobiety, brak moich znajomych, te zmiany. Zmarszczyłam brwi zagłębiając się w swoich rozmyśleniach.
- Coś Cię męczy. O czym tak gorączkowo rozmyślasz? - spytał Thomas a ja wzdrygnęłam się lekko, przywołana do rzeczywistości.
- O n..niczym - zająkałam się, cholera. Thomas był widocznie usatysfakcjonowany tym jak jego obecność na mnie działała.
- Elena, onieśmielam Cię? - Co za głupie pytanie. Jasne, że tak. Ta jego dominacyjna aura była niemal przytłaczająca. Znów pokręciłam głową przecząc własnym myślom.
- Co się stało w pracy? - zapytałam odważnie. Thomas poprawił się na fotelu, rozsiadając się jeszcze wygodniej. Nasza rozmowa skręcała na biznesowy tor, co było jednoznaczne z tym, że jest w swoim żywiole. W jego oczach dostrzegłam dziwny błysk... podekscytowania?
- Co ma pani na myśli, panno Mason? - Och, czemu tak formalnie. Znamy się od tylu lat a on wyjeżdża mi z panną Mason, błagam.
- Mam na myśli te zmiany, rudowłose kobiety, brak moich starych znajomych... - powiedziałam kiwając głową przy każdej wymienianej rzeczy. Thomas uśmiechnął się delikatnie ale uśmiech ten nie dotknął jego tęczówek.
- Masz coś do rudych dziewczyn? - spytałam podejrzliwie gdy nie odpowiedział. Zmarszczyłam brwi przyglądając mu się uważnie. Pokręcił głową uśmiechając się, lecz nie był to jeden z tych uśmiechów, które przyprawiały mnie o zawrót głowy. Kelnerka przyniosła nasze dania, pachniało pysznie. Mój brzuch zaburczał przeraźliwie. Och a jakie pyszne!
- Nie, Elena, nie mam nic do rudych kobiet. A co do firmy, wprowadziłem parę zmian - wzruszył ramionami.
- Zwolniłeś wszystkich dotychczasowych pracowników? - zadałam pytanie, które najbardziej mnie trapiło. Jeśli tak, to znaczy, że straciłam pracę.
- Nie. - odpowiedział i odkaszlnął. Och, jaka ulga. Moje ciało wyraźnie się odprężyło po usłyszeniu tego co chciałam usłyszeć i głośno wypuściłam z siebie powietrze.
- Przeniosłem ich. - wyjaśnił. To znaczy, że mnie też? - Ale dla Ciebie mam inna ofertę. - on serio czyta mi w myślach. - Chciałbym, żebyś została moją osobistą asystentką. - Co?! Nie!
- Co? - konsternacja, tylko to można było wyczytać z mojej twarzy.
- Zaczynasz od jutra. - Och, skąd ma pewność, że się zgodzę? Pewnie zdaje sobie sprawę, że nie mam wyjścia... Otworzyłam usta by mu się sprzeciwić ale spiorunował mnie wzrokiem. Taka moja natura, co chwila się stawiam. Moja niezależność cierpi. Gościu totalnie mnie zdominował. Jego telefon zadzwonił a on nie odrywając ode mnie wzroku przycisnął go do ucha.
- Halo! - powiedział z irytacją w głosie a ja aż podskoczyłam na fotelu słysząc jego chłodny ton. Tak traktuje swoich pracowników i chce bym była jego asystentką? Przełknęłam głośno ślinę, na samą myśl o tym strach wypełnia moje ciało. Po krótkiej chwili rozłączył się i zamknął oczy próbując się uspokoić. Och, nie lubię go wkurzonego. Spuściłam wzrok nie chcąc doświadczać jego chłodnego spojrzenia.
- Idziemy. Odwiozę Cię do domu. - podniósł się raptownie i rzucił na stół pieniądze. Zdecydowanie więcej niż wynosił rachunek. Byłam zdziwiona nagłym zwrotem akcji. Wstałam niepewnie i od razu poczułam jego dłoń w swojej.
- No chodź. - poganiał mnie ciągnąc w stronę samochodu. No idę, idę. Podróż przebiegła w kompletnej ciszy, nie licząc kilku westchnień z mojej strony. Kilka razy spłonęłam rumieńcem kiedy Thomas przyłapał mnie na gapieniu się, ale co poradzę na to, że jest tak przystojny. Zaparkował samochód pod moim blokiem i wysiadł z samochodu bez słowa. Nawet nie próbowałam otwierać drzwi, wiedziałam, że są zamknięte. Złapałam Thomasa za rękę, gdy pomagał mi wygramolić się z samochodu.
- Cóż za gracja. - powiedział a jego ton zdradzał rozbawienie. Nikły uśmiech zamajaczył na jego ustach ale zaraz zniknął. Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej drzwi wejściowych. Nie! Nie chcę, żeby sobie poszedł. Wspięłam się na trzy niskie schodki prowadzące do wejścia i odwróciłam się by się pożegnać.
- Odprowadzę Cię do mieszkania. - powiedział i otworzył drzwi od klatki wskazując gestem ręki bym weszła pierwsza. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc czego mam się spodziewać. Szliśmy w ciszy co było trochę niezręczne ale cały czas czułam jego oszałamiający zapach, który pozwalał mi się zrelaksować. Wspinaliśmy się po schodach słysząc głuchy stukot moich szpilek. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania uśmiechnęłam się smutno, nie chcę, żeby szedł. Stał na przeciwko mnie, skanując mnie wzrokiem. Spojrzałam na jego oczy, zabłyszczały groźnie na co zachłysnęłam się powietrzem. Thomas zrobił krok do przodu, nasze ciała praktycznie się stykały. Podniósł rękę i złapał mnie za kark a drugą objął mnie w talii przyciągając bliżej siebie. Wszystko działo się tak szybko! Raptownie naparł na moje usta, a ja przysięgam, upadałabym gdyby nie to, że mnie trzymał. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze i chwilę potem czułam jak łapczywie odkrywa zakamarki wnętrza moich ust. Nasze języki toczyły walkę przyjemnie się o siebie ocierając.
- Tommy. - Jęknęłam cicho gdy poczułam jego ręce na moich udach. Uniósł mnie na co instynktownie oplotłam nogi wokół jego bioder. Pocałunek był tak intensywny, że powoli zaczynało braknąć mi tchu. Wplotłam palce w jego włosy pociągając lekko, są takie miękkie! Już teraz wiem, że mogłabym miętolić je cały czas. Thomas przygryzł moją wargę i pociągnął lekko po czym oderwał się ode mnie i oparł swoje czoło o moje. Dyszał ciężko próbując uregulować oddech. Szczerze, też miałam z tym problem.
- Bałem się, że już nigdy nie usłyszę tego z Twoich ust.
_________________________________________________________________________________
Link do piosenki : [KLIK]
Przepraszam za wszelkie opóźnienie ale rodzina w odwiedziny przyjechała i chciałam spędzić z nimi trochę czasu.
Co do rozdziału, muszę przyznać, że pisanie go szło mi bardzo opornie, praktycznie zmusiłam się by go dokończyć i szczerze średnio mi się podoba ale nie chciałam byście dłużej czekali.
Także, miłego czytania :) Może komuś jednak przypadnie do gustu.
Do następnego! x
czwartek, 9 lipca 2015
Rozdział 5
Spuściłam głowę skupiając wzrok na splecionych dłoniach. Nerwowo skubałam paznokcie mając nadzieję, że...no nie wiem, zniknę? Chłopak wwiercał we mnie swoje spojrzenie sprawiając, że moje policzki przybrały barwę szkarłatu. Kiedy odważyłam się podnieść wzrok, napotkałam brązowe tęczówki, które jak mi się zdawało, chwilę wcześniej były troszkę jaśniejsze. Thomas siedział obok nieruchomo, wydawało się, że szuka odpowiednich słów.
- Przepraszam. - zachrypnięty głos chłopaka przerwał dudniącą w uszach ciszę. Podniosłam raptownie głowę, byłam zdziwiona, z tych wszystkich możliwych słów, które mogły paść tych spodziewałam się najmniej. Przekrzywiłam lekko głowę przyglądając mu się z zaciekawieniem.
- Za co? - wyszeptałam. Nie było mnie stać na głośniejszy ton. Nie wiem czemu, ale obecność Thomasa strasznie mnie onieśmielała. No i muszę przyznać, że było mi głupio. Zaopiekował się mną, kiedy równie dobrze mógł zostawić mnie na ulicy. Nie musiał mi pomagać a jednak to zrobił. Jestem mu bardzo wdzięczna, wstyd mi za moje wcześniejsze zachowanie.
- Za wszystko. - spojrzałam na niego, miałam wrażenie, że jego usta drżą lekko. Nie, to nie możliwe.
Chłopak poderwał się z łóżka i splótł ręce na karku ciągnąc za włosy. Spacerował po sypialni a mój wzrok podążał za nim.
- Za to, że Cię zostawiłem. Za to, że się nie odezwałem. Za to, że się nie pożegnałem i za to, że musiałaś być sama przez całe, pieprzone cztery lata. - wyrzucił z siebie po czym przykucnął przy łóżku.
- Obwiniałem się o to każdego dnia, każdego pieprzonego dnia, że nie było mnie przy Tobie kiedy tego potrzebowałaś. Elena, ja wiem co wydarzyło się tego dnia kiedy wyjechałem i wiem, że winisz mnie za to. - moje policzki mokły od spływających, słonych łez. Pociągnęłam nosem, wspomnienia, o których chciałam zapomnieć uporczywie wdzierały się do mojej głowy.
- Wiem, że czasu już nie cofnę, ale przepraszam. Przepraszam. - jego oczy również zaszły łzami, wyglądał jak mały chłopiec, chłopiec, którego miałam w zwyczaju widywać cztery lata temu. Z moich ust wyrwał się cichy szloch, schowałam twarz w dłoniach.
- Elena, proszę odezwij się. Powiedz coś, błagam. - słyszałam jego zdesperowany głos i miałam wrażenie, że jego potrzeba dominacji, która widziałam w pracy odeszła w zapomnienie. Ale jak w takiej chwili mogłabym powiedzieć cokolwiek? Thomas chwycił mnie delikatnie za ramiona próbując wydusić ze mnie jakiekolwiek słowa. Ja tylko siedziałam i płakałam, płakałam jak cztery lata temu... Po krótkiej chwili chyba zrozumiał, że nie zamierzam się odezwać. Zsunął ze stóp swoje czarne conversy i wspiął się na materac. Łóżko zaskrzypiało cicho, umilkło kiedy usiadł obok mnie. W tamtym momencie moje serce pękało na nowo, a moje rozemocjonowane ciało trzęsło się. Poczułam jak silne ramiona Thomasa oplatają moje ciało, a jego broda zostaje oparta na mojej głowie.
- Ciii, przepraszam, nie chciałem..- wyszeptał uspokajająco. Siedzieliśmy w uścisku dobre dwadzieścia minut zanim mój oddech przybrał w miarę normalne tempo. Bawiłam się sznurkami od jego bluzy miętoląc je między palcami. W sypialni panowała kompletna cisza, ale nie taka niezręczna, ta była przyjemna.
- Chciałbym Ci to jakoś wynagrodzić. - szepnął Thomas pocierając moje ramię. Nie odezwałam się, pozwoliłam mu kontynuować. Słyszałam jak przełyka ślinę, jego jabłko Adama poruszyło się.
- Chcę Cię dziś zabrać w pewne miejsce. - oznajmił cicho i spuścił głowę by na mnie spojrzeć. Uniosłam oczy ku górze i ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. W tamtym momencie cała złość odpłynęła. Teraz dopiero zdałam sobie sprawę jak bardzo za nim tęskniłam.
* * *
Wyszłam z domu punkt osiemnasta. Thomas już tam czekał, no jasne, nigdy się nie spóźniał. Stał oparty o samochód a jego wzrok podążał za mną śledząc uważnie moje ruchy. Miał na sobie czarne rurki, czarne conversy, biały t-shirt i czarną kurtkę, oh dużo czarnego. Wyglądał tak zwyczajnie a jednak w jakiś sposób pociągająco. Uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę, przy nim mój sweter w kolorze pudrowego różu wyglądał jeszcze zwyczajniej. Thomas odepchnął się od samochodu i zrobił krok w moją stronę. Wstrzymałam oddech, nie mam pojęcia czemu ale czułam się w jego towarzystwie...inaczej, szczególnie w miejscach publicznych. Jego dłoń wysunęła się do przodu w poszukiwaniu mojej a gdy w końcu się odnalazły przez moje ciało przeszły ciepłe iskry. Splótł nasze palce i poprowadził mnie w stronę samochodu. Otworzył drzwi i pomógł mi wsiąść pochylając się nade mną w poszukiwaniu pasa.
- Dam radę sama. - uśmiechnęłam się delikatnie odsuwając jego dłonie. Zmarszczył brwi ale nie odsunął się. Już zaczyna pokazywać swoją dominację. Wszyscy którzy mnie znają wiedzą, że jestem osobą, która nie lubi słuchać poleceń a co dopiero je wykonywać. Westchnęłam głośno tym razem nie sprzeciwiając się temu co robi. Uśmiechnął się wyraźnie zadowolony i zapiął mój pas po czym przeszedł szybkim krokiem przed maską i wsiadł na miejsce kierowcy. Położył ręce na kierownicy zaciskając je tak mocno, że kostki pobielały. Jego szczęka napięła się a wzrok ani na chwilę nie opuszczał jezdni. Jechaliśmy szybko, obraz za oknem rozmazywał się bardziej niż zwykle. Chwyciłam się rączki, które była przymocowana z wewnętrznej strony samochodu, oh zdecydowanie za szybko. Thomas odwrócił głowę w moją stronę i zwolnił nieco widząc mój strach. Bąknęłam ciche "dziękuję" i spuściłam wzrok na palce.
- Opowiedz mi wszystko co działo się przez te cztery lata - głos Thomasa przerwał ciszę panującą w aucie.
- Eee... Więc opiekę nade mną przejęła ciocia Renee - zaczęłam cicho jąkając się trochę. Tylko nie płacz Elena, tylko nie płacz. - Musiałam sprzedać dom, wszystko co miałam... ciocia powtarzała, że nie ma pieniędzy by na mnie łożyć. - kontynuowałam a głos drżał mi niemiłosiernie. Nie lubiłam o tym rozmawiać, właściwie nie wiem czemu o tym mówię, ale chyba powinien wiedzieć... Spojrzałam na niego, słuchał uważnie skupiając się na mojej wypowiedzi. - później powiedziała, że nie niesie więcej tego kundla... więc musiałam oddać Lucy - otarłam oczy bo łzy uparcie próbowały wydostać się na zewnątrz. Thomas znów zacisnął ręce na kierownicy widząc smutek emanujący z mojej osoby.
- Spokojnie Elena... Proszę Cię nie płacz. - kciukiem otarł delikatnie łzę spływającą powoli po policzku. Uśmiechnęłam się słabo próbując poprawić sobie nastrój.
- Mam nadzieję, że spodoba Ci się to miejsce - powiedział Thomas z podekscytowaniem. Bogu dzięki, że zmienił temat.
- Gdzie właściwie jedziemy? - spytałam próbując rozpoznać jakikolwiek obiekt przewijający się za oknem ale nie dostałam odpowiedzi. Nigdy nie byłam w tej części Dallas, okolica wyglądała na dość bogatą. To określenie jest zdecydowanie sprzeczne z moją osobą. Samochód zatrzymał się a ja rozdziawiłam usta w podziwie. Staliśmy przed dużym białym budynkiem, na moje oko miał około czterech pięter. Z przodu wyglądał jak rzymski panteon. Kilka kolumienek, za którymi kryło się wejście podtrzymywało trójkątny daszek. Wygląda to niczym budowa z klocków, zachichotałam w duchu w odpowiedzi na moje wyobrażenia. Thomas obserwował moją reakcję wyraźnie dumny ze swojego wyboru.
- Czy to... galeria sztuki? - spytałam nie mogąc napatrzeć się na piękną budowlę. Thomas złapał mnie za rękę i pociągnął lekko w stronę wejścia.
- Dzień dobry panie Sangster - przywitał go, jak mi się wydaję ochroniarz. Thomas skinął głową i przepuścił mnie w drzwiach. Co jest, czemu wszyscy go znają? W środku było jeszcze piękniej. Wysoki sufit w kształcie kopuły wyglądał nadzwyczaj majestatycznie, a ściany, które były pokryte lustrami optycznie powiększały i tak wielkie pomieszczenie. Spojrzałam na Thomasa, on również rozglądał się dookoła lecz jego twarz nie wyrażała euforii w porównaniu do mojej. Zmarszczyłam brwi i pociągnęłam lekko jego rękę. Spojrzał w dół dając mi możliwość ponownego wejrzenia w te piękne oczy.
- Nie podoba Ci się? Nie Twoje klimaty? - spytałam zmartwiona, mógł wybrać coś co obojgu by się podobało.
- Nie, jest cudownie, naprawdę. - uśmiechnął się ale wiedziałam, że to wyjście nie będzie dla niego tak wielką frajdą jak dla mnie. Podeszliśmy do kas, za ladą siedziała piękna rudowłosa kobieta. Wstała kiedy podeszliśmy bliżej i grzecznie skinęła głową
-To zaszczyt gościć pana ponownie, panie Sangster - jej melodyjny głos dobiegł do moich uszu. To wy się znacie? Zaraz, zaraz...ponownie? Zmarszczyłam brwi, mój wzrok co chwila spoczywał to na jednym to na drugim z nich. Rudzielec zdawało się w ogóle nie zarejestrowała mojej obecności. Thomas oparł się jednym ramieniem na wysokiej ladzie i spojrzał na nią surowo.
- Powiedz mi Elizabeth, czy kadra pracownicza działa zgodnie z moimi poleceniami? - spytał ostro. Z jego poleceniami? No nie gadajcie, ta galeria należy do niego? Kobieta pobladła na twarzy, teraz jej piegi były bardziej widoczne.
- Ja, ja... wydaję mi się, że tak proszę pana - powiedziała nerwowo. Miło wiedzieć, że nie tylko ja zachowuję się tak gdy Thomas staj się...taki.
- Nie jestem zadowolony. Przekaż innym, że będę tutaj w następnym tygodniu i wszyscy mają się stawić na zebraniu personelu. - powiedział i uśmiechnął się pod nosem, widząc reakcję dziewczyny.
- A teraz poproszę bilety, dla dwojga. - wyraźnie podkreślił drugą część zdania i przyciągnął mnie bliżej siebie. Elizabeth, bo tak chyba nazywała się kobieta za ladą dopiero teraz zauważyła moją obecność. Przeszyła mnie zimnym wzrokiem, jej spojrzenie było tak intensywne, że przegrałam z nim spuszczając głowę. Wcisnęła na urządzeniu kilka przycisków i położyła na blacie dwa bilety, uśmiechając się w stronę Thomasa. Czy ona z nim flirtuje? Kobieto, on przed chwilą powiedział, że nie podoba mu się Twoja praca. Thomas spojrzał na mnie i obdarzył mnie ciepłym uśmiechem na co stado motyli w moim brzuchu pobudziło się do życia. Zacieśnił uścisk dłoni jakby bał się, że się mu wyślizgnę i poszliśmy w stronę pierwszej sali.
- To twoja galeria? - spytałam cicho. Skinął głową. Komunikacja to podstawa, panie Sangster.
- Dlaczego ją kupiłeś? - Byłam ciekawa skąd ma tyle pieniędzy ale postanowiłam o to nie pytać. Nie wydaję mi się, żeby był skory do dzielenia się takimi informacjami.
- A czemu nie. - usłyszałam irytację w jego głosie i postanowiłam się więcej nie odzywać.
Weszliśmy do środka, znajdowało się tu pełno obrazów abstrakcyjnych, sztuka nowoczesna. Z zaciekawieniem przyglądałam się najmniejszym szczegółom, próbując wyczytać z nich emocje autora.
- Jackson..
- Pollock - dokończyłam pierwsza. Thomas uśmiechnął się i stanął bliżej. Wiedział, że kocham sztukę, zabranie mnie tutaj było strzałem w dziesiątkę. Podeszłam do kolejnego obrazu, autorem również był Pollock.
- The deep , namalowany w 1953 - szepnęłam przyglądając się bliżej, zawsze chciałam zobaczyć ten obraz na żywo, był jednym z moich ulubionych. Thomas rejestrował moje ruchy nie spuszczając mnie z oka.
- Czemu tak na mnie patrzysz? - spytałam i uśmiechnęłam się. Zakłopotanie przez chwilę malowało się na jego twarzy ale zaraz potem wszystko wróciło do normalnego stanu rzeczy.
- Bo jesteś piękna. - powiedział pewnym głosem a jego wzrok nie opuszczał mojej twarzy. Zarumieniłam się i zawstydzona spuściłam wzrok. Moje oczy podziwiały białą podłogę, kiedy w pole widzenia wdarły się czubki czarnych conversów. Podniosłam wzrok, Thomas stał na przeciwko mnie, bardzo blisko. Jego dłonie odnalazły moje i splotły je w uścisku. Napotkałam oczy Thomasa, skanowały mnie uważnie.
- Tyle chciałbym Ci powiedzieć. - zachłysnęłam się powietrzem, czemu on tak na mnie działa?!
- Więc.. więc powiedz - szepnęłam i zwilżyłam usta językiem. Thomas pochylił się, jego usta były kilka centymetrów od mojego ucha. Przymknęłam oczy rozkoszując się naszą bliskością.
- Ale jeszcze nie mogę - szepnął, a jego głos był pociągająco ochrypły. Chłodne powietrze oplotło moje ciało kiedy Thomas odsunął się.
- Mam dla Ciebie niespodziankę. Właściwie to dwie. - spojrzał na mnie, zmarszczyłam brwi nie wiedząc czego mam się spodziewać. Poszłam za nim niepewnym krokiem. Stanął przed następnymi drzwiami, oparł się o nie plecami i spojrzał się na mnie.
- Zamknij oczy - powiedział, zmarszczyłam lekko brwi ale postanowiłam dostosować się do jego prośby, właściwie to było polecenie. Momentalnie wyostrzyły się wszystkie moje zmysły. Poczułam jak chwyta moją dłoń, później usłyszałam ciche kliknięcie towarzyszące naciśnięciu klamki i skrzypnięcie drzwi. Zimne powietrze wyleciało z pomieszczenia a przez moje ciało przeszły dreszcze. Ręką Thomasa pociągnęła moją wprowadzając mnie do środka. Przeszłam piętnaście kroków i wtedy Thomas zatrzymał mnie. Stanął za mną, umieścił głowę nad moim ramieniem a później szepnął cicho, że mogę otworzyć oczy. Moje powieki rozchyliły się powoli przystosowując wzrok do jasności, która panowała w tym pomieszczeniu. Stałam tam mocno zszokowana, moje usta otworzyły się a oczy powiększyły swój rozmiar blisko dwukrotnie. Nie mogłam się ruszyć, moje mięśnie zastygły, czułam jak fala szczęścia przepływa przez moje ciało. Co widziałam? Stałam przed wielkim płótnem na około 2,5 metra wysokości. Na płótnie był naniesiony szkic. Obraz przedstawiał chłopca z potarganą czupryną i dużymi, ładnymi oczami. Gdzieś w okolicach ramienia chłopca widniał bazgroł uznawany pospolicie za podpis artysty. Tyle, że to był mój podpis. Wisiał przede mną obraz, który narysowałam 6 lat temu, nad jeziorem. Nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, tylko gałki oczne ruszały się w górę i w dół chłonąć ilustrację. Spojrzałam na plakietkę pod obrazem " Autor: Elena Mason".Przyglądałam się obrazowi, a w mojej głowie tworzyły się wspomnienia. Z każdą linią, która widnieje na płótnie przebłyski wspomnień jak film pojawiały się i znikały przed moimi oczami.
- Podoba Ci się? - spytał Thomas. Kiwnęłam głową nie mogąc wydusić z siebie żadnego dźwięku.
- Mam do Ciebie prośbę. To jest ta niespodzianka numer dwa. - powiedział i chwycił mnie za rękę prowadząc do następnego pokoju. Człowieku, jeszcze nie otrząsnęłam się po pierwszej jaką mi zafundowałeś. Wprowadził mnie do, na pierwszy rzut oka, pustego pokoju. Po rozejrzeniu się dostrzegłam, że nie ma tam żadnego obrazu. Na środku pokoju stała sztaluga, obok puszka pełna pędzli a pod ścianką paleta z farbami. Spojrzałam na Thomasa lekko skonsternowana.
- Chcę żebyś coś namalowała. - wyjaśnił i włączył dodatkowe światła. Szczerze z chęcią wypełnię tą prośbę. Dawno nie malowałam i bardzo mi tego brakowało. Uśmiechnęłam się promiennie dziękując mu. Wyjęłam z torebki frotkę i spięłam włosy w niedbały koczek, żeby ich nie pobrudzić. Podniosłam paletę z farbami, chwyciłam największy pędzel i zmierzyłam wzrokiem płótno. Thomas stanął obok przyglądając się mojej pracy.
- Potrzebna mi będzie tylko biała i czarna farba. I twoja pomoc - powiedziałam i uśmiechnęłam się po raz kolejny widząc jego zdziwienie. Byłam w swoim żywiole i nikt nie mógł mi tego zniszczyć. Zmarszczyłam brwi skupiając się na płótnie, wszystko dookoła znikło, byłam tylko ja i moja wyobraźnia. Zamoczyłam pędzel w czarnej farbie i pewnym ruchem przejechałam nim od góry do dołu dzieląc płótno na pół. Przekręciłam głowę lekko w prawo zagłębiając się w transie. Jedną połowę zamalowałam czarną farbą, po czym odsunęłam się kawałek by ocenić czy obie części -biała i czarna- są równe. Spojrzałam na Thomasa, siedział na krzesełku tył na przód, skrzyżowane ręce spoczywały na oparciu.
- Lubię patrzeć jak się skupiasz. Zmarszczka tworzy Ci się między brwiami - powiedział i dotknął wspominanego miejsca u siebie. Pokręciłam głową i znów skupiłam uwagę na płótnie. Nabrałam pędzlem białej farby i rozprowadziłam ją na swojej lewej dłoni. Thomas przyglądał się uważnie temu co robię. No przyglądaj się, przyglądaj. Zaraz Twoja kolej. Przyłożyłam rękę po środku czarnej części i docisnęłam palce tak by cała dłoń dobrze się odbiła. Odsunęłam rękę z lekką trudnością, bo przykleiła się do płótna po czym kiwnęłam głową na Thomasa.
- Twoja kolej. - powiedziałam a on uśmiechnął się zawadiacko. Podszedł wolnym krokiem i wyciągnął prawą dłoń. Chwyciłam za pędzel i zamoczyłam go tym razem w czarnym płynie. Muskałam pędzlem jego dłoń z wielką precyzją, upewniając się, że nie zostawiłam pustego miejsca. Powiodłam jego dłoń w stronę kartki i odcisnęłam ją symetrycznie do mojej. Odkleił rękę i wytarł ją ręcznikiem papierowym podczas gdy ja podziwiałam nasze dzieło.
- Przepiękne. - powiedziałam cicho a płomyczki szczęścia zatańczyły w moich oczach.
- Też mi się podoba - odezwał się Thomas. Uśmiechnęłam się szeroko, cieszę się, że jest zadowolony. Zostawiliśmy obraz w sali zamykając ją na klucz.
- Jest po dwudziestej, odwiozę Cię do domu. - powiedział Thomas a ja kiwnęłam głową. Poszliśmy umyć ręce i chwile po tym już siedzieliśmy w samochodzie. Pociągnęłam nogi pod brodę, oplatając je rękami. Podziwiałam widoki za oknem a na mojej twarzy gościł uśmiech. Czułam na sobie wzrok Thomasa. Odwróciłam się powoli, miałam rację, patrzy się na mnie. Posłałam mu uśmiech.
- Podobało się? - spytał a ja pokiwałam głową z entuzjazmem. Uraczył mnie jednym z tych swoich rzadkich, szerokich uśmiechów a moje serce dostało skrzydeł łomocząc nimi o moje biedne żebra.
Podjechaliśmy pod moją kamienicę zbyt szybko. Thomas wysiadł pierwszy i przeszedł na drugą stronę samochodu by otworzyć mi drzwi. Podałam mu rękę a ten pociągnął ją wyciągając mnie z auta. Poszedł ze mną do samych drzwi po czym pocałował zewnętrzną część mojej dłoni.
- Niezwykle przyjemnie było spędzać z Tobą czas. Do zobaczenia Eleno - powiedział a ja miałam ochotę rzucić się na niego i nigdy nie puszczać. Pomachałam mu na pożegnanie i weszłam do środka. Przykleiłam oczy do szyby w drzwiach i patrzyłam jak odjeżdża. Zniknął za zakrętem a ja powędrowałam po schodach na górę by dostać się do mieszkania. Mój telefon zabrzęczał. Oh, Jessica. Odpisałam ale za chwilę znów usłyszałam dźwięk oznajmiający przyjście nowej wiadomości.
A może miała rację? Może to miłość a nie przyjaźń trzyma nas przy sobie. Może to zawsze była miłość...
niedziela, 5 lipca 2015
Rozdział 4
(Elena)
Spojrzał na mnie widocznie zdezorientowany. Momentalnie otrzeźwiałam, zawstydzona tym w jakim stanie mnie widzi.
- Elena co Ty tutaj robisz? - gdy usłyszałam jego ostry ton, włos zjeżył mi się na głowie.
- To wy się znacie?- Wybełkotał Jeremy, pod wpływem alkoholu strasznie seplenił. Thomas zignorował go, najwidoczniej nie zamierzał spuszczać ze mnie wzroku w najbliższym czasie. Uznałam, że czas najwyższy pójść do domu. Odwróciłam się i wycofałam się chwiejnym krokiem. Dłoń Thomasa wystrzeliła do przodu zaciskając się na moim nadgarstku.
- Puść mnie. - rozkazałam niezbyt miły tonem, jednak Thomas zdawał się tego nie słyszeć. Zabrałam rękę raptownym ruchem próbując wykręcić się z jego uścisku.
- Elena, proszę Cię. - pociągnął za mój nadgarstek przysuwając mnie do siebie. Pachniał jakimiś mocnymi perfumami, podobały mi się. Położyłam dłoń na jego torsie i odepchnęłam się z całej siły co poskutkowało moim upadkiem na ziemię. Wstałam niezbyt zgrabnie i ruszyłam do wyjścia. Wiedziałam, że Thomas podąża za mną. Przeciskałam się między ludźmi, chcąc zgubić go w tłumie. Wyszłam z klubu, zimne powietrze uderzyło w moją twarz, orzeźwiając mnie. Żołądek odmawiał współpracy krzycząc, że chce opróżnić swoją zawartość. Wzięłam głęboki oddech mając nadzieję, że mi to pomoże. Wypiłam zdecydowanie zbyt dużo.Głowa zaczęła robić się ciężka, obraz wirował a wszystko wokół zdawało się cichnąć.
- Elena do cholery jasnej. - usłyszałam ostry głos Thomasa. Pewnie gdybym była trzeźwa odpowiedziałabym jakąś kąśliwą uwagą. Z minuty na minutę robiło mi się coraz bardziej słabo.
- Zaraz zemdleję. - wyszeptałam i wtedy moje kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. Runęłam w dół jak szmaciana lalka. Ciepłe ramiona Thomasa oplotły mnie w ostatniej chwili ratując mnie przed upadkiem.
- Elena? Elena, co Ci jest? - usłyszałam zatroskanie w jego głosie a później zapanowała ciemność.
(Thomas)
Siedziałem w biurze rozmyślając o wszystkich zmianach jakie tu wprowadzę. Już na jutro wynająłem firmę przeprowadzkową, która wyniesie te tandetne meble. Zainwestowałem w nowe, teraz wreszcie będzie tu jakoś wyglądać. Właśnie przeglądałem skrzynkę pocztową na moim laptopie kiedy mój telefon zabrzęczał. Zmarszczyłem brwi, kto może pisać o tej godzinie. Przesunąłem palcem po wyświetlaczu i nacisnąłem kwadracik z kopertą.
Całkiem zapomniałem. Praca zawładnęła moimi myślami... a może to nie praca...może to Elena? Gdy zobaczyliśmy się pierwszy raz po czterech latach byłem na prawdę w szoku. Nie sądziłem, że jeszcze kiedykolwiek ją zobaczę. Ja na prawdę nie chciałem jej zostawiać... wcześniej była mi bardzo bliska. Znaliśmy się od urodzenia i serce pękło mi jak dowiedziałem się o przenosinach. Byłem wściekły na ojca, że nie liczy się ze mną, że traktuje mnie jak dziecko, że nie interesują go moje uczucia. Wyprowadziłem się od niego gdy skończyłem osiemnaście lat. Teraz jestem samowystarczalny. Mam masę kasy i to w sumie załatwia całą sprawę. Zarzuciłem na ramiona skórzaną kurtkę, chwyciłem z blatu klucze do samochodu i opuściłem budynek. Noc była dosyć chłodna, drogi były puste. Nacisnąłem pedał gazu i ruszyłem raptownie nabierając prędkości. Kochałem szybką jazdę, nie musiałem się ograniczać, byłem królem jezdni i wszyscy patrzyli na mnie z podziwem. Lubię jak ludzie zwracają na mnie uwagę. Dwóch łysych bramkarzy wyprostowało się na mój widok.
- Dzień dobry, panie Sangster - przywitali się grzecznie. Kiwnąłem głową i wszedłem do środka. Przeciskałem się przez grona nastolatków szukając swojego przyjaciela. Zakląłem parę razy gdy ktoś nadepnął mi na buta lub pociągnął za kurtkę. Ceniłem sobie przestrzeń osobistą. Dostrzegłem białą czuprynę Niall'a przy stoliku pod ścianą.
- O idzie! Co tak długo stary?- Jeremy podszedł do mnie i uścisnął mi dłoń. Był pijany. Spojrzałem ponad jego ramieniem i zaniemówiłem.
- Elena co ty tutaj robisz? - spytałem ostro. To nie jest miejsce dla niej. Kręci się tu wielu podejrzanych typów i na prawdę nie jest tu bezpiecznie. Spuściła głowę wyraźnie zawstydzona. Przynajmniej to się w niej nie zmieniło, zawsze byłą wstydliwa, uważam, że to urocze. Po paru sekundach odwróciła się i odeszła chwiejnym krokiem. Nie mogę jej na to pozwolić, jest późno, ona jest pijana, jeszcze coś złego się jej stanie. Wyciągnąłem rękę i chwyciłem jej nadgarstek.
- Puść mnie. - warknęła. Bolało mnie to, że desperacko próbuje wyrwać się z mojego uścisku. Pociągnąłem ją za rękę. Zaraz potem Elena upadła na ziemię wskutek próby uwolnienia się ode mnie. Poczułem jak mała igiełka wbija się w moje serce. Opuściła lokal a ja pobiegłem za nią. - Ej, Thomas dopiero przyszedłeś! - krzyczał Jeremy ale zignorowałem go. Nie spuszczałem wzroku z dziewczyny przede mną, chyba nie była zadowolona z tego powodu ale nie obchodziło mnie to. Wyszła na zewnątrz i stanęła nieruchomo. Podszedłem do niej chcąc skarcić ją za jej zachowanie. Nie lubiłem jak ktoś odnosił się w stosunku do mnie w ten sposób. Nie lubiłem być ignorowany.
- Elena do cholery jasnej. - zacząłem ostro. Twarz dziewczyny była biała jak kreda. Elena zachwiała się niebezpiecznie.
- Zaraz zemdleję. - usłyszałem jej cichy szept. Jej ciało bezwładnie opadło. Wyskoczyłem do przodu łapiąc ją przy samej ziemi.
- Elena? Elena, co Ci jest? - powiedziałem zatroskanym głosem. Jestem pewien, że na mojej twarzy malowało się przerażenie. Jej powieki opadły a usta rozchyliły się lekko. Potrząsnąłem nią w zamiarze ocucenia.
- Elena? - wyszeptałem gładząc kciukiem jej policzek. - Cholera- zakląłem od nosem. Jedną ręką złapałem ją pod kolana, drugą usadowiłem na plecach i podniosłem ją delikatnie. Wyglądała jakby zapadła w spokojny sen. Pochyliłem się lekko do przodu by namacać klamkę od samochodu. Otworzyłem szeroko drzwi auta i przytrzymałem je nogą by się nie zamknęły. Ułożyłem Elenę na tylnych siedzeniach upewniając się, że jest jej w miarę wygodnie. Pochyliłem się nad nią i wbiłem wzrok w jej piękną twarz. - Oh... - westchnąłem. Przyłożyłem usta do jej czoła, zostawiając delikatny pocałunek. - Tyle chciałbym Ci powiedzieć... Ale nie mam pojęcia jak. - Zamknąłem oczy i głośno wypuściłem powietrze, po czym wsiadłem na miejsce kierowcy i odjechałem.
(Elena)
Poczułam miękki materiał pod opuszkami palców. Leżałam na wygodnym materacu przykryta cienką kołdrą. Umysł wreszcie się obudził lecz ciało nadal było bezwładne. Usłyszałam jak ktoś przechodzi obok, postawił coś na jak się domyślam szafce nocnej. Chwilę później poczułam jak materac ugina się pod ciężarem tej osoby. Otworzyłam powoli oczy, mrużąc je przed rażącym światłem.
- Wstałaś. - usłyszałam zachrypnięty głos, który bardzo dobrze znałam. Thomas. Rozejrzałam się po pomieszczeniu przyglądając się szczegółom. W sypialni dominowała biel, widać, że upodobał sobie styl skandynawski.
- Jak się czujesz? - spytał łagodnym głosem. Podciągnęłam się powoli i usiadłam na miękkich poduszkach opierając się o wezgłowie łóżka. Thomas przeszywał mnie wzrokiem, nawet nie mrugnął.
- Co się stało? - spytałam szeptem rozczesując włosy. Teraz Thomas zanurzył palce w swoich i pociągnął za końcówki.
- Byłaś pijana. Zemdlałaś. Przyniosłem Cię tutaj. Tak w skrócie. - powiedział i przybrał kamienny wyraz twarzy. Schowałam twarz w dłoniach próbując ukryć zaczerwienione policzki.
- Zrobiłem Ci śniadanie. - kiwnął głową na stolik nocny. Na talerzu leżały dwa kawałki bekonu i jajko sadzone a obok stała szklanka z sokiem pomarańczowym.
- Dziękuję. - szepnęłam i chwyciłam szklankę oplatając ją smukłymi palcami. Thomas wpatrywał się we mnie a z każdą minutą jego usta rozciągały się w uśmiechu. Zmarszczyłam brwi wycierając usta. Może byłam brudna od soku? Swoją drogą był przepyszny. Skinęłam głową pytająco a chłopak pogładził palcem dolną wargę.
- W zasadzie nic śmiesznego. Chciałem zrobić Ci kanapki z kremem czekoladowym, pamiętam, że kiedyś go uwielbiałaś. - potrząsnął głową próbując opanować uśmiech. Spojrzałam na niego i wtedy ujrzałam w nim tego chłopca, którego miałam zwyczaj widywać cztery lata temu. Uśmiechnęłam się wtórując mu. Mój umysł znów przenosi się w przeszłość. Jesteśmy w mojej kuchni. Zimne kafelki ochładzają nasze odkryte nogi, jest na prawdę gorąco. Thomas siedzi po turecku obok mnie, trzyma wielki słoik z kremem czekoladowym i grzebie w nim łyżką chcąc wyjeść wszystko, co do kropelki.
- Tommy, zostaw mi trochę. - mówię a chłopiec od razu podaje mi słój. Chwytam go małymi dłońmi i nakładam na łyżkę pokaźną porcję. Wkładam ją do ust a słodki krem rozlewa mi się po języku. Zamykam oczy i wydaję pomruk zadowolenia. Chłopiec siedzący na przeciwko obserwuje mnie z uśmiechem na twarzy. Przekazuję mu szklany słoik i czekam aż nabierze trochę kremu. On tylko przygląda mi się z zaciekawieniem i chichocze cicho.
- Co? - pytam marszcząc brwi.
- Nic, nic - odpowiada nie mogąc opanować śmiechu. -Tylko - pochyla się w moją stronę - masz krem na nosie. - chichocze jeszcze raz i ściera mi krem z twarzy. Uśmiecham się do niego czując jak moje serce szybciej bije.
- Chodźmy do mnie, mam jeszcze jeden słoik - proponuje odstawiając czyste naczynie na blat.
- Co jest? - usłyszałam głos Thomasa przywracający mnie do rzeczywistości. Potrząsnęłam głową odganiając wspomnienia.
- Wszystko w porządku. - posłałam mu delikatny uśmiech, przepełniony smutkiem ale tylko ja o tym wiedziałam.
- To dobrze, muszę z Tobą porozmawiać.
czwartek, 2 lipca 2015
Rozdział 3
Mój nowy szef, już pierwszego dnia zorganizował zebranie personelu. Usiadłam i zarzuciłam nogę na nogę. Mary usiadła tuż za mną. Puknęła mnie palcem w ramię witając się. Posłałam jej uśmiech i odwróciłam się do przodu patrząc na wielkie biurko. Wtedy Thomas wszedł szybkim krokiem i zatrzymał się na środku sali. Oparł się o blat i przejechał wzrokiem po wszystkich twarzach. Zatrzymał się na mnie i uśmiechnął się drwiąco. - Witam wszystkich - zaczął - mam na imię Thomas Sangster i jestem waszym nowych szefem. - na sali panowała kompletna cisza. Odkaszlnął cicho i ciągnął dalej. - zebraliśmy się tutaj by omówić parę spraw. Po pierwsze, gdy wchodzę macie wstawać, wymagam od Was szacunku, chyba tyle mogę się spodziewać. Po drugie - odepchnął się od biurka i wolnym krokiem zaczął się przechadzać po sali. Blisko sto par oczu podążyło za nim. - Wszyscy macie ubierać się na czarno lub biało, a włosy pań mają być związane, bez wyjątku. - spojrzał na mnie surowym wzrokiem. Spuściłam głowę nie mogąc znieść jego spojrzenia. - I po trzecie - znów przeleciał wzrokiem po pracownikach - wszyscy jesteście zatrudnieni na okres próbny, który będzie trwał miesiąc. Sam was ocenię i zdecyduję czy chcę byście byli częścią mojego personelu. I to na tyle, rozejść się! - krzyknął i odprawił nas gestem dłoni. Wstałam i poszłam za resztą tłumu. Byłam już prawie przy drzwiach kiedy... - Panno Mason, proszę zostać. - usłyszałam a moje serce zabiło szybciej. Odwróciłam się powoli i przewróciłam oczami. - Tak szefie? - zapytałam cicho. Odwróciłam się słysząc pukanie we framugę drzwi. To Jessica, moja przyjaciółka. Pracuje jako kosmetyczka ale jestem pewna, że idealnie sprawdziła by się jako stylistka jakiegoś celebryty. Zna się na wszystkich nowinkach modowych, świetnie robi paznokcie a jej makijaż zawsze jest perfekcyjny. Przeczesała ręką swoje blond włosy i oparła się o framugę. Wyraźnie było widać, że Thomas wpadł jej w oko. - Idziesz już? - Usłyszałam. - Proszę poczekać na zewnątrz, panna Mason zaraz będzie wolna. - powiedział Thomas stanowczym tonem. Jessica odwróciła się i wyszła a ja zostałam z nim sama, znakomicie. Wróciłam wzrokiem na twarz mężczyzny stojącego przede mną. - Witaj Eleno. - powiedział i zbliżył się zostawiając między nami niewielką przestrzeń. - Po co kupiłeś tą firmę? Aż tak zależy Ci na zniszczeniu wszystkiego co mam? - spytałam z wyrzutem. Thomas zmarszczył brwi. - Spodziewałem się, że po czterech lat przywitasz mnie innymi słowami. - stwierdził a ja posmutniałam. To przez niego moja mama zginęła. Gdyby nie to, że odszedł ona nadal by żyła. A teraz stał tu i śmiał twierdzić, że moje przywitanie było niegrzeczne. Thomas targał moimi emocjami jak nikt inny. Do moich oczu znów napłynęły łzy. Odwróciłam się i wybiegłam z sali.
***
Jessica długo próbowała wycisnąć ode mnie cokolwiek o tym co zdarzyło się między mną a moim szefem. Jednak ja milczałam jak grób. Nie chciałam by ktoś dowiedział się o Thomasie, o moim dzieciństwie, o mojej mamie...
- Ale muszę przyznać, że Twój szef jest na prawdę gorący - powiedziała przygryzając wargę. Odkąd ją znam zawsze była flirciarą. W pewnym sensie się jej nie dziwię. Była piękna i miała duże powodzenie u mężczyzn. Była pewna siebie i to ich do niej przyciągało. - Oh daj spokój - odpowiedziałam mieszając swoją latte. Siedziałyśmy w małej kafejce internetowej niedaleko centrum. Times Deli Cafe, bo tak właśnie nazywała się owa kafejka była przytulnym miejscem, pracownicy również byli bardzo mili. - Opowiedz mi coś o nim. - nalegała blondynka podpierając podbródek na dłoni. Wiedziałam, że nie odpuści więc postanowiłam opowiedzieć jej z grubsza to co o nim wiem. - Hmm, ma na imię Thomas - zaczęłam i wlepiłam wzrok w ulicę za szybą by móc się skupić. - Jest ode mnie o rok starszy, ma dwadzieścia lat. - zrobiłam krótki odstęp by poszukać w głębi pamięci jakieś informacje nie naruszające zbytnio jego prywatności. Znów moja podświadomość przenosi się w czasie. Mam trzynaście lat. Wybiegam z domu i przebiegam na drugą stronę ulicy. Pukam do białych drzwi, które uchylają się po krótkiej chwili. W progu stoi wysoki mężczyzna, na oko ma około trzydzieści pięć lat. - Dzień dobry, jest Thomas? - pytam radośnie. Ręce mam splecione za plecami trzymając w nich zwitek papieru. - Wejdź - uśmiecha się i odchodzi na bok przytrzymując mi drzwi. - Jest u siebie. - informuje mnie jego ojciec i odchodzi. Wspinam się po schodach, drzwi od jego pokoju są uchylone. Podchodzę cichutko, do moich uszu dobiega miły dźwięk. Zaglądam w szparę między drzwiami a framugą. Widzę go, siedzi przy fortepianie, jego smukłe palce uderzają w klawisze tworząc piękną melodię. Zamykam oczy wsłuchując się w piękny utwór. - I don't know where I'm at, I'm standing at the back, and I'm tired of waiting - słyszę jego piękny głos, słowo po słowie gładko wychodzi z jego lekko rozchylonych warg. Ma zamknięte oczy, widać, że w całości oddaje się temu co robi.
Wślizguję się cicho do środka by nie przerwać jego grania. Patrzę się na niego, obserwuję jego ruchy. Gdy nadchodzi refren żyły na jego szyi pokazują się. Chłonę ten widok, który zapiera dech w piersiach. Kończy utwór a ja zaczynam klaskać. Odwraca się raptownie wyraźnie zmieszany, na jego policzki wkradają się rumieńce. - Ty... ty słyszałaś? - pyta a w jego głosie słychać zakłopotanie. - Tommy, to... to było piękne. - mówię i mocniej ściskam kartkę za plecami. Chłopiec posyła mi szeroki uśmiech. - A co tam chowasz za plecami? - pyta i wychyla głowę w nadziei, że coś zobaczy. - To nic... - mówię nieśmiało. Na pewno nie może równać się z jego talentem. - No pokaż. - zachęca mnie, jednak to mnie nie przekonuje. Podchodzi bliżej i patrzy mi w oczy. Zatapiam się w głębi czekoladowych tęczówek, chłonę intensywność koloru, próbuję wejrzeć głębiej. Wtedy jego ręka wędruję do tyłu i wyrywa mi skrawek kartki. Chłopiec odskakuje by znaleźć się w bezpiecznej odległości. - Tommy!- krzyczę i idę w jego stronę by wyrwać mu papier. Wystawia rękę i zatrzymuje mnie kładąc ją na moim ramieniu. Przygląda się kartce i uśmiecha się delikatnie. Rozluźnia ramię, a ja powoli podchodzę. - Proszę, tylko się nie śmiej... Wiem, że to pestka przy twoim talencie. - mówię i smutnieję troszkę. - Żartujesz? To jest piękne. - patrzy na kartkę po czym przytula mnie. - Kiedy to zrobiłaś? - pyta a ja przyglądam się swojemu rysunkowi. Szkic przedstawia szczupłego chłopca o sterczących włosach i dużych, ładnych oczach. - Któregoś razu, nad jeziorem. - przyznałam - Tommy? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. - zagrasz coś dla mnie? - pytam cicho a na mojej twarzy maluje się uśmiech. Chłopiec podchodzi do fortepianu i siada na czarnym stołku. Usadawiam się obok niego, zamykam oczy i znów roztapiam się pod wpływem pięknych dźwięków.
- Elena? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Jessici. Potrząsnęłam lekko głową i uśmiechnęłam się delikatnie. - Um, lubi muzykę - wydukałam i naciągnęłam sweter ciaśniej czując zimny podmuch towarzyszący otwarciu drzwi do kawiarni.
***
Nasza wizyta w kawiarni nie skończyła się tylko na kawie. Jessica postawiła mi drinka a później poszło gładko. Nie minęło wiele czasu gdy obie byłyśmy pijane. Wyszłyśmy gdy właściciel zamykał obiekt ale dla nas zabawa się nie skończyła. Podpierając się nawzajem szłyśmy wzdłuż ulicy, śmiejąc się a co jakiś czas padały dziwne komentarze. Szłyśmy w stronę dyskoteki. Dwóch bramkarzy w czarnych garniturach spojrzało na nas z ukosa. Jessica czkała co chwila podskakując zabawnie. Jeden z mężczyzn podszedł do nas i przyłożył pieczątkę do dłoni każdej z nas zostawiając niebieski ślad. Jessica pokazała palcem na wyższego z nich i przywołała go palcem wskazującym. Mężczyzna schylił się oczekując na to co ma mu do powiedzenia moja przyjaciółka. Dziewczyna uśmiechnęła się pijacko i spojrzała na mnie pewna tego, że będę jej wtórować. - Schyl się po chcę się przejrzeć w Twojej łysej, świecącej głowie. - powiedziała i zaczęła chichotać. Otworzyłam usta w zdziwieniu nie mogąc uwierzyć w to co powiedziała. Ochroniarz zrobił się czerwony a my wbiegłyśmy do środka śmiejąc się głośno. Elegancki strój, w który byłam ubrana w ogóle nie pasował do scenerii. Parę osób patrzało się dziwnie kiedy wraz z Jess przeciskałyśmy się w stronę baru. Dyskoteka była pełna młodych ludzi, większość była pijana. Usiadłyśmy na barowych stołkach i zamówiłyśmy kolejnego drinka. Jessica zeskanowała wzrokiem pomieszczenie. Wiem dobrze czego szukała. - Patrz tam, na dwunastej - szepnęła pokazując palcem chłopaka stojącego przy stoliku na drugim końcu sali. Miał blond włosy i dosyć jasną karnację. Z daleka można było zauważyć, że koszulka opinała się na jego umięśnionym ciele. Jessica wstała i pociągnęła mnie za sobą. - No cześć - przywitała się. Chłopak przejechał po niej wzrokiem i uśmiechnął się. - Cześć, skarbie - powiedział i spojrzał na jej dekolt, nawet tego nie ukrywając. - Jakie imię skrywa ta piękna pani? - spytał i znów zaświecił zębami. Wiedziałam, że Jess się to podoba. Lubi byś kokietowana. - Jessica - powiedziała słodko. - Jestem Jeremy - powiedział i już zaraz wylądowali razem na parkiecie. Przy stole z Jeremym siedział jeszcze jeden chłopak. Nie zauważyłam go wcześniej. Wydawał się trzeźwy i nie spuszczał ze mnie wzroku. Przyjrzałam mu się dokładniej. Miał blond włosy postawione na żel i piękne niebieskie oczy. Coś w nich było co odróżniało je od reszty. Zamrugałam zawadiacko a on się uśmiechnął. - Cześć, jak się masz? Jestem Elena - podałam mu rękę. Jess znalazła sobie towarzystwo, to znaczy, że nie wróci zbyt szybko a ja nie chcę siedzieć sama. - Niall - odpowiedział i zaproponował bym się dosiadła. - Niall, rzadko spotykane imię, chyba nie jesteś stąd nie? - spytałam z zaciekawieniem. Blondyn zaśmiał się - Nie, nie jestem stąd. Jestem z Irlandii - uśmiechnął się znów. Był bardzo sympatyczny. Jeremy i Jess wrócili by spożyć następną dawkę alkoholu. Dziewczyna rozlała wódkę do kieliszków, a ja wypiłam z nimi. Niall siedział na uboczu, nie wypił ani kropelki. - Nie pijesz? - spytałam. - Nie, nie mam jakoś ochoty. Poza tym jestem samochodem. - wyjaśnił. Pokiwałam głową dając znać, że do mnie dotarło. Wstałam i chwyciłam go za rękę co trochę go zmieszało. - Chodź, idziemy zatańczyć. - wstał posłusznie i przenieśliśmy się na parkiet. Nasze ciała ocierały się o siebie w rytmie muzyki. Pełno spoconych ludzi napierało na nas co jeszcze bardziej utrudniało trzymanie pewnego dystansu między nami. Wróciliśmy do stolika i poleciała następna kolejka. Byłam już nieźle pijana i czułam, że powoli "urywa mi się film". Jeremy uśmiechnął się w stronę tłumu i krzyknął radośnie - O, idzie! Co tak długo stary? - podszedł do mężczyzny który wyłonił się z tłumu i uścisnął mu dłoń klepiąc go przy tym po ramieniu. Nie widziałam twarzy dopóki Jeremy się nie odsunął. Wtedy moje oczy napotkały czekoladowe tęczówki. Te same co cztery lata temu. To była jedyna rzecz, która nie uległa zmianie.
_________________________________________________________________________________
Każdy komentarz jest dla mnie ważny więc trochę smuci mnie to, że widzę wyświetlenia a komentarzy brak.
Co do rozdziału :)
Podaję link do piosenki, granej i śpiewanej przez młodego Thomasa :)
środa, 1 lipca 2015
Rozdział 2
(Thomas)
Od momentu zakończenia rozmowy telefonicznej, moje myśli cały czas zaprząta ten głos. Jestem pewien, że już go wcześniej słyszałem. Bardzo kojarzył mi się z pewną, bardzo ważną dla mnie osobą. Nikt o niej nie wiedział. Znienawidziłem mojego ojca kiedy zmusił mnie do opuszczenia jej, zostawienia jej samej. Zmieszany wyszedłem z baru, pogrążając się w myślach. - Ej stary, gdzie ty się wybierasz? - Jeremy, mój kumpel wybiegł za mną z pubu. Położył rękę na moim ramieniu zatrzymując mnie. Odwróciłem się ze skrzywioną miną. Nienawidziłem jak ktoś wtrącał się do tego co robię. - Czego Ty chcesz? - burknąłem. - Ej, ej, Tommy wyluzuj. - Jeremy uniósł ręce. - Nie mów do mnie kurwa 'Tommy'. Słuchaj, muszę coś pilnie załatwić. A ty mi się nie wpieprzaj. Wróć do klubu, niedługo wrócę. - powiedziałem mając nadzieję, że da mi spokój. - A żebyś wiedział, że wrócę. Nie przepuszczę takich lasek - pokiwał głową i wrócił się do środka. Nienawidzę jak się mówi do mnie 'Tommy'. Spojrzałem na zegarek, jedenasta. Nie mogę tyle czekać, nigdy nie czekam. Będzie musiała załatwić moją sprawę wcześniej. Wsiadłem do swojego czarnego chevroleta cruze i nacisnąłem pedał gazu. O tak, to kocham. Całkowita kontrola. Podjechałem pod biały budynek wysoki na jakieś piętnaście pięter. Miałem w zamiarach kupić tą firmę i zrobić z niej coś porządnego. Teraz jestem tego pewien. Zatrzasnąłem drzwi i skierowałem się w stronę budynku. Pchnąłem drzwi i znalazłem się w przestronnym holu. Rozejrzałem się po wnętrzu, już widzę gdzie wprowadzę zmiany. Te okropne obrazy trzeba będzie wypieprzyć jak najszybciej. - Dzień Dobry - usłyszałem kobiecy głos. Zwróciłem głowę w stronę kontuaru. Skinąłem głową do siedzącej kobiety. Niedługo będzie wstawać jak będę wchodził. Podszedłem do windy i wcisnąłem guzik. W środku leciała jakaś niezwykle irytująca muzyczka, to też trzeba będzie zmienić. Wyszedłem z windy, teraz znajdowałem się w pomieszczeniu gdzie siedziała sekretarka. Była pogrążona w notatkach, zdawało się, że nawet nie zauważyła, że tu jestem. Nie spodobało mi się to, myślę, że będzie trzeba wprowadzić zmiany w personelu. Odchrząknąłem głośno, próbując zwrócić na siebie uwagę. Podskoczyła lekko a ja uśmiechnąłem się pod nosem. Podniosła wzrok i spojrzała się na mnie. Jej usta otworzyły się w zdziwieniu a długopis wyślizgnął z dłoni. Prawdę mówiąc, sam byłem w szoku. Stanąłem jak wryty patrząc się na nią. Zapanowała niezręczna cisza.
(Elena)
Krew w moich żyłach zastygła, całe ciało zdrętwiało. Oczy zeszkliły się pod wpływem napływających łez. Zrobił dwa kroki w moją stronę i dotknął dłonią kontuaru. - Elena?- szepnął. - Elena, to ty? - powtórzył cicho. Po moim policzku spłynęła łza. Kiwnęłam głową ledwo zauważalnie. Spuściłam głowę. Kiedy patrzę na niego przypomina mi się dzień, w którym odszedł. - Twoje spotkanie jest wpisane na godzinę siedemnastą. - powiedziałam sucho nie podnosząc głowy. Thomas wyciągnął do mnie rękę i ujął mój podbródek zmuszając bym na niego spojrzała. Pokręciłam głową uwalniając się od jego dotyku. Cofnął dłoń i skierował się w stronę gabinetu szefa. Poszłam za nim i zagrodziłam mu drogę. - Na siedemnastą. Nie znasz się na zegarku? - rzuciłam uszczypliwie. Spojrzał na mnie, jego szczęka napięła się a oczy zwęziły się w zabójczym spojrzeniu. Nie poznaję go. Tak bardzo zmienił się prze te cztery lata. Jego dłonie powędrowały na moją talię. Podniósł mnie bez najmniejszego trudu i przestawił na bok tym samym zdobywając wolną drogę. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć nacisnął klamkę i bezszelestnie wśliznął się do biura. Wyszedł po niemal godzinie z uśmiechem na twarzy a za nim szedł Pan Wood. - Miło się z panem robiło interesy, panie Sangster - powiedział mój szef potrząsając dłonią chłopaka. Rozmawiali jeszcze chwilę a później Pan Wood cały w skowronkach wrócił do gabinetu . Znów zostałam z nim sama. Uśmiechnął się tajemniczo i wszedł do wcześniej przywołanej windy. Mam złe przeczucia. Zapukałam do gabinetu Pana Wood'a. - Proszę!- usłyszałam i naparłam na drzwi a te ustąpiły. Pan Wood pakował swoje rzeczy do kartonów i ustawiał je jeden na drugim przy drzwiach. - Co pan robi? - zdziwiłam się. - Pakuję się. Właśnie sprzedałem firmę panu Sangsterowi - powiedział uradowany. - Co? - spytałam z niedowierzaniem. On przyszedł i kupił firmę? To dzięki panu Wood'owi miałam pracę. Jeśli on odejdzie, nie będę miała z czego żyć. Jeśli stracę tą pracę będę bezdomna. - Pan nie może odejść. - powiedziałam próbując go przekonać. - Przykro mi Elena, od jutra pan Sangster jest szefem. Żegnam - powiedział i wyszedł z teczką i jednym kartonem. Wyszłam z pracy i poszłam do domu nie widząc perspektyw na dalsze życie. Weszłam do pustego domu. Wyjęłam butelkę whiskey i piłam osuwając się przy ścianie. Wyjęłam wisiorek i znów spojrzałam na zdjęcie - no mamo, nie zgadniesz kto wrócił. - powiedziałam i wzięłam kolejny łyk.
Subskrybuj:
Posty (Atom)