Zatrzasnęłam drzwi wejściowe nerwowo wpychając klucz w dziurkę. Po kilku próbach trafiłam, a klucz gładko przekręcił się w prawo. Rozprostowałam ołówkową spódnicę i odetchnęłam głośno.
- Dzień dobry - podskoczyłam lekko, słysząc głęboki, męski głos za plecami.
- Oh, dzień dobry Panie Brown - uśmiechnęłam się lekko widząc właściciela kamienicy, w której mieszkałam. - Jak się Pan miewa? - spytałam uprzejmie. - Bardzo dobrze Eleno, dziękuję. Jednak o Tobie bym tego nie powiedział... Mam dla Ciebie przykrą wiadomość. Zalegasz mi z dwoma czynszami, a ja nie mogę sobie na to pozwolić. Mam już parę chętnych na Twoje mieszkanie więc z przykrością Cię informuję, że niedługo możesz spodziewać się wypowiedzenia. Przykro mi Eleno, miłego dnia. - i odszedł. Już i tak ledwo wiązałam koniec z końcem ale jakoś to było. Teraz okazuje się, że zostaję bez rodziny, bez dachu nad głową. Pracuję w niewielkiej firmie redaktorskiej w Dallas. Dostałam tam pracę dzięki dawnemu przyjacielowi taty. Jestem tam sekretarką, nie dostaję dużego wynagrodzenia ale każdy grosz jest dla mnie ważny. Szłam chwiejnym krokiem, byłam roztrzęsiona rozmową, którą odbyłam parę chwil temu. W kącikach moich oczu niebezpiecznie zbierały się łzy. Rozpięłam białą koszulę i namacałam złoty wisiorek. Uchyliłam jego wieczko i moim oczom ukazała się fotografia pięknej kobiety z ciemnymi włosami i delikatnym uśmiechem. Uśmiechnęłam się ze łzami w oczach. - oh mamo, czemu mnie zostawiłaś.. - wyszeptałam. Przyłożyłam zdjęcie do ust całując je delikatnie a zaraz potem wisiorek znów powędrował między moje piersi. Zapięłam starannie koszulę i pchnęłam lekko szklane drzwi obrotowe. - dzień dobry - powitałam Mary, kobietę koło 40, która była sekretarką w dziale usług introligatorskich. Nacisnęłam guzik przywołujący windę i czekałam bawiąc się ramiączkiem torebki. Chwilę później już wchodziłam do biura witając się z moim szefem. Usiadłam za biurkiem próbując zorientować się we wszystkich notatkach zostawionych poprzedniego dnia. Pan Wood, mój szef, wychylił się zza drzwi i uśmiechnął się. - Przygotujesz mi na dzisiaj grafik spotkań, dobrze? Masz na kalendarzu karteczkę z nazwiskami i numerami osób oczekujących na konsultację. Chciałbym, żebyś zadzwoniła do każdej osoby i poinformowała o godzinie spotkania.
- Tak jest, proszę pana - przytaknęłam posłusznie i spuściłam głowę grzebiąc w notatkach.
- A i miałbym do Ciebie wielką prośbę - powiedział znów wychylając głowę- zrób mi proszę kawę - puścił oczko i posłał ciepły uśmiech a jego głowa znów schowała się za powłoką drzwi. - Już się robi panie Wood.- Wstałam i podeszłam do ekspresu do kawy. Zrobiłam lekką latte i dodałam szczyptę kakao. Mama piła taką kawę gdy... gdy jeszcze żyła. Potrząsnęłam głową uwalniając się od niepotrzebnych myśli. Zaniosłam kawę do gabinetu Pana Wood'a i usiadłam za biurkiem. Chwyciłam żółtą karteczkę z imionami osób, do których miałam zadzwonić. Spojrzałam na zegarek i chwyciłam za słuchawkę. Wystukałam numer i usłyszałam sygnał. Odebrała miła kobieta, którą umówiłam na godzinę dziewiątą. Dzwoniłam po kolei odhaczając na kartce nazwiska osób. Przechodziłam wzrokiem od nazwiska do nazwiska gdy nagle moje oczy zatrzymały się na jednym z nich. Moja dolna warga zadrżała. Gapiłam się na nazwisko pod numerem siedem i czytałam je raz za razem. - Thomas Sangster - wyszeptałam nie mogąc uwierzyć. Wstałam raptownie i rozejrzałam się dookoła. Straciłam spokój i równowagę, nerwowo pocierałam dłonie chodząc po biurze od prawej do lewej, to znów od lewej do prawej. - Wszystko w porządku Elena? - Usłyszałam zatroskany głos Pana Wood'a. Wbił we mnie zaniepokojony wzrok. Chwyciłam marynarkę z krzesła i zarzuciłam ją na ramiona. - Muszę się przewietrzyć. - rzuciłam wychodząc. Łapczywie łapałam powietrze nie mogąc odnaleźć się w sytuacji. - Wszystko w porządku Elena, wszystko będzie w porządku. - mówiłam przekonując sama siebie. Wróciłam do biura, moje nerwy były w troszkę lepszym stanie niż piętnaście minut temu. Usiadłam i spojrzałam na kartkę jeszcze raz. Powoli podniosłam słuchawkę i wystukałam numer znajdujący się na pozycji siódmej. Odetchnęłam głęboko słysząc bicie własnego serca. Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci sygnał... - Tak słucham? - usłyszałam czysty, męski głos. Otworzyłam usta nie mogąc nic powiedzieć. - Halo? Jest tam kto? - powtórzył. Mogłam sobie wyobrazić jak marszczy brwi. Mój oddech stał się ciężki i jestem pewna, że było go słychać po drugiej stronie. - Halo? - powtórzył jeszcze raz. Dobrze, weź się w garść, no dalej - mówiłam w myślach. Odkaszlnęłam cicho, w moich ustach panowała susza. - Dzień Dobry, dzwonię z Wood Ltd. Był pan dziś umówiony na spotkanie. - powiedziałam nerwowo, czekając niecierpliwie na odpowiedź. - ah tak - usłyszałam jak się śmieje - i Pani zapewne dzwoni z informacją o godzinie spotkania.
- Tak, czy godzina siedemnasta będzie dla pana odpowiednia? - spytałam cicho. - Tak oczywiście. Przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Ma pani na prawdę śliczny głos. - Zastygłam w miejscu nie mogąc się ruszyć. W kącikach oczu zbierały się łzy. Jak dobrze, że nie jest świadomy z kim rozmawia. - Dziękuję - szepnęłam ale zaraz się poprawiłam. - Ekhem dziękuję - powiedziałam nieco głośniej poprzedzając wypowiedź cichym odkaszlnięciem. Rozłączyłam się opadając na fotel, wypuściłam z siebie całe powietrze. Znów mój mózg wraca do wspomnień. Siedzę nad jeziorem wpatrując się w szczupłego chłopca, ma dzisiaj dwunaste urodziny. Uśmiecham się do niego nieśmiało. - no mów. - zachęca mnie. Rumienię się i spuszczam wzrok. - no dalej. - słyszę znów słowa zachęty. Posyła mi krzepiący uśmiech. Przełamuje moją nieśmiałość i otwieram usta by podzielić się tym co przygotowałam, specjalnie dla niego. - Serce nie musi być duże,by przyjaźń dawało. Wystarczy takie maleńkie, żeby uczucia skrywało. Więc moje serce, choć jak muszelka malutkie, Jest pełne zmysłów i uczuć i jak płomień cieplutkie. Serce jest jak ogród, w którym rosną przyjaźni kwiaty, I każdy kto pielęgnuje je , jest to człowiek bogaty. - recytuję i uśmiecham się nieśmiało. - To było cudowne.- mówi chłopiec a w jego oczach skaczą iskierki. - Przepraszam, ale muszę to powiedzieć. Masz na prawdę śliczny głos. - teraz chłopiec robi się czerwony. Śmiejemy się krótko i wstajemy zmierzając w stronę jeziora.
_________________________________________________________________________________
No to mamy pierwszy rozdział :)
Zapraszam do czytania
Przypominam, że wszystkie komentarze miło widziane ;)
Awwwwwwww *-* Będzie spotkanie po latach! I to wspomnienie z dzieciństwa! Mam nadzieję, że Thomas szybko sobie przypomni, widać, że byli z Eleną naprawdę blisko. Przyjaciele z dzieciństwa znów będą razem <3 Szkoda, że Elena ma takie problemy, nie zasługuje na nie :<
OdpowiedzUsuńCieszę się, że komuś przypadło do gustu moje opowiadanie :)
Usuń