poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 7

Dzisiaj będzie mój pierwszy dzień pracy na nowej posadzie. Jestem asystentką Tommy'ego, o mój dobry Boże. Mam nadzieję, że dobrze się spiszę, nie chcę nawalić. Chwyciłam marynarkę przewieszoną przez krzesło czując niesamowite podniecenie. Ostatni raz spojrzałam w lustro upewniając się, że wyglądam dobrze. Mogę śmiało przyznać, że wyglądałam niesamowicie. Czarna sukienka z prześwitującym materiałem na dekolcie odkrywała trochę ciała. Pociągnęłam za dół sukienki ciągnąc ją, kurcze jest trochę krótka. Włosy spięłam w kucyk tapirując je na czubku głowy chcąc w ten sposób dodać objętości. Uśmiechnęłam się do lustra nabierając pewności siebie. Wyszłam z domu i momentalnie zarumieniłam się rozpamiętując wczorajszy wieczór. O rany, te miękkie usta! Szłam energicznym krokiem, kilka razy przywitałam się z sąsiadami, kwiaciarką z rogu i starym Nicolasem, uroczym starszym panem, który zawsze z rana siedział na ławce w parku przez, który codziennie przechodziłam idąc do pracy. Nicolas siedział jak zwykle z kubkiem kawy z Villiersa a tuż przy jego nogach spał stary sznaucer, Ramzes. Mężczyzna miał na sobie beżowe, luźne spodnie i koszule w kratę a łysiejącą głowę, którą gdzieniegdzie pokrywały siwe włosy teraz przykrywał brązowy, stary kaszkiet. Posłałam mu ciepły uśmiech i zdecydowałam się przysiąść na chwilę i porozmawiać. Zawsze opowiadał stare historie ze swojej młodości, które były na prawdę ciekawe, a ja, która nie miałam okazji poznać mojego dziadka z chęcią ich słuchałam. Nicolas odpowiedział uśmiechem a zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się.
- Witaj Eleno - przywitał się grzecznie. Ramzes poderwał leniwie łeb i zamerdał ogonem również mnie witając.
- Dzień Dobry Nicolas, jak mija czas? - zagadnęłam wesoło.
- Oj kochana, powoli mija, powoli. Wiesz dziecko, jak się jest w moim wieku to niewiele się dzieje. Opowiadaj co nowego u Ciebie. Jak w pracy? - przekręcił się w moją stronę i wpatrywał się we mnie z czystym zaciekawieniem. Zaśmiałam się cicho, cieszę się, że go znam, jest na prawdę miłym człowiekiem. Oparłam łokieć o oparcie ławki usadawiając się wygodnie.
- W pracy całkiem znośnie. Właśnie dziś jest pierwszy dzień na nowej posadzie. - Jego brwi podniosły się wysoko..
- O? Nowa posada? No popatrz, mówiłem, że będziesz szła ku lepszemu. Dobrym ludziom los wynagradza. - powiedział a na jego twarzy malowało się szczere zaciekawienie kiedy tak czekał na ciąg dalszy mojej wypowiedzi.
- Ah zmienił mi się szef, i za odrobiną szczęścia dostałam pracę osobistej asystentki. - wyjaśniłam i machnęłam ręką jakby nic to dla mnie nie znaczyło. Było wręcz przeciwnie, w środku aż krzyczałam z podniecenia.
- Może wpadłaś mu w oko? - zarumieniłam się - z Twoim wdziękiem i urodą to nic trudnego. Jesteś młoda, mądra... czego chcieć więcej? Tak jak moja żona... Ale pamiętaj kochana, to serce liczy się najbardziej. Piękno złotego wnętrza powoduje, że ludzie się w sobie zakochują. Uroda przemija a czyste serce zostaje na zawsze. No, rozgadałem się troszkę - z jego płuc wydostał się niski, chrapliwy śmiech. - Leć do pracy bo się spóźnisz. Uważaj na siebie. Do zobaczenia Eleno! - pomachał mi gdy ja już wybiegałam z parku zmierzając w stronę wysokiego biurowca po drugiej stronie ulicy.

* * *
Pociągnęłam koniec sukienki w dół błagając w duchu by stała się dłuższa. Potrząsnęłam kartonem z mlekiem, spieniając je. Mam nadzieję, że będzie mu smakować. Chwyciłam ciepły kubek i wmaszerowałam do biura zbyt wielkiego by należało do jednej osoby. Jego wzrok podążał za mną. Siedział tam, tak bardzo onieśmielający, tak bardzo dominujący. Siedział oparty w fotelu, jego łokieć spoczywał na podłokietniku a palec wskazujący pocierał dolną wargę rozpraszając mnie. Postawiłam kawę na wielkim, owalnym. połyskującym, ciemnym blacie jego biurka i przez ciszę przedarło się ciche brzęknięcie kubka. Kiwnął głową pozwalając mi odejść do mojego gabinetu, który mieścił się obok. Nie zdążyłam jednak odejść daleko.
- Denerwujesz się? - w sumie to bardziej zabrzmiało jako stwierdzenie niż pytanie więc nie odezwałam się. Usłyszałam ciche, no nie wiem. westchnięcie? W każdym razie uśmiechnął się pod nosem z charakterystycznym dźwiękiem jakby go nie nazwać i wyprostował się w fotelu. 
- Odpowiedz. - rzucił ponaglającym tonem. Przełknęłam ślinę i ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. 
- Dlaczego? - dlaczego?! Może dlatego, że cholernie mnie onieśmielasz. Albo dlatego, że nie wiem jak zachowywać się w Twoim towarzystwie. Czemu on jest taki spokojny? Znów uśmiechnął się pod nosem. 
- Dziękuję za kawę panno Mason. - wracamy do panny Mason? Kiwnęłam głową i odeszłam do swojego biura, które również było za duże. Ledwo usiadłam a już usłyszałam brzęczenie telefonu. Podniosłam słuchawkę.
- Sangster Incorporation, w czym mogę pomóc? - Tak, firma zmieniła nazwę.
- Kawa jest przepyszna panno Mason. - dzwoni do mnie z pomieszczenia obok? Zmarszczyłam brwi zaskoczona całą tą sytuacją. 
- Bardzo się cieszę panie Sangster. - usłyszałam jak się śmieje za drzwiami po czym usłyszałam ten śmiech w słuchawce. Oh, jaki piękny dźwięk. Przygryzłam wargę korzystając z okazji, że mnie nie widzi. 
- Weź marynarkę i chodź do mnie. - usłyszałam polecenie i usłyszałam dźwięk kończący połączenie. Wyszłam z biura i stanęłam przed jego biurkiem. Uśmiechnął się po czym podniósł się a mój wzrok ruszył do góry by nadążyć za jego oczami. Pochylił się do przodu a ja przełknęłam głośno ślinę czując ciepło bijące od jego postawnej, wyższej sylwetki. Obszedł powoli biurko i zatrzymał się przede mną. Oparł się o blat, jego ciepłe ręce trafiły na moją talię przysuwając mnie bliżej. Wciągnęłam powietrze czując ten oszałamiający zapach, charakterystyczny tylko i wyłącznie dla niego. Mieszanka dymu papierosowego i mocnych perfum wdarła się w moje nozdrza hipnotyzując mnie do końca. To dziwne, nigdy nie widziałam jak pali. 
- Ładnie dziś wyglądasz - szepnął ochrypłym głosem wprost do mojego ucha. Przymknęłam powieki gdy jego usta przejechały po delikatnej skórze. - i pięknie pachniesz. - powiedział wtulając twarz w moje włosy, a raczej próbując bo były związane. Mruknął w niezadowoleniu i chwycił za frotkę uwalniając delikatnie brązowe kosmyki.
- Tak lepiej. - zaciągnął się moim zapachem, o rany! 
- Cieszę się, że zostałaś moją prywatną asystentką - powiedział i pogładził nosem mój policzek cholernie mnie tym rozpraszając. Po chwili przeanalizowałam to co mówił. Szczególny nacisk położył na słowie "prywatną", cholera. - Ale chciałbym mieć z Tobą kontakt poza biurem co bardzo utrudnia mi Twój brak telefonu. - czy w jego głosie wyczuwam nutkę frustracji? Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co zamierza mi zarzucić. 
- Kiedy dostanę pierwszą wypłatę, coś wykombinuję. -  powiedziałam cicho. Oparł czoło na moim i zaśmiał się cicho. Po chwili oderwał jedną dłoń od mojej talii i sięgnął na blat biurka, a gdy wyciągnął ją z powrotem przed siebie trzymał w niej dość małe pudełeczko. Przekręciłam głowę przyglądając się opakowaniu od nowiuteńkiego IPhone'a 6. Wcisnął mi go w dłonie i patrzał na moją reakcję. O nie. Na pewno go nie przyjmę. Odepchnęłam pudełko przyciskając je do jego torsu. Westchnął zażenowany i wywrócił oczami.
- Czemu choć raz nie przystaniesz bez żadnych sprzeciwów na to co robię? - rzucił poirytowany a ja oblałam się rumieńcem. Jest dla mnie taki dobry a ja zawsze robię mu na przekór. Ale to zbyt kosztowny prezent.
- Jest za drogi. - trzymałam się swojego.
- O pieniądze się nie martw. Mój budżet osobisty nie ucierpiał, jeśli o to Ci chodzi. Po prostu go przyjmij.   - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Przygryzłam wargę rozważając to co powiedział. W sumie potrzebny mi telefon...
- Dobrze, przyjmę go ale obiecaj, że będzie to ostatni prezent jaki kiedykolwiek od Ciebie dostaję. - powiedziałam stanowczo. Oczekiwałam jakiegoś przytaknięcia, cokolwiek. Uśmiechnął się chłopięco po czym splótł nasze palce i poprowadził do wyjścia.

* * *
- Żartujesz! Na prawdę jesteśmy w wesołym miasteczku? - spojrzałam na pięknego chłopaka za kierownicą, który uśmiechnął się do mnie chłopięco. Cieszyłam się jak dziecko, zawsze chciałam pojechać do wesołego miasteczka, no ale wiadomo, jak ledwo wiązałam koniec z końcem nie mogłam sobie na to pozwolić a nie chciałam by Jess płaciła za mnie. Spojrzałam na bramki do których prowadził wężyk ludzi...ubranych zupełnie inaczej niż ja. Cholera.
- Nie uważasz, że będziemy wyglądać...hm...dziwnie? - spytałam nieśmiało.
- O to też zadbałem. Z tyłu mam ubrania. Mam nadzieję, że spodoba Ci się to co wybrałem. - uśmiechnął się kiwając głową w kierunku tylnych siedzeń. Kupił mi ubrania? Och nie, oddam mu pieniądze przy wypłacie. Sięgnął ręką do tyłu i chwycił papierową torbę. Podał mi ją a sam wyciągnął drugą. Oh, on też się przebiera. Zanurzyłam dłoń w torbie i poczułam miękki materiał pod palcami. Chwyciłam go i pociągnęłam ku górze a moim oczom ukazał się śliczny biały sweter, zanurkowałam dłonią raz jeszcze i tym razem wyjęłam dżinsowe, postrzępione szorty, przepasane brązowym paskiem.  Do tego wszystkiego w torbie znalazłam czarne, krótkie conversy. Och, ale się wypłacę. 
- Przebieraj się. - powiedział Tommy i wbił we mnie palący wzrok. Spłonęłam szkarłatnym rumieńcem i wybałuszyłam oczy. Thomas właśnie rozpinał guziki swojej idealnie białej koszuli kiedy dostrzegł moje zdenerwowanie. Puścił zawadiacko oko i uśmiechnął się. 
- Pomóc Ci? - otrząsnęłam się i jak oparzona odwróciłam się do niego tyłem. Zaśmiał się cicho pobudzając tym samym motyle w moim brzuchu. Przeciągnęłam sukienkę przez głowę i zostałam w samej bieliźnie. Czułam jak jego wzrok wypala dziury w moich plecach. Bez zbędnych ceregieli wcisnęłam się w obcisłe szorty i założyłam sweter po czym wyszłam z samochodu zbyt zafascynowana miejscem by czuć krępację. Otworzyłam usta chłonąc wzrokiem to piękne miejsce tętniące życiem. Podeszliśmy bliżej bramek, Tommy kupił bilety i weszliśmy do środka. Miejsce aż raziło kolorami, szczerze nie wiedziałam co zrobić najpierw. 
- Może waty cukrowej? - zapytał Tommy wskazując na stoisko z różowym szyldem i tym samym rozwiązując mój dylemat. Kiwnęłam zachłannie głową nie mogąc otrząsnąć się z ogarniającej mnie euforii. Już po chwili chłopak wcisnął mi w dłoń rożek z wielką kulą różowego puchu. Oderwałam kawałek palcami i wcisnęłam smakołyk do ust rozkoszując się rozpływającym cukrem. Rozglądałam się dookoła pragnąc dostrzec więcej świecidełek, kolorowych szyldów, stoisk z grami i ludźmi bawiącymi się jak nigdy w życiu. 
- Wezmę Cię na barana. Będziesz lepiej widzieć. - powiedział Tommy a ja zadziwiając samą siebie bezzwłocznie się zgodziłam kiwając ochoczo głową. Chłopak podniósł mnie jakbym w ogóle nic nie ważyła i podał mi do góry moją watę. Oderwałam kawałek i pochyliłam się do przodu by wcisnąć ją między jego wargi. Zassał mojego palca a ja zachichotałam cicho w odpowiedzi. Jest na prawdę uroczy. Szliśmy przez tłum spoconych ludzi, wiedziałam, że Tommy stara się bym zobaczyła jak najwięcej. Na pewnym stoisku dostrzegłam wielkiego pluszowego wilka, przykułam do niego wzrok chcąc go mieć tu i teraz, jest taki piękny. Poczułam jak chłopak chwyta mnie za uda i zniża się bym mogła zejść. Wydęłam wargi w niezadowoleniu  a on zaśmiał się. 
- Cieszę się, że w końcu się do mnie przekonałaś. - chwycił moją rękę i poprowadził mnie do stoiska z wilkiem, ojej! Puścił mnie przodem trzymając swoją dłoń tuż nad zaokrągleniem mojej pupy. 
- Twój tyłek wygląda nieziemsko w tych szortach - szepnął a ja momentalnie się zarumieniłam. 
- Ile trzeba trafić, żeby wygrać wilka? - spytał Thomas wskazując na pluszową zabawkę. Wziął trzy piłeczki i skupił się na piramidzie z kubeczków, żeby wygrać wilka trzeba było zbić wszystkie. Skrzyżowałam palce modląc się w duchu, żeby udało mu się zbić wszystkie, i ku mojemu zdziwieniu po trzech minutach zbił wszystkie kubeczki. Podskoczyłam ze szczęścia jak małe dziecko. On też się dobrze bawił, spojrzał na mnie wyraźnie usatysfakcjonowany swoim wyczynem. 
- Myślałaś, że mi się nie uda? 
- Jakże mogłabym wątpić? - podniosłam brew i przygryzłam wargę. Małe iskierki zatańczyły w jego oczach, kiedy nagle wielki, pluszowy wilk przerwał nam kontakt wzrokowy wdzierając się między nas. Przytuliłam się do pluszaka rozkoszując się miękkim futerkiem. Thomas chwycił moją dłoń kiedy ja z trudem obejmowałam maskotkę jedną ręką. Usiedliśmy na ławce niedaleko wyjścia kiedy ziewnęłam przeciągle. 
- Zmęczona? - spytał a ja przytaknęłam. Położyłam zabawkę obok mnie i potarłam ręce próbując się ogrzać. Chwilę później poczułam jego duże, ciepłe dłonie na moich a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. 
- Jesteś lodowata. - zmarszczył brwi i zdjął swoją kurtkę zarzucając ją na moje zmarznięte ramiona dodatkowo pocierając jedno z nich miarowo w górę i w dół. Chwycił ponownie moje dłonie i przystawił je sobie do ust ogrzewając je ciepłym powietrzem. Jest taki opiekuńczy. Usłyszałam dzwonek telefonu. oczywiście coś musiało zepsuć tą chwilę. 
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i odszedł zostawiając mnie samą na ławce. Obserwowałam jak marszczy brwi w skupieniu i rozmawia, żywo gestykulując dłońmi. 
- Wolne? - usłyszałam męski głos z prawej strony. 
- Właściwie nie. - odpowiedziałam uprzejmie.
- Uh, nie udało mi się. Nawet nie dasz się przysiąść. - nieznajomy uśmiechnął się drapiąc się w tył głowy w geście zakłopotania.- Jestem Dave. - przedstawił się. 
- Elena. - odpowiedziałam  grzecznie ale dając do zrozumienia, że nie chcę z nikim rozmawiać. Moje oczy wciąż skanowały sylwetkę Thomasa.
- Jesteś tu z kimś? - oh, cóż za natręt. 
- Mhm. - mruknęłam mając nadzieję zakończyć konwersację. 
- To dobrze, bo taka ładna dziewczyna nie powinna pałętać się sama wieczorem. - powiedział i zaśmiał się znów. Przeniosłam na niego swoją uwagę. Westchnęłam ciężko i już miałam zamiar coś powiedzieć kiedy usłyszałam zbliżający się głos.
- Dzięki Niall, cześć - Thomas wraca. Podszedł powolnym ale pewnym krokiem. Zmierzył Dave'a groźnym wzrokiem a ja z trudem próbowałam powstrzymać śmiech widząc jak ten się wycofuje. Straciłam go z oczu i podniosłam wzrok na Thomasa. 
- Czy nie mogę zostawić Cię nawet na chwilę, tak, żebyś nie przyciągała mężczyzn? - Czyżby pan dominujący jest zazdrosny? Wzruszyłam niewinnie ramionami po czym chwyciłam pluszaka i podniosłam się z ławki. Thomas oplótł mnie ramieniem dostarczając mi potrzebne ciepło. Wsiedliśmy do ciepłego samochodu i już po chwili, odlatywałam w głęboki sen otulona hipnotyzującym zapachem Thomasa Sangstera. 

_________________________________________________________________________________
A więc wróciłam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał bo dość długo nad nim siedziałam a już sobie obiecałam, że dzisiaj Wam go wstawię :) 
Jak Wam mijają wakacje? 
Tutaj macie zobrazowane stroje Eleny :)



A teraz zwracam się do Was z kilkoma pytaniami/ informacjami:)
1. Nie wiem czy zauważyliście zakładkę "INFORMOWANI", zapraszam do zapisywania się na listę :)
2. Bardzo ale to bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy są ze mną na bieżąco i zwracam się do tych, którzy czytają ale nie widzę ich aktywności poza wyświetleniami, proszę Was komentujcie bo to na prawdę daje mi tzw. kopa a ja potrzebuję motywacji, żeby pisać ;)
3. Czy chcielibyście, żebym utworzyła zakładkę " MIEJSCA", w której wstawiłabym zdjęcia odzwierciedlające mniej więcej to jak wyobrażam sobie opisywane miejsca, bądź zdjęcia, na których się wzorowałam opisując niektóre lokalizacje?
4. Czy chcielibyście, żebym założyła Twittery albo Aski głównych bohaterów? 
5. Czy chcielibyście, żebym na końcu rozdziału (tak jak w dzisiejszym) wstawiała zdjęcia pokazujące stroje bohaterów? 
6. Zapraszam także do odwiedzania innych moich blogów bo przewiduję w najbliższym czasie drugi rozdział fanfiction z Niall'em Horan'em [KLIK], oraz kolejny rozdział Aniołów [KLIK]
7. Czy może ktoś polecić jakąś dobrą szabloniarkę, która zrobiłaby szablon na bloga z fanfickiem o Niall'u? :) Tak opierając się na własnym doświadczeniu.

JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ SERDECZNIE TYM WSZYSTKIM CO CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ, TO BARDZO DUŻO DLA MNIE ZNACZY I MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTANIECIE DO KOŃCA!:)

Także to by było na tyle, do następnego kochani! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Do komentarzy proszę wklejać linki własnych blogów :) z chęcią zajrzę i również zostawię komentarz.