sobota, 12 marca 2016

Rozdział 11

- Proszę, proszę. Czemu taka piękna dziewczyna włóczy się sama po nocy? - spytał Tresh ale w jego tonie nie było za grosz ciepła. Oddychałam miarowo by uspokoić rozszalałe serce, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Wsunęłam powoli rękę do kieszeni i kurczowo chwyciłam telefon. Tresh uśmiechnął się obleśnie, upewniając mnie tym samym, że zauważył, że się go boję i najwyraźniej dawało mu to satysfakcję. Parsknął pod nosem a ja wgapiałam się w ten jego uśmiech, który zdawał się kosztować go wiele trudu zważając na jego okaleczone policzki. Zauważyłam, że koleś po jego prawej stronie zrobił krok do przodu na co momentalnie cała się spięłam gotowa na ewentualną obronę, ale ku mojemu zdziwieniu Tresh gestem ręki dał znać by ten się nie ruszał. Sam jednak zrobił pewny krok w przód na co zachłysnęłam się powietrzem. Nie zwracając uwagi na moją reakcję chłopak zrobił jeszcze parę kroków i zatrzymał się przede mną na odległość ramienia. Sparaliżowana starałam się nie wpaść w histerię a w myślach błagałam Tommiego by zjawił się jak najszybciej. A może, żeby wcale nie przychodził? Kto wie co stanie się tym razem jeśli dojdzie do konfrontacji. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i zaczerpnęłam świeżego powietrza dodając sobie otuchy.
- Szkoda by było, gdyby stała Ci się krzywda. - powiedział a jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Zacisnęłam oczy i wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Podniosłam stopę by zrobić krok w tył ale Tresh był szybszy. Położył lewą dłoń w dole moich pleców, blokując mi ucieczkę. Zimne, nieprzyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa kiedy sama pogrążałam się w rozpaczy i panice. Podskoczyłam lekko kiedy schylił się, a jego usta pojawiły się obok mojego ucha.
- Doskonale wiem kim jesteś. - powiedział i delikatnie musnął miejsce tuż pod moim uchem. Zacisnęłam mocniej oczy, próbując odwrócić swoją uwagę od jego ohydnego dotyku.
- Wiem, do kogo należysz. - szepnął ponownie a nowa fala dreszczy oblała moje ciało.
- I niedługo zabiorę Ci go. - powiedział i wgryzł się w moją skórę na co spotkał się z moim przepełnionym bólem piśnięciem. Momentalnie zakrył mi usta swoją spoconą dłonią i kontynuował wpijanie się w moją podrażnioną skórę. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku kiedy poczułam jak Tresh ssie moją skórę. Naznacza mnie. Po chwili oderwał się ode mnie z cichym mlaśnięciem a jego usta musnęły płatek mojego ucha.
- Chcę zobaczyć jego wściekłość jak to zobaczy. - wysyczał i palcem mocno przycisnął powstałą malinkę. Zbolały jęk wyleciał z moich ust kiedy poczułam szczypanie.
- Kochanie, Thomas wszystko zobaczy. Filmik dotrze do niego za parę minut, zaraz po tym jak z Tobą skończę. Pokaż mu jak cierpisz. Zawołaj go. - powiedział. Wtedy doszło do mnie do czego zmierza. Chce go sprowokować. Znów chce się z nim zmierzyć. I wybrał do tego tak brutalną formę. Znał czuły punkt Thomasa. Chciał go dostać, wykorzystując do tego mnie. Grymas bólu opuścił moją twarz. Zacisnęłam szczękę i z obojętnością spojrzałam w jego wypełnione nienawiścią oczy. Chciałam mu pokazać, że się nie dam. Nie zrobię tego co sprawiłoby Tommiemu tyle bólu. Nie zobaczy jak błagam go o pomoc. Nie zobaczy, że nie zdołał przyjść na czas. A Tresh nie dostanie tego czego pragnie.
Druga ręka Tresha wpełzła między nasze ciała i widząc, że nie współpracuję pociągnęła za dżinsową koszulę. Znów zacisnęłam oczy. Nie złamię się. Poczułam jego obślizgłe paluchy na odkrytej skórze. Czułam jak zjeżdżają niżej, po szyi, po dekolcie. Mokre pocałunki Tresha oblały moją szyję, kiedy desperacko próbowałam się uwolnić. Nie zawołam go.
- No dalej, wykrzycz jego imię. - wysapał odrywając się od mojej skóry. Moje oczy były zaciśnięte tak mocno, że niemal bolały mnie powieki. Czułam jak łzy formują się pod nimi ale nie mają jak wypłynąć. Już pogodziłam się ze swoim losem kiedy usłyszałam pisk opon. Chwilę później do moich uszu dobiegł cichy śmiech Tresha. Poczułam jak jego dłoń zjeżdża po moich plecach i zaciska się na moim pośladku. Wiedziałem też, że Thomas na to patrzy, Patrzy na to wszystko. Niemal mogłam poczuć ból, który rozdziera teraz jego serce. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi od samochodu i szybkie kroki.
- Wreszcie się pofatygowałeś. Ale jeszcze nie doszedłem do najlepszej części dzisiejszego wieczoru. - zakpił Tresh po czym odwrócił mnie tyłem do siebie, tak, żebym miała możliwość zobaczenia Thomasa. Powoli rozchyliłam powieki i oczami pełnymi łez spojrzałam na Tommiego. Furia wyraźnie rysowała się na jego twarzy. Bez chwili namysłu podszedł do Tresha, który najwyraźniej tylko na to czekał. W ułamku sekundy wyszarpnął mnie z jego uścisku, a jego pięść spotkała się ze szczęką Tresha. Chłopak zatoczył się do tyłu ale w ostatniej chwili złapał równowagę. Łzy polały się z moich oczu kiedy wczepiłam się w ramię Thomasa. Odwrócił się do mnie i obdarzył mnie pełnym smutku spojrzeniem. Czułam jak moje serce się łamie. Ten piękny chłopak, którego oczy są pełne smutku i bólu. Dotknęłam dłonią jego policzka jakby miało to uśmierzyć ból.
- Przepraszam kochanie, przepraszam. - wyszeptał. Z każdym jego słowem więcej łez spływało po moich policzkach. Ten cudowny chłopak, który jest całym moim światem kruszył się przede mną na milion kawałeczków.
- To nie Twoja wina. - tylko na tyle było mnie stać. Ujrzałam jak ból po raz kolejny rozdziera jego serce, widziałam w jego oczach, że obwinia się za to. Kolejna cegiełka do jego muru rozpaczy. Moim zadaniem jest ten mur zburzyć. I zrobię to.
- Koniec gołąbeczki. - powiedział ochryple Tresh. Moja uwaga znów spoczęła na blondynie, który budził we mnie obrzydzenie. Poczułam jak mięśnie Tommiego napinają się pod opuszkami moich palców. Poczułam ciepłą dłoń Thomasa na moim boku. Delikatnie ale stanowczo popchnął mnie za siebie, będąc dla mnie żywą tarczą.
- Kochanie, idź proszę do samochodu. - powiedział pełnym napięcia głosem. W tej sytuacji nie śmiałam mu się stawiać. Obrzuciłam pogardliwym spojrzeniem Tresha i niepewnym krokiem wycofałam się w stronę samochodu. Wsiadłam do środka nie spuszczając wzroku z sylwetki Tommiego. Zdenerwowanie brało nade mną górę. Moje dłonie trzęsły się szukając czegoś czym mogły się zając. W końcu dotarły do moich ust, kiedy nerwowo zaczęłam obgryzać paznokcie. Obserwowałam jak Tommy rozmawia z Treshem, by po chwili zaobserwować przestraszoną minę napastnika. Tresh posłał mi ostatnie spojrzenie i zniknął w ciemności zaułku. 

* * *

- Skarbie, tak bardzo Cię przepraszam - szept Tommiego dotarł do moich uszu kiedy tonęłam w jego ramionach. Zacisnęłam palce na jego koszuli, bałam się, że zniknie. Siedzieliśmy na podłodze w przedpokoju, wtuleni w siebie, zatopieni we własnych objęciach. Poczułam jak jego ramiona ciaśniej zaciskają się wokół mojego ciała. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi, po której spływały jego łzy. On płakał, i ja też płakałam. Płakaliśmy razem nad tym co nam się przytrafiło. 
- Tak bardzo przepraszam. - zaciągnął się łapczywie powietrzem i znów zaszlochał. Przycisnęłam głowę do jego piersi, chcąc być jeszcze bliżej. Takie momenty są niesamowicie smutne i przygnębiające, ale wiem, że jest też w nich trochę szczęścia. Szczęścia, z powodu tego, że wszystko skończyło się dobrze. Miłość, która nas łączy wszystko poskłada. Wiem, że Thomas czuje się winny, a ja nie mogę mu na to pozwolić.
- Thomas, Kocham Cię - wyszeptałam i poczułam jak jego ciało sztywnieje na chwilę. Chłopak łapie mnie za ramiona i odsuwa się powoli. Patzry na mnie zaczerwienionymi oczami, z których sekundy temu płynęły słone łzy. Kręci głową a po jego policzkach spływają kolejne strużki czystego smutku. 
- Jak możesz mnie kochać po czymś takim? - spytał i schował twarz w dłoniach. Moje serce łamie się na ten widok. Cały mój świat runie w gruzach. Rozpada się na moich oczach i zdaje się, że nic nie zdołam z tym zrobić. 
- Powiedz, że mnie kochasz. - szepczę i znów zalewam się łzami. Potrzebuję to usłyszeć, bardzo potrzebuję. Wplotłam palce we włosy i pociągnęłam , czując, że wpadam w totalną rozpacz. Musiałam to usłyszeć.
- Kocham Cię. - wyszeptał a moje serce momentalnie stało się lżejsze. Znów wpadłam mu w ramiona i wdychając jego zapach mój oddech uspokoił się nieco. Przycisnęłam głowę do jego piersi i poczułam, że jego serce również zwalnia powracając do normalnego rytmu. Thomas delikatnie wplótł palce w moje rozczochrane włosy i przygładził je. Głaskał mnie czule, wiedząc, że powoli się uspokajam. 
- Nie martw się kochanie. - zaczął - Niedługo się z nim policzę. - podniosłam głowę i spojrzałam w jego smutne, brązowe oczy. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu pytający wzrok.
- Ustawiłem walkę. Dlatego się spóźniłem. Przepraszam Cię. Ale teraz mam jeszcze jeden powód by nie zrezygnować. Nie odpuszczę mu, nie po tym co Ci zrobił. Dorwę drania i jak będzie trzeba, to go zabiję. - łzy ponownie stanęły w moich oczach, poczułam strach budujący w moim wnętrzu. Pokręciłam głową nie dopuszczając do siebie tej myśli. 
- Nie, Tommy, nie. - wyszeptałam ale Thomas tylko przyłożył palec do mych ust, uciszając mnie. Będę musiała pogodzić się z faktem, że on nie odpuści. Jest tak samo zaciekły jak kiedyś. 

Mam dwanaście lat. Siedzę w pokoju , obok mnie siedzi chłopiec o pięknych, brązowych oczach. Tommy. Uśmiecham się do niego. Dziś jest pierwszy dzień wakacji. Chcemy iść nad rzekę, na domek na drzewie i do lasu. Później myślę, że pojeździmy konno. Otwieram buzię by złożyć propozycję ale chłopiec mi przerywa. 
- Ojciec mówi, że wyjeżdżamy do Australii na czas wakacji. - kiedy to słyszę moja kąciki moich ust opadają ku dołowi. Entuzjazm ulatuje a szczęście gdzieś ucieka. Spuszczam głowę i wpatruję się w splecione dłonie na kolanach. Liczyłam, że spędzimy te wakacje razem. Chłopak siedzi cicho najwyraźniej czekając na moją reakcję. Nie wie jeszcze co chcę mu powiedzieć w ciągu tych wakacji. Ale nieważne, to może poczekać. 
- Ale nie martw się Elena. Nigdzie nie zamierzam jechać. - mówi z entuzjazmem a ja tylko patrzę na niego. Chwyta moją dłoń i ściska ją lekko.
- Jesteś pewien?
- Elena, już postanowiłem, nie zmienię zdania. Ucieknijmy razem. Zamieszkamy w domku na drzewie a jak moi rodzice wyjadą weźmiemy namiot. - przedstawia swój genialny plan, a ja jako mała dziewczynka zgadzam się ochoczo. Chwytamy się małymi palcami i pieczętujemy naszą obietnicę. 

Już wtedy chciał mnie chronić. W tamtym przypadku od samotności. Pomyśleć, że jako dzieci mieliśmy takie dziwaczne pomysły. Teraz wydaje się to kompletnie szalone. Wtedy jeszcze nie powiedziałam mu co do niego czuję. Nie powiedziałam mu, że go kocham. Ale teraz chcę to zrobić. Właśnie dzisiaj. 

- Tommy, chcę Ci udowodnić, jak bardzo Cię kocham. Kocham Cię, Tommy. - szepczę i ku jego zdziwieniu naciskam stanowczo jego klatkę piersiową i ląduję na nim, na podłodze. 

niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 10

(Thomas)
Patrzyłem jak moje szczęście ucieka przede mną. Desperacko przeciska się między ludźmi, byle by zwiększyć między nami odległość. Zabolało mnie to. Bardzo mnie zabolało. 
- Elena! - krzyknąłem po raz kolejny, ale jak się spodziewałem nie odniosło to zamierzonego rezultatu. Kurwa. Przepychałem się przez tłum, nieustępliwie dążąc w kierunku Eleny. Jej małe, drobne ciało było coraz dalej, coraz bardziej się oddalało. Wydawało się jakbym stał w miejscu. Przepchnąłem kilka osób, żeby szybciej wydostać się na zewnątrz. Co chwila wpadały na mnie tańczące pary. Jakaś dziewczyna uwiesiła się na mnie pytając czy mam ochotę się zabawić. Może kiedyś ustałbym na taką propozycję ale odkąd mam Elenę, nie ma mowy. W końcu wybiegłem przed lokal. Noc była chłodna, Elena pewnie cała drży z zimna. Rozejrzałem się gorączkowo na około, szukając drobnej sylwetki. Zauważyłem ją  kilkanaście metrów dalej. Szła szybkim krokiem ocierając łzy. Nie mogę pozwolić jej płakać, nie z mojego powodu. 
- Elena! - krzyknąłem i rzuciłem się biegiem w kierunku pięknej dziewczyny. Kiedy tylko zorientowała się w sytuacji, zaczęła uciekać. Uciekała przede mną. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, ona się mnie boi. Przyspieszyłem zbliżając się do niej z każdą chwilą. Widząc, że jestem tuż tuż... przebiegła przez ulicę między samochodami. Nie mogę uwierzyć, że tak desperacko pragnęła się ode mnie uwolnić. Nie zważając na pisk opon i klaksony wciskane przez rozwścieczonych kierowców prześlizgnąłem się między samochodami i wbiegłem za nią do ciemnego zaułku. Stała i wpatrywała się nerwowo w mur kończący tunel. Teraz mam pewność, że już nie ucieknie. Odwróciła się powoli, była przerażona. Stawiałem powoli małe kroki stopniowo się do niej zbliżając. Kiedy jej plecy dotknęły zimnego muru zamknęła oczy. Tak cholernie bolało mnie to, że się mnie boi.
- Elena - odezwałem się cicho, nie chcąc jej jeszcze bardziej spłoszyć.
- Proszę, wysłuchaj mnie - wyciągnąłem dłoń, żeby ją dotknąć ale zaraz opuściłem ją wzdłuż mojego ciała widząc jej reakcję. Zacisnąłem zęby próbując odrzucić gdzieś uczucie bezradności.
- Kochanie - zacząłem. - nie bój się mnie. Przecież wiesz, że nie mógłbym zrobić Ci krzywdy.
- Pobiłeś go! Trafił do szpitala! - krzyknęła i może wyda się to dziwne ale odczułem ulgę, słysząc, że w ogóle się do mnie odzywa. Wyciągnąłem przed siebie dłonie pokazując by się uspokoiła i znów zrobiłem krok w przód. Spojrzałem w jej przestraszone, szkliste oczy. Kiedy zdecydowała się podnieść wzrok i spojrzeć na mnie, serce pękło mi na milion kawałków. Jej smutne, wielkie brązowe oczy wpatrywały się we mnie a ja mogłem dostrzec w nich swoje odbicie. Pojedyncza łza znów spłynęła po jej policzku, a dziewczyna pociągnęła lekko nosem. Wyciągnąłem dłoń powolnym ale pewnym ruchem i chwyciłem jej policzek. Przymknęła oczy wtulając twarz w moją dłoń. Odetchnąłem w duchu.
- Proszę, nie bój się mnie. - szepnąłem i zbliżyłem się jeszcze bardziej.
- Nie boję się Ciebie, boję się o Ciebie i twoje bezpieczeństwo. - usłyszałem cichutki głosik, a moje serce na moment stanęło. Przytuliłem ją mocno do siebie, tak by nie widziała łez zbierających się w moich oczach. Pierwszy raz od wielu lat poczułem się naprawdę kochany.


( Elena)
Usłyszałam ciche pociągnięcie nosem i miałam już pewność, że Thomas też płacze. Ten moment był na swój sposób intymny. Para kochanków wtulonych w siebie, szlocha w ciemnym zaułku nocą. Uśmiechnęłam się do siebie i mocniej ścisnęłam materiał jego bluzki.
- Chodźmy do domu - powiedział i odsunął się lekko.
Przytaknęłam i poszłam z Thomasem w stronę samochodu.

* * *

Po tym zdarzeniu nasz związek był spokojny jak nigdy. Chodziliśmy do pracy, jedliśmy wspólnie posiłki i chodziliśmy na randki. Jak na zwyczajny związek przystało. Dzień w dzień walczyłam z nadopiekuńczością Thomasa i nareszcie chyba udało mi się coś wskórać. Mam więc więcej czasu dla siebie, z czego jestem niesamowicie zadowolona, zważając na to, że już od dawna nie widziałam się z Jessicą. Zadzwoniłam dziś do niej i umówiłyśmy się na kawę i na wspólne nocowanie. Przyda mi się taki babski wieczorek, sam na sam z moją najlepszą przyjaciółką.
Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się do siebie, już za pół godziny spotkam się z Jessicą. Odłożyłam drewnianą łyżkę na blat i wyłączyłam gaz pod patelnią z ryżem i warzywami, które przygotowałam dla Thomasa. Jest sobotnie popołudnie więc wcale nie dziwi mnie, że Tommy nadal leży w łóżku. Po całym tygodniu szefowania jest naprawdę wycieńczony. Ubrałam swoją dżinsową kurtkę i wysokie kozaki po czym weszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem. Jest taki piękny kiedy śpi. Przygryzłam wargę, obserwując jak jego klatka miarowo unosi się i opada. Cmoknęłam go lekko w policzek i zobaczyłam jego piękny uśmiech. Otworzył jedno oko i obrócił się na drugi bok mrucząc coś niezrozumiale. Nachyliłam się bardziej, spoglądając na jego zaspaną twarz. Nagle poczułam jak chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę, tak, że wylądowałam na nim.
- Mmm, lubię takie poranki. - mruknął ochryple i cmoknął mnie w czubek nosa. Uraczyłam go szerokim uśmiechem po czym niezdarnie wygramoliłam się z łóżka.
- Wychodzę. Zrobiłam Ci ryż z piersią z kurczaka i warzywami, jest w kuchni. Poradzisz sobie? - spytałam i usiadłam czekając na jego reakcję. Usłyszałam ciche mruknięcie, które wzięłam za potwierdzenie i udałam się do wieszaka by zdjąć swój bordowy, jesienny płaszczyk i szary szalik. Jutro pierwszy dzień grudnia więc na dworze robiło się coraz zimniej. Przekręciłam klucz w zamku, upewniając się, że drzwi są zamknięte po czym ruszyłam wzdłuż ulicy, w stronę centrum.

- Tak dawno Cię nie widziałam! - Jessica usiadła naprzeciw mnie w przytulnej kawiarence. Zamówiłyśmy po kawie.
- Opowiadaj, jak się związek kręci - przyjaciółka oparła łokcie o blat i położyła brodę na splecione donie. Uniosła wymownie brew i posłała znaczący uśmiech. Nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. 
- No więc jak widzisz jestem tu sama. - powiedziałam i poruszyłam rękami naokoło siebie, udowadniając. Jess zaśmiała się cicho i oplotła dłońmi ciepły kubek kawy, która przed chwilą została nam dostarczona. 
- Nie mówimy o mnie. - machnęłam ręką. - jak układa Ci się z Jeremim? - spytałam z prawdziwym zaciekawieniem. Zauważyłam jak moja przyjaciółka rumieni się i z rozmarzonym wzrokiem odlatuje gdzieś daleko w nieznane mi miejsce. Na sam widok jej stanu moje serce pragnie wyrwać się z piersi i pofrunąć wysoko do chmur. 
- Jest przecudowny. - powiedziała to tonem pełnym podziwu, na co rozsiadłam się wygodniej i  kazałam rozwinąć jej swoją myśl. 

* * *


Kiedy wreszcie nacieszyłyśmy się swoją obecnością, pierwsze gwiazdy zaczęły pokazywać się na granatowym niebie. Ciaśniej owinęłam się płaszczem kiedy lodowate, wieczorne powietrze otuliło moje ciało. Dmuchnęłam ciepłym powietrzem w moje dłonie próbując je ogrzać. Patrzałam na parę wydostającą się z moich ust za każdym razem kiedy wydychałam powietrze. Spojrzałam na zegarek po raz kolejny sprawdzając godzinę. Było późno. Czekałam na Thomasa od przeszło dziesięciu minut. Nie podoba mi się to, on nigdy się nie spóźnia. Rozejrzałem się dookoła ponownie przekonując się, że jestem całkiem sama. Ani żywej duszy. Zdjęłam jedną rękawiczkę i odblokowałam telefon po czym wystukałam krótką wiadomość. Wyślij.


Westchnęłam głośno i wsunęłam telefon do kieszeni. Ciemność i cisza zaczęła mnie przytłaczać a przed moimi oczami stanęły sceny ze różnych horrorów. Wiedziałam, że to tylko filmy ale jednak mój mózg działał na największych obrotach wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Raptownie odwróciłam głowę do tyłu, słysząc głuche kroki odbijające się od ścian budynków. Zmrużyłam oczy przeczesując wzrokiem teren jednak nikogo ani niczego tam nie było. Pod nosem cicho nuciłam obie bliżej nieokreśloną melodię, wypatrując świateł samochodu. Poczułam wibrację telefonu i drżącą ręką sięgnęłam do kieszeni. 


Wywróciłam oczami, a telefon znów wylądował w kieszeni. W myślach skarciłam się za nie zabranie ocieplacza do rąk po czym znów obejrzałam się za siebie czując ewidentnie czyjąś obecność. Cały czas tłumaczyłam sobie, że to koty wędrują po uliczkach, może grzebią w śmietnikach. Ale przecież żaden kot nie stąpałby tak głośno. Wyobraźnio uspokój się! Kiedy moje serce zwiększyło swoje obroty postanowiłam, że pójdę na przystanek. Może rozgrzeję się trochę a na pewno odciągnę myśli od wszystkich horrorów, które oglądałam przez całe życie. Znów wyjęłam telefon by poinformować o swoich zamiarach Tommiego, po czym rozplątałam słuchawki i włożyłam do uszu mając nadzieję, że żywy rytm muzyki rozwieje czarne myśli. Poszłam więc raźnym krokiem wzdłuż ulicy zmierzając do przeszklonej wiaty przystankowej. Nuciłam pod nosem wersy piosenki : 


"There is an icy breath that escapes my lips 

And I am lost again

A certain type of darkness has stolen me

Under a quiet mask of uncertainty

I wait for light like water from the sky

And I am lost again"

relaksując się. Przymknęłam oczy idąc cały czas przed siebie, kiedy usłyszałam huk. Zatrzymałam się raptownie i przysięgam, że moje serce na sekundę lub dwie przestało bić. Odwróciłam się ostrożnie w stronę źródła dźwięku i momentalnie zamarłam. Grupa nieprzyjemnie wyglądających osiłków zmierzała ku mnie z obleśnymi uśmiechami wymalowanymi na ich ustach. Szczególnie jeden z nich przykuł moją uwagę. Umięśniony chłopak, najwyższy z nich, którego twarz zdobiły zielonkawe, nie do końca zagojone plamki. Jego drapieżny wzrok spoczął na mnie odbierając cenne powietrze z płuc. 
Tresh. 

______________________________________________________________

Wygląd Eleny:

















Piosenka: [KLIK]
Zakładka "Bohaterowie" jest uzupełniona o Tresha więc zapraszam. 

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział 9

Słońce powoli zachodziło. Siedzieliśmy na wzgórzu wtuleni, wpatrując się w niebo.
- Zapnij kurtkę - powiedział Tommy a ja spojrzałam na niego, leniwie odwracając głowę w jego stronę. Westchnął głośno a jego palce powędrowały do guzików dżinsowej kurtki powoli przeciskając metalowe kółko przez dziurkę. Uśmiechnęłam się, jest bardzo opiekuńczy. Oparłam głowę na jego ramieniu a on od razu oplótł mnie swoim ciepłym ramieniem.
- Ładnie, prawda? - zapytał opierając brodę na mojej głowie. Mruknęłam w odpowiedzi. W ciągu ostatniego tygodnia całe moje życie przewróciło się do góry nogami. Znalazłam Tommy'ego, odzyskałam Lucy, Horiato i Arię. Wszystko zaczęło się odbudowywać. Jednak jedna rzecz cały czas zaprzątała moje myśli. Spytam się, teraz. Bawiłam się nerwowo palcami, przekonując się w duchu, że wszystko będzie okej. Nie chciałam zepsuć tej pięknej chwili, która była mi dana po czterech latach...
- Tommy?
- Hm?
- Mogę się o coś spytać? - niepewność w moim głosie była wyraźnie słyszalna.
- Myślę, że tak - odpowiedział i pozwolił mi kontynuować.
- Skąd... - odchrząknęłam, chcąc sprawić by niepewność zniknęła - skąd masz tyle pieniędzy? - zerknęłam na jego twarz czekając na odpowiedź. Jego mięśnie napięły się, szczęka zacisnęła się. Wyglądał jakby próbował powstrzymać się od skrzyczenia mnie. Spuściłam wzrok czekając na jego wybuch, ale chwilę po tym poczułam jak jego ciało się rozluźnia. Pocierał dłonią moje ramię uspokajając mnie.
- Ta informacja nie jest Ci do niczego potrzebna. - powiedział szorstko.
- Oh... - czemu nie chce mi powiedzieć? Teraz w mojej głowie kłębi się tysiąc myśli. Tommy złapał moją twarz w dłonie i obrócił ją w swoją stronę. Spojrzałam głęboko w jego zaszklone oczy, moja twarz odbijała się w jego źrenicach. Wpatrywał się we mnie, szukając jakichkolwiek oznak niepokoju z mojej strony.
- Nie smuć się księżniczko - szepnął i zbliżył usta do moich. Przymknęłam oczy rozkoszując się słodkim smakiem ciepłych ust chłopaka.
- Nie mogę Ci powiedzieć. - oderwał się na chwilę, jego ciepły oddech odbił się od moich zmarzniętych policzków.
- Boję się. - usłyszałam szept z przepięknych ust chłopaka. - Boję się, że Cię stracę. - dokończył a moje usta otworzyły się bezwiednie, słysząc wyznanie Tommy'ego. On cały czas boi się, że odejdę.
- Boję się, że ciemność, która mnie otaczała...nadal otacza, uleci i zabierze mi Cię. - powiedział i spuścił wzrok. Ten piękny chłopak boi się, że go zostawię. Boi się samotności. Przerzuciłam nogę przez jego biodra tak, że siedziałam na nim okrakiem. Wplotłam palce w jego miękkie, pachnące włosy i lekko popchnęłam go, kładąc go na trawie. Nachyliłam się nad nim i znów zatonęłam w tych pięknych, czekoladowych oczach. Zbliżyłam usta do jego ucha i musnęłam je lekko.
- Nigdy Cię nie zostawię. - szepnęłam.  Poczułam ciepłe, duże dłonie w okolicach talii, a chwilę później jego ciepłe usta przywarły do moich. Westchnęłam cicho kiedy jego dłonie zjechały na moją pupę i ścisnęły lekko moje pośladki. Przejechał językiem po mojej dolnej wardze prosząc o pozwolenie. Uchyliłam usta i już po chwili nasze ciepłe języki toczyły zaciętą walkę. Poczułam jak Tommy chwyta moje biodra i przerzuca nas tak, że teraz to on jest na górze. Uśmiecham się mimowolnie, ciekawa rozwoju wydarzeń. Poczułam jego dłonie na moich nadgarstkach, które po krótkiej chwili były umieszczone po obu stronach mojej głowy. Westchnęłam ciężko. Tommy wsunął swoje kolano między moje nogi i rozsunął je delikatnie nie odrywając się od moich ust. Jego dłonie zjeżdżały wzdłuż mojej tali by za chwilę wkraść się pod dżinsowy materiał kurtki. Pieściły moją delikatną skórę podciągając koszulkę w górę.
- Tommy.. - westchnęłam lekko spanikowana. Jego ręce natychmiast znikły z mojego ciała. Chłopak przygryzł moją dolną wargę i pociągnął za nią kończąc namiętny pocałunek. Wisiał chwilę nade mną wpatrując się z góry. Moje policzki natychmiast zalał szkarłat. Tommy uśmiechnął się lekko, cmoknął mnie w nos i wstał ciągnąc mnie za sobą w górę.
- Co ty ze mną wyprawiasz - szepnął i rzucił mi pożądliwe spojrzenie. Ziewnęłam przeciągle wpatrując się w pięknego chłopaka stojącego naprzeciwko mnie.
- Wskakuj - powiedział odwracając się tyłem, by umożliwić mi wdrapanie się na jego plecy. Od razu skorzystałam z propozycji i sekundę później wtulałam się w jego ciepłe ciało. Uczepiłam się jego szyi zaciągając się cudownym zapachem i zanim się zorientowałam zapadłam w głęboki sen.


* * *

- I jak, wybrałaś coś? - Krzyknął Tommy, przeglądając jakieś strony dotyczące zarządzania i marketingu. Stałam przy szafie przeglądając masę sukienek, próbując wybrać którąś na dzisiejszą imprezę. Przesuwałam wieszaki jeden za drugim ale na nic nie mogłam się zdecydować.
- Nie bardzo - jęknęłam i zagryzłam wargę czekając na jego odpowiedź.
- Rany, przywiozłem wszystkie rzeczy z twojego domu - krzyknął z kuchni. Właściciel kamienicy wyrzucił mnie z domu, nie miałam gdzie iść i chociaż strasznie głupio mi z tego powodu, mieszkam u Thomasa. Chłopak nie chce ode mnie żadnych pieniędzy co jeszcze bardziej potęguje mój wstyd. Jedyne co mogę zrobić by chociaż w pewnym stopniu odwdzięczyć się za przygarnięcie mnie to sprzątanie, robienie zakupów i gotowanie. Robię wszystkie te czynności bez narzekania, muszę przyznać, że nawet mi się to podoba. Kiedyś mam zamiar odwdzięczyć mu się w inny sposób... Usłyszałam kroki zmierzające w moją stronę i chwilę później do sypialni wszedł Thomas. Miał na sobie granatowy t-shirt i szare dresy luźno wiszące na jego biodrach. Wpatrywałam się w niego przez dłuższą chwilę chłonąc widok. Boże, on nawet w dresach wygląda przepięknie. Stanął za mną, czułam jego ciepło na moich plecach kiedy jego tors niemal, że do nich przylegał. Splótł swoje ręce na moim brzuchu maksymalnie zmniejszając przestrzeń między nami. Przymknęłam oczy czując jego ciepłe usta na mojej szyi i odchyliłam lekko głowę dając mu pole do popisu. Muskał delikatnie moją szyję, powolutku kierując się do ucha. 
- Jak dla mnie - szepnął i zostawił kolejny pocałunek w czułym miejscu za uchem a ja westchnęłam cicho. - możesz iść nago - pociągnął za koniec moich krótkich spodenek a ja zaśmiałam się strzepując jego rękę. Usiadł na łóżku i wlepił we mnie wzrok obserwując każdy mój ruch. Boże, nie wytrzymam, zaraz się na niego rzucę. Przygryzłam wargę wyrzucając z głowy sprośne myśli i spojrzałam na niego. Dostrzegłam nikły błysk w jego brązowej tęczówce i może tak mu się odpłacę za tą dobroć? Usiadłam na nim okrakiem, popychając go lekko aby się położył. Zamruczał wprawiając swój tors w lekkie wibracje. Dostałam się do jego ust i nacisnęłam mocno chcąc przejąć kontrolę. Nie trwało to długo, bardzo dobrze znałam Tommy'ego, sekundy później to ja byłam na dole. 
- Co Ci się stało? - spytał podnieconym głosem. I wtedy uświadomiłam sobie powagę sytuacji. Naprawdę chcę przeżyć swój pierwszy raz w takich okolicznościach? Dotarło do mnie, że oprócz ogólnego podniecenia kieruje mną jeszcze jedna rzecz. Odwdzięczyć się. 
- Robisz dla mnie tyle rzeczy. pozwól mi zrobić coś dla ciebie - nie wiem czemu to powiedziałam, skoro tak naprawdę nie chciałam tego robić. Thomas spojrzał na mnie a uśmiech zszedł mu z twarzy. Odepchnął się rękami i stanął obok łóżka patrząc na mnie. Usiadłam zdezorientowana. Podeszłam do krawędzi łóżka na czworakach wpatrując się w te piękne czekoladowe tęczówki. Usiadł delikatnie obok mnie i pogładził mnie po policzku. 
- Nic na siłę kochanie. Nie chcę zapłaty w ten sposób, nie chcę nawet, żebyś myślała w ten sposób. - cmoknął mnie w usta po czym podszedł do szafy przeglądając sukienki. Zamrugałam kilka razy analizując zaistniałą sytuację. Czuję się skrępowana moim postępowaniem. 
- Może ta? - Tommy przyciągnął moją uwagę. Chłopak puścił mi oczko po czym pokazał czarną sukienkę  odkrywającą stanowczo zbyt wiele. Wytrzeszczyłam oczy i momentalnie oblałam się rumieńcem. 
- Żartujesz? - wydukałam zawstydzona. Chłopak zaśmiał się głośno a mnie ogarnęła ulga. 
- No to może ta? Będzie Ci w niej wygodnie. - wyciągnął sukienkę składającą się z dwóch części. Góra kreacji była troszkę luźniejsza i była koloru złotego a dół  był czarny. Pokiwałam entuzjastycznie głową na niewymyślny strój i pobiegłam w stronę łazienki chwytając po drodze materiał. Szybko przebrałam się i umalowałam nie chcąc kazać mu na siebie czekać. Kiedy wyszłam Tommy był już gotowy. Miał na sobie czarne rurki, biały t-shirt i czarną skórzaną kurtkę. Chyba nie muszę mówić jak wyglądał. W każdym razie jego wygląd zapierał dech w piersiach i po raz kolejny podziękowałam w myślach bogu, że mam tak wspaniałego chłopaka pod każdym względem. 
- Wyglądasz bosko, kochanie. - skomplementował mój strój a ja uśmiechnęłam się, ponieważ on zawsze to robi. 
- To jak, gotowa? - spytał machając kluczykami od samochodu. Pokiwałam głową i ruszyłam do wyjścia sprawdzając czy chłopak idzie za mną. Pod klubem byliśmy dwadzieścia minut później. Wysiadłam z ciepłego samochodu, i momentalnie po moich plecach przebiegł dreszcz. Tommy otulił mnie swoim ciepłym ramieniem i poprowadził mnie w stronę budynku. Przed wejściem stało sporo ludzi, czekających na swoją kolej by dołączyć do grona imprezowiczów. Wszyscy byli młodzi, niektórzy już wstawieni. Poszłam na koniec kolejki ale tak jak przewidywałam zostałam pocięgnięta przez Tommiego na sam jej początek. Nie lubi czekać.
- Tommy, przecież możemy poczekać jak wszyscy. Naprawdę. - powiedziałam i pociągnęłam go lekko w moją stronę ale on dalej upierał się przy swoim. W końcu ustąpiłam, kuląc się pod wzrokiem rozdrażnionych ludzi. Przepchnęliśmy się do ochroniarzy nie zważając na wszechobecne wrzaski tłumu. Podeszliśmy do rosłego faceta stojącego w przejściu. 
- Sangster. - Przywitał się formalnie i skinął swoją wielką głową w stronę Tommiego.
- Heavensby - odpowiedział Tommy i weszliśmy w głąb dudniącej muzyki. Właśnie leciał popularny kawałek " Heroes", który wręcz ubóstwiam. Spojrzałam na Tommiego uśmiechając się szeroko i bez zbędnych ceregieli wciągnęłam go w tłum tańczących ludzi. Everyday people do, everyday things but I can't be one of them. I know you hear me now, we are a different kind, we can do anything. We could be heroes, we could be heroes. Me and you. Poruszałam ustami do słów piosenki, nie spuszczając wzroku z mojego całego życia, które stało przede mną. Uśmiechnęłam się widząc, że on również zna słowa piosenki. Chwilę potem otworzył usta poruszając nimi do pierwszych słów kolejnej zwrotki Anybody's got the power. They don't see it, cause they don't understand. Spin around and run for hours. You and me we got the world in our hands. Ta piosenka jest o nas. Wiem to. Jesteśmy z innego rodzaju. Możemy zrobić cokolwiek. Razem. Bo wszystko czego szukamy to miłość i trochę światła. Miłość i trochę światła. A ja przyrzekłam, że tym światłem będę. Zawsze i dla niego. Nagle poczułam ciepłą dłoń na mojej talii. Przyciągnęła mnie do równie ciepłego ciała. Wtedy jego ramiona owinęły się wokół mnie, jakby chroniąc mnie od wszystkiego co na zewnątrz. Ja byłam w środku, ja byłam jego centrum. Wtuliłam się w jego klatkę zaciągając się pięknym zapachem. Boże, daj by ta chwila trwała wiecznie. Piosenka zakończyła się a ludzie wokół nas zdawali się cichnąć, a może mi się tylko wydawało? Może to był tylko mój świat? 
- Tu jesteście! - Jeremy nagle zmaterializował się obok nas wyrywając nas z tej pięknej chwili. Och serio, idź sobie. Thomas odsunął się powoli ale jego ręką wciąż zostawała w dolnej części moich pleców. Poszliśmy za chłopakiem w stronę, jak mi się wydaje stolików. Doszliśmy na sam koniec sali i weszliśmy  po schodach na piętro. Czy tam przypadkiem nie ma loży dla VIP'ów? Stały tam trzy stoliki, zarezerwowane dla nas i znajomych Tommiego. On za to płacił? Przy jednym ze stolików zauważyłam Niall'a, jego ręka spoczywała na ramionach jakiejś dziewczyny. Pomachał do mnie a ja odmachałam mu śląc mu ciepły śmiech. Thomas rozmawiał z Jeremy'm na jakiś mało interesujący temat więc odeszłam by przywitać się z Niall'em. Przysiadłam się do ich stolika uprzednio pytając o pozwolenie. Dziewczyna przytaknęła głową uśmiechając się. Wygląda sympatycznie. 
- Poznaj Olivię. Olivia to jest Elena. - Niall przedstawił nas sobie po czym podałyśmy sobie ręce. Niall trzymał w dłoni czerwony kubeczek, z którego co chwila pociągał łyka. Spojrzałam na Thomasa upewniając się, że stoi tam gdzie ostatni raz go widziałam. Uśmiechnął się do mnie zapewniając, że wszystko jest okej. 
- A więc jesteście z Thomasem? - spytał Niall.
- Ehm, na to wychodzi - odpowiedziałam lekko zmieszana. Niall puścił mi oczko, i oparł się wygodnie. 
- Idę po drinki. - zwrócił się do Olivii a ta kiwnęła głową. 
- Tobie też przynieść? - Skinął głową w moją stronę. 
- Poproszę. 
Blondyn odszedł zostawiając nas przy stoliku. Olivia uśmiechnęła się i poklepała miejsce gdzie przed chwilą siedział Niall. Usiadłam obok niej. 
- Znasz tu kogoś? - zagadnęła. Jej głos był ciepły i przyjemny. Pokręciłam głową analizując, kto w ogóle tutaj przyszedł. 
- Ja też nie. Znam tylko Niall'a i mojego brata Luke'a - odpowiedziała i uśmiechnęła się. 
- Przyszłam z Thomasem, Niall'a trochę znam, a Jeremy to przyjaciel Tommy'ego ale nie znam go prawie wcale. - przytaknęła rozglądając się po parkiecie. 
- Idziemy potańczyć? - spytała i chwyciła mnie za rękę nie czekając na odpowiedź. Polubiłam ją. Zeszłyśmy po schodach i weszłyśmy w tłum ludzi. Leciała jakaś skoczna piosenka, której tytułu nie znałam. Stanęłyśmy obok siebie i zaczęłyśmy poruszać się w rytm muzyki. Zaczęłyśmy się śmiać kiedy próbowałyśmy wykonać pociągający i seksowny taniec. Jak się domyślacie nic z tego nie wyszło, Olivia odrzuciła do tyłu swoje kasztanowe włosy i znów złapała mnie pod rękę. Nie przeszkadzało mi to.
- Dobra wracajmy, chłopcy będą się niepokoić. - powiedziała i razem przecisnęłyśmy się przez tłum spoconych ciał. 
- Udało się - przybiłyśmy sobie piątki będąc już na schodach. Wymieniłyśmy się numerami i weszłyśmy do loży VIP'ów. Thomas, Jeremy i Niall siedzieli przy jednym stoliku razem z jakimś chłopakiem, którego wcześniej nie widziałam. Podeszłam do stolika razem z Olivią. Chłopak, którego nie znałam okazał się być jej bratem. Mieli takie same oczy - koloru piwnego. Luke był przystojnym chłopakiem. Gapiłam się na niego nieświadomie, dopóki nie zauważyłam, że się uśmiecha. 
- Podobam Ci się kochanie? - spytał i puścił oczko. Olivia natychmiast spiorunowała go wzrokiem co było troszkę zabawne. Spojrzałam na Thomasa, jego szczęka była napięta. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie, przecież nic się nie dzieje. Tommy złapał za moje biodra i posadził mnie sobie na kolanach. Skrzywiłam się czując ucisk po bokach. Moja dłoń poleciała do jego, próbując rozluźnić uścisk. 
- Tommy - szepnęłam. - To boli... Puść 
Chłopak rozluźnił uścisk i zamrugał kilkakrotnie jakby wybudził się z transu. 
- Przepraszam skarbie - szepnął. - Nie chciałem. Naprawdę. Wybacz mi. - wtulił się w moje ramię. Lekko przestraszona wplątałam dłoń w jego włosy. Nie chciałam, żeby miał poczucie winy. 
- Sprawiłem Ci ból, przepraszam. - szeptał w moje ramię. Odwróciłam się w stronę znajomych. Byli zajęci rozmową, nikt nic nie zauważył. 
- Już dobrze. - pogładziłam go po włosach. Chłopak wyprostował się. Spojrzałam w jego pełne smutku oczy i pękło mi serce. Przytuliłam go raz jeszcze upewniając, że nic mi nie jest. Odetchnął głęboko. Tak bardzo go kocham. 
- Thomas, obstawiasz kolejną walkę? - - spytał Luke bawiąc się kubeczkiem od alkoholu. Olivia podała mi taki sam czerwony kubeczek z drinkiem. Wzięłam małego łyka, i spojrzałam na Thomasa. Jaką walkę? Jego brązowe oczy na chwilę stały się puste, żeby później znów przybrać ciemniejszą barwę. 
- Czy może bierzesz udział? - dodał Luke wpatrując się w chłopaka, który trzymał mnie w ramionach. On walczy? 
- Wiesz, Tresh mówi, że Cię załatwi jak tylko pojawisz się znów w klubie. Ostatnio mocno od Ciebie oberwał, sprałeś go na kwaśne jabłko. Ale właśnie wyszedł ze szpitala i chyba chce się zrewanżować. - drążył Luke a ja z każdym jego słowem stawałam się bardziej zdenerwowana i zaniepokojona. 
- Jak wygrasz tą walkę to forsy starczy Ci na następne pół roku w luksusach. - dokończył i to zdanie przeważyło szalę.
- Zamknij mordę! - Warkął Tommy widząc strach w moich oczach. Pokiwałam głową w niedowierzaniu po czym zeskoczyłam z jego kolan i szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia. 
- Elena! Proszę zatrzymaj się! - krzyknął 
- To ona nic nie wiedziała? - spytał zdziwiony Luke
- Nie, skończony kretynie! - wybełkotał Jeremy i klepnął chłopaka w tył głowy. 
- Elena! Wszystko Ci wytłumaczę! - Krzyczał Tommy. Czy ten kochający, opiekuńczy delikatny chłopak mógłby skrzywdzić kogoś tak bardzo? Facet trafił do szpitala. Zaczynam bać się chłopaka, który jest całym moim światem. " Jak wygrasz tą walkę to forsy starczy Ci na następne pół roku w luksusach.". To stąd ma tyle pieniędzy... 
Uciekam, mamo znów uciekam. 

___________________________________________________________
Bez zbędnych przeprosin, nie mam co się tłumaczyć i tak mnie już pewnie nienawidzicie haha 

Ale po miesiącu ( chyba prawe dwóch) powracam z nowym rozdziałem! * oklaski*
Dostałam kolejną nominację do LBA, z czego bardzo ale to bardzo się cieszę i pragnę za nią podziękować Nevadzie :) odpowiedzi na pytania i moje nominacje znajdziecie tutaj -> [KLIK]
Tu macie linka do piosenki :
[KLIK]
Tutaj tłumaczenie na polski jakbyście chcieli:
[KLIK] 
Tutaj macie sukienkę Eleny :) :






















Uzupełniłam zakładkę " BOHATEROWIE " o Olivię Bailey :) [KLIK]
I takie pytanko do Was, może zmieniłabym wygląd bloga co? :)

Do następnego, buziaki x





sobota, 3 października 2015

Rozdział 8



(Thomas)

Obserwowałem piękną dziewczynę śpiącą w fotelu obok. Miała lekko rozchylone usta, jej długie rzęsy spoczywały na górze policzków. Wsłuchiwałem się w jej spokojny, miarowy oddech. Uśmiechnęła się lekko przez sen. Siedzieliśmy w samochodzie zaparkowanym pod jej kamienicą. Westchnąłem cicho rozpamiętując ostatnie dni, teraz jestem chyba na prawdę szczęśliwy. Codziennie obwiniam się za to, że ją zostawiłem. Nie ma dnia, w którym nie nękałoby mnie poczucie winy. Czemu zawsze dobrym ludziom przydarza się tyle nieszczęść? Jestem przekonany, że Elena jest ludzkim wcieleniem anioła. Tyle,że co chwila coś podcina jej skrzydła...Wysiadłem z samochodu i przeszedłem na drugą stronę. Otworzyłem drzwi, zimny podmuch wiatru sprawił, że drobne ciało Eleny zadrżało. Musnąłem lekko jej policzek próbując delikatnie ją wybudzić. 

- Wstawiaj śpiąca królewno - szepnąłem. Mruknęła w odpowiedzi na co zaśmiałem się cicho. Będę musiał ją zanieść. Wsunąłem rękę pod jej kolana a drugą umieściłem na jej plecach. Podniosłem ją i przytuliłem do siebie otulając ją ciaśniej moją kurtką. Sięgnąłem jeszcze po jej torebkę i położyłem na jej udach. Wtuliła twarz w moje ciało próbując się ogrzać. Wchodziłem po stopniach zbliżając się do jej mieszkania. Już miałem włożyć klucz do dziurki kiedy jakiś mężczyzna wyszedł z jej mieszkania. Zdziwiony zrobiłem krok do tyłu.
- Co tu robisz? - spytałem w dość nieuprzejmy sposób. - Kim jesteś? - dodałem widząc, że facetowi nie zbiera się na odpowiedź. Mężczyzna odchrząknął przygotowując się do wyjaśnień.
- Terry Brown, jestem właścicielem tego budynku i z przykrością stwierdzam, że panna Mason już tutaj nie mieszka. - powiedział i rzucił nerwowe spojrzenie na Elenę, która spała w moich ramionach. - Jak to nie mieszka? - spytałem lekko podniesionym tonem.
- Ma sporo zaległych opłat. Nie płaci rachunków w terminie, nie opłaca mi się wynajmowanie mieszkania takiej osobie. Znalazłem nowych lokatorów więc panna Mason musi się usunąć. Nic nie mogę poradzić. Żegnam pana. - skłonił lekko głowę i odszedł nawet się nie oglądając. Spojrzałem w dół na twarz Eleny, We śnie człowiek znajduje się we własnym świecie, czasem pływa w głębokim oceanie. a czasem stawia pierwszy krok w chmurach i zapomina o problemach. Nie zostawię jej. Już nigdy. Odwróciłem się w stronę wyjścia i ruszyłem z powrotem do mojego samochodu.



(Elena)

Siedzę w swoim pokoju na drugim piętrze. Jest cicho. Już od miesiąca, szarość spowija otoczenie. Trzeci dzień siedzę bez ruchu, z pustym wyrazem twarzy, z ociężałym sercem i z oczyma ciężkimi od gorzkich łez. Wpatruję się w dom stojący po drugiej stronie ulicy, równie szary i opuszczony jak wczoraj i miesiąc temu. Wydawałoby się, że jest to koszmar, może śnię na jawie. I tylko ból, który rozrywa me ciało upewnia mnie w tym, że to jednak rzeczywistość. Przejeżdżam wzrokiem po oknach na drugim piętrze domu na przeciwko. Cicha nadzieja tli się, próbując przekonać mnie do niemożliwego. Wpatruję się w ciemne okno, spodziewając się ujrzeć chłopca, którego tak bardzo teraz potrzebuję. Ale go tam nie ma. Nie ma i nie będzie. Zaczynam oddychać ciężko, czując, że bariera ustępuje. To co siedzi we mnie zaraz uleci. Opieram ręce przed sobą, jakby konając. Łzy ponownie bezlitośnie napływają do zmęczonych oczu. Zatrzymuję na chwilę powietrze w płucach wpatrując się w podłogę. I krzyczę. Wyrzucam cały ból. Wydzieram się wniebogłosy ale nic nie słyszę. Już brakuje mi powietrza ale nie przestaję. Krzyczę głośniej chcąc pokonać to straszne uczucie. Ale potem wszystko znika. Cały obraz niknie, rozpada się jak domek z kart. Grunt odchodzi spod nóg i czuję jakbym była w nicości. Upadam w nią głębiej, nawet nie szukam ratunku. Przegrałam. 



"Nie widziałam cię już od miesiąca. 
I nic. Jestem może bledsza,
trochę śpiąca, trochę bardziej milcząca,
lecz widać można żyć bez powietrza!"


- obudź się! - ktoś potrząsnął mną lekko wybudzając z okropnego snu. Usiadłam raptownie, rozglądając się dookoła. 
- Ciii, uspokój się, jestem tu. - moje oczy odnalazły właściciela czekoladowych tęczówek. Tommy. Trzymał moje dłonie pocierając je w uspokajającym geście. Odetchnęłam głęboko, to był tylko sen. 
- Już dobrze? - popatrzył na mnie z niepokojem. - Chodź tu. - westchnął i jednym stanowczym ruchem przyciągnął mnie do siebie. Z lekkim zaskoczeniem wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Zaciągnęłam się jego zapachem, działał niezwykle kojąco. Siedzieliśmy tak wtuleni przez dłuższą chwilę, słuchałam jego miarowego oddechu, był obok mnie. Po tych cholernych czterech latach znów był blisko mnie. Przymknęłam oczy chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Czułam się jak cztery lata temu, kiedy wszystko było po staremu. I wtedy zrozumiałam. Uderzyło mnie to co do niego czuję. Ja...ja go kocham. Teraz jestem tego pewna. Kocham go. Chwyciłam się kurczowo jego koszulki próbując wtulić się jeszcze bardziej, pochłonąć więcej tego cudownego zapachu. I w tamtym momencie ku mojemu zdziwieniu, usłyszałam te słowa. Słowa, które podświadomie chciałam usłyszeć już dawno. Człowiek trzymający mnie w objęciach, musiał czytać mi w myślach.
- Kocham Cię, Elena - szepnął ledwo słyszalnie ale moje uszy wyłapały każdą sylabę jego wyznania. Odsunęłam się od niego, i zerknęłam na jego piękną twarz. Wpatrywał się we mnie, czekając na moją reakcję. Wydawało się, że cała jego arogancja, cała to jego władcze usposobienie wyparowało. Wyglądał jak zagubiony chłopiec, gdzieś pomiędzy połami ciemności. Chłopiec desperacko szukający światła. I mogę obiecać jedno... choćby nie wiem co się działo... będę jego światłem. 



* * *



- Gdzie jedziemy? - spytałam z udawanym oburzeniem. Nic z niego nie wyciągnę. Siedzieliśmy w samochodzie już od godziny. Tommy zerkał na mnie co chwilę pokazując ten piękny chłopięcy uśmiech. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie, właśnie dzisiejszego ranka ten cudowny chłopak wyznał mi miłość. 
- Dobrze, że ubrałaś długie spodnie. - powiedział lustrując mnie wzrokiem. Uśmiechnęłam się. Miałam na sobie zwykłe czarne leginsy, koszulę w kratę i kowbojki. Zwykły strój ale jeśli jemu się podoba, mogę ubierać się tak codziennie. 
- Gdzie jedziemy? - spytałam po raz kolejny, mając nadzieję, że tym razem łaskawie mi odpowie. Odwrócił głowę w moją stronę i pochylił się. 
- To niespodzianka skarbie. - cmoknął mnie lekko w policzek i wrócił wzrokiem na jezdnię. Zarumieniłam się momentalnie i zakryłam policzki dłońmi. Zaśmiał się cicho, piękny dźwięk odbił się echem w pojeździe. 
- Już niedaleko. - poinformował dziesięć minut później, kiedy widział, że wiercę się na siedzeniu. 
- Co robisz w weekend? - zapytał nagle, zwracając tym samym całą moją uwagę. Zamyśliłam się chwilę, studiując w myślach mój grafik. Mam się spotkać z Jessicą ale myślę, że nie obrazi się jak spotkamy się innym razem. 
- Chyba nie mam konkretnych planów - odparłam czekając na rozwój sytuacji. Zaprosi mnie na randkę?
- Chciałbym, żebyś poszła ze mną do klubu. Będzie Jeremy, Niall i jeszcze kilku znajomych. 
- Pójść z Tobą, w sensie jako...
- Jako moja dziewczyna. Chcę, żebyś poszła tam jako moja dziewczyna. - poczułam jak mój żołądek wywraca koziołki. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko promieniując szczęściem. 
- Co się tak szczerzysz? - spytał Tommy udając urażonego. 
- Kocham Cię - powiedziałam. Zrobił zaskoczoną minę po czym uśmiechnął się i skręcił w lewo. Moim oczom ukazał się dość spory dom, podobny do tego, w którym mieszkałam jak jeszcze żyła mama. Wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. 
- Mieszka tu moja ciotka - usłyszałam w odpowiedzi na mój pytający wzrok. Kiwnęłam głową dając znak, że zrozumiałam. Thomas podszedł bliżej i splótł nasze palce. Spuściłam wzrok na nasze dłonie i uśmiechnęłam się. Nareszcie nie czuję się samotna. Nareszcie znalazłam kogoś, kto być może mnie pokocha. Chłopak ujął mój podbródek między swoje palce i podniósł moją głowę. Widziałam radość w jego oczach kiedy nie odwróciłam wzroku. Pochylił się i delikatnie, jakby nie chciał mnie spłoszyć przycisnął swoje usta do moich. Po chwili odsunął się i oblizał wargi, zamrugałam kilkakrotnie. Pocałunek był krótki i uroczy. Szczerze mówiąc podobał mi się o wiele bardziej niż te gorące, namiętne pocałunki. 
- Chodźmy - powiedział i mocniej ścisnął moją dłoń. - Chcę Ci coś pokazać - weszliśmy na ganek i ruszyliśmy w stronę drzwi. Rozglądałam się dookoła bez przerwy, zapoznając się z otoczeniem. Na prawo stał wiklinowy fotel, na którym złożony był ciepły koc a obok stał mały stolik do kompletu. Na dywaniku obok drzwi stały zabłocone kalosze i ubrudzone ziemią narzędzia ogrodnicze. Na hakach nad dywanikiem wisiał sztormiak i jakieś ogrodniczki ale to co rzuciło mi się w oczy to kowbojski kapelusz. Uśmiechnęłam się sama do siebie, tata taki nosił. Zawsze jak szliśmy nad rzekę ubierał go i udawał, że reklamuje masło orzechowe. Później sama dostałam taki kapelusz i mam go do dziś. Tak, zawsze dobrze się bawiliśmy. Później kiedy tata odszedł spędzałam dużo czasu z mamą. Złapałam za wisiorek, z którym nigdy się nie rozstawałam i westchnęłam cicho. 
- Wszystko w porządku? - spytał Tommy. Potrząsnęłam głową wyrzucając niepotrzebne myśli. Zapewniłam go kiwnięciem głowy i weszliśmy do środka. 
- Nareszcie odwiedziłeś starą ciotkę! - wrzasnęła wesoło przysadzista kobieta w fartuchu w kwiaty i stanęła na palcach by pocałować chłopaka. Widać nie był zadowolony ale schylił się posłusznie przyjmując soczyste buziaki. Uśmiechnęłam się lekko, Tommy był taki uroczy. 
- Ciociu, to jest Elena - przedstawił mnie a jego ciotka spojrzała na mnie. 
- Elena, kochanie! To o tobie Tom tyle mi opowiadał! - powiedziała i złapała mnie w ramiona. Mówił o mnie? Tommy patrzył na mnie z rozbawieniem w oczach po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął do swojego boku. Spojrzał znacząco na swoją ciotkę a ta podskoczyła jakby ją olśniło. Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o co chodzi. 
- Oh tak! Idźcie na podwórze kochani, świeże powietrze bardzo korzystnie wpływa na stan płuc, szczególnie, że całymi dniami wdychacie spaliny a ja przygotuję tartę z malinami! - powiedziała wypychając nas tylnymi drzwiami ale jeszcze przed wyjściem zauważyłam jak puszcza Thomasowi oczko. Co jest grane? Spojrzałam na Thomasa, wyglądał jakby mentalnie strzelał sobie facepalma. 
- Ciotka nie jest urodzoną aktorką. - stwierdził po czym złapał moją dłoń i poprowadził do szopy stojącej za domem. Było tu pięknie. Zadbany ogródek pełen najróżniejszych warzyw i owoców, oczko wodne a nawet strach na wróble. No i wszędzie gdzie tylko nie spojrzeć rozciągały się pola. 
- To wszystko należy do Twojej cioci? - spytałam zaciekawiona. 
- Tak ale teraz czas na niespodziankę. - zmarszczyłam brwi po raz kolejny i spojrzałam na niego nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Staliśmy pod drewnianą, ładną, zadbaną szopą. Thomas wyciągnął rękę, w której trzymał czarną opaskę na oczy. 
- Zaufaj mi. - kiwnęłam głową i pozwoliłam pozbawić się możliwości widzenia. Chwyciłam kurczowo dłoń Thomasa, kiedy zrobiło się czarno. Słuchałam jego głosu, podążając za nim. Wszystkie moje zmysły nagle się wyostrzyły. Słyszałam każdy szelest, każdy szmer, każdy jego krok. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi po czym stanęłam na równym podłożu w jakimś pomieszczeniu. 
- Kucnij. - usłyszałam polecenie i z lekką wahaniem wykonałam je. 
- Nie bój się, kochanie. Zostań tu, nie ruszaj się. Zaraz wrócę. I nie podglądaj. Spodoba Ci się. - zaniepokojona poczułam jak ciepła dłoń chłopaka wyślizguje się z mojej i zostałam sama. Odetchnęłam głośno, bawiąc się palcami. Wciągnęłam powietrze próbując rozpoznać otoczenie za pomocą węchu. I udało się, zapach z dzieciństwa wdarł się w moje nozdrza przywołując wspomnienia. Znajdowałam się w stajni, na pewno są tu konie, czuję sino i zapach tych zwierząt. Do moich uszu dobiegł głos Thomasa, a chwilę później usłyszałam dźwięk pazurków odbijających się od kafelek. Były coraz bliżej i bliżej aż w końcu poczułam pod palcami miękkie futerko. Ściągnęłam powoli opaskę, jak gdyby bojąc się, że to tylko sen i zaraz się obudzę. Spojrzałam w dół, na stworzenie siedzące przede mną i zaniemówiłam. Złoty Golden Retriever wpatrywał się we mnie, wesoło merdając ogonkiem. Poczułam łzy napływające do moich oczu, których nie miałam zamiaru zatrzymywać. Podniosłam wzrok i zatrzymałam go na Thomasie. Uśmiechał się do mnie, cieszył się razem ze mną. Chwyciłam psa w objęcia chowając twarz w miękkiej sierści. Lucy zapiszczała smutno, jakby chciała powiedzieć, że też tęskniła. Płakałam ze szczęścia, pierwszy raz od czterech lat płakałam ze szczęścia. Spojrzałam na Thomasa, łzy rozmazały obraz ale nadal widziałam jego sylwetkę. Wstałam i zarzuciłam mu ręce na szyję wtulając się w niego tak mocno jakbym bała się, że zniknie. Bo się bałam. 
- Proszę uszczypnij mnie. Wybudź mnie z tego snu zanim całkiem w niego popadnę. Zanim sprawi, że gdy się obudzę będę jeszcze większym wrakiem człowieka niż byłam. - słuchał tego spokojnie, pozwalając bym wypłakała się w jego szyję. Słone kropelki spływały po jego obojczyku mocząc koszulkę. Oplótł ramionami moje kruche ciało i przytulił mnie mocno, składając je w jedną całość. Poczułam lekkie uszczypnięcie.
- Widzisz? Jestem tu nadal. I Lucy też. Zrozum, że zrobię wszystko, żebyś była szczęśliwa. Zrobię wszystko byś mnie nie nienawidziła. Zrobię wszystko by naprawić krzywdę, którą Ci wyrządziłem. 
- Dziękuję - szepnęłam. To było jedyne słowo a które było mnie stać w tamtym momencie. 
- Hej, nie płacz - szepnął wprost do mojego ucha. Wtulił nos w moje włosy i zaciągnął się ich zapachem. - To nie koniec niespodzianek kochanie. - powiedział a ja otarłam łzy i odsunęłam się. 
- Jesteś taka delikatna. Jak księżniczka. - chwycił moją dłoń i cmoknął jej zewnętrzną stronę po czym poprowadził mnie wgłąb stajni. Lucy zaszczekała wesoło i poszła za nami. Podeszliśmy do jednego boksu i zobaczyłam Horiato, pięknego gniadego konia, który niegdyś był mój. Wyciągnęłam lewą dłoń a prawą zasłoniłam sobie usta powstrzymując szloch. Koń zbliżył się i przycisnął łeb do mojej wyciągniętej dłoni. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Objęłam ramionami głowę rumaka a ten położył ją na moim ramieniu przytulając mnie. Byłam szczęśliwa. Szczęśliwa jak nigdy. Cały świat zaczął mi się odbudowywać na nowo. Miałam Tommy'ego, Lucy i moje konie. Wszystko to co zostało mi odebrane. 
- Z Arią się nie przywitasz? - spytał Tommy widząc moje szczęście. Odwróciłam się i zobaczyłam kasztanową klacz z białym wąskim paskiem biegnącym między oczami przez cały pysk. Fachowo nazywa się to wąską łysiną ale osobiście nie lubię tego określenia. Wpatrywałam się w konia, który parsknął głośno, domagając się uwagi. Podeszłam do niej i otuliłam ją ramionami jak uprzednio Horiato. 
- Co powiesz na przejażdżkę? - spytał a ja będąc w rozsypce psychicznej bardzo entuzjastycznie kiwnęłam głową. Obdarzył mnie tym swoim chłopięcym uśmiechem i poprowadził do domu. 
- Ciocia na pewno ma jakąś kurtkę dla Ciebie - powiedział. Kazał mi ubrać się ciepło, bo stwierdził, że jak mnie przewieje to będzie miał poczucie winy. Tak więc po tym jak upewnił się, że jestem ciepło ubrana, podsadził mnie i już chwilę potem siedziałam na grzbiecie Arii. Patrzałam jak z wielką gracją wdrapuje się na grzbiet Horiato. Wyjechaliśmy ze stajni na otwarte pole i stanęliśmy obok siebie. Widziałam, że Tommy nie za pewnie czuje się na koniu ale było pewne, że mi się do tego nie przyzna. Zaśmiałam się cicho pod nosem widząc jego lekki strach w oczach. 
- Rozluźnij się - poinstruowałam. Ta sytuacja była dla mnie bardzo zabawna. Patrzałam jak sztywno siedzi w siodle, w ogóle nie współpracował z ciałem Horiato. Zachichotałam pod nosem.
- Serio, rozluźnij się. Horiato nie wie jak ma jechać. Dopasuj się do niego. - i już chciałam pokazać mu jak się to robi kiedy usłyszałam.
- Elena proszę Cię nie jedź za szybko. nie chcę, żebyś spadła z dwumetrowego konia. - przewróciłam oczami. Dzisiaj odpuszczę sobie szybką jazdę. Pociągnęłam za uprząż ustawiając Arię równolegle do Horiato. Zauważyłam, że chłopak rozluźnił się trochę. Uśmiechnęłam się do siebie. Tak bardzo stara się i to tylko dla mnie. 
- Nie nienawidzę Cię. - szepnęłam. Konie zsynchronizowały się, szły spokojnie i powoli. Tommy odwrócił głowę w moją stronę. 
- Nigdy Cię nienawidziłam. - zapewniłam go. Tak na prawdę, zawsze go kochałam.



Horiato i Aria
Horiato i Elena

___________________________________________________________________________
Tak wyglądała Elena :)












A teraz tak, chyba powinnam się jakoś wytłumaczyć, a przynajmniej spróbować. Wiem, że nie pisałam przez dwa miesiące i baaardzo was za to przepraszam! :( W sierpniu miałam urodziny, później trzeba było ogarnąć szkołę i teraz mam mnóstwo nauki i jeszcze bierzmowanie :/ Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać i zostaniecie do końca opowiadania :) 
A co do rozdziału, pisałam go przez miesiąc, co chwila nie miałam weny albo czasu ale w końcu go skończyłam. Mam nadzieje, że się wam spodoba. 
Zauważyłyście pewnie pochyłą czcionkę, tam gdzie zaczyna się punkt widzenia Eleny, oznacza to sen :)
Natomiast pochyła czcionka pod koniec punktu widzenia Thomasa to cytat z filmu " Harry Potter i Więzień Azkabanu" Mam nadzieję, że wam nie pomieszałam ale naprawdę nie wiedziałam jak by to tu zapisać ;-;
Kolejną rzeczą jest taki mały przerywnik po śnie Eleny. Jest to wiersz Marii Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej pt. "Miłość" Myślę, że spodoba Wam się taka forma :)
No to do następnego! 

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Rozdział 7

Dzisiaj będzie mój pierwszy dzień pracy na nowej posadzie. Jestem asystentką Tommy'ego, o mój dobry Boże. Mam nadzieję, że dobrze się spiszę, nie chcę nawalić. Chwyciłam marynarkę przewieszoną przez krzesło czując niesamowite podniecenie. Ostatni raz spojrzałam w lustro upewniając się, że wyglądam dobrze. Mogę śmiało przyznać, że wyglądałam niesamowicie. Czarna sukienka z prześwitującym materiałem na dekolcie odkrywała trochę ciała. Pociągnęłam za dół sukienki ciągnąc ją, kurcze jest trochę krótka. Włosy spięłam w kucyk tapirując je na czubku głowy chcąc w ten sposób dodać objętości. Uśmiechnęłam się do lustra nabierając pewności siebie. Wyszłam z domu i momentalnie zarumieniłam się rozpamiętując wczorajszy wieczór. O rany, te miękkie usta! Szłam energicznym krokiem, kilka razy przywitałam się z sąsiadami, kwiaciarką z rogu i starym Nicolasem, uroczym starszym panem, który zawsze z rana siedział na ławce w parku przez, który codziennie przechodziłam idąc do pracy. Nicolas siedział jak zwykle z kubkiem kawy z Villiersa a tuż przy jego nogach spał stary sznaucer, Ramzes. Mężczyzna miał na sobie beżowe, luźne spodnie i koszule w kratę a łysiejącą głowę, którą gdzieniegdzie pokrywały siwe włosy teraz przykrywał brązowy, stary kaszkiet. Posłałam mu ciepły uśmiech i zdecydowałam się przysiąść na chwilę i porozmawiać. Zawsze opowiadał stare historie ze swojej młodości, które były na prawdę ciekawe, a ja, która nie miałam okazji poznać mojego dziadka z chęcią ich słuchałam. Nicolas odpowiedział uśmiechem a zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się.
- Witaj Eleno - przywitał się grzecznie. Ramzes poderwał leniwie łeb i zamerdał ogonem również mnie witając.
- Dzień Dobry Nicolas, jak mija czas? - zagadnęłam wesoło.
- Oj kochana, powoli mija, powoli. Wiesz dziecko, jak się jest w moim wieku to niewiele się dzieje. Opowiadaj co nowego u Ciebie. Jak w pracy? - przekręcił się w moją stronę i wpatrywał się we mnie z czystym zaciekawieniem. Zaśmiałam się cicho, cieszę się, że go znam, jest na prawdę miłym człowiekiem. Oparłam łokieć o oparcie ławki usadawiając się wygodnie.
- W pracy całkiem znośnie. Właśnie dziś jest pierwszy dzień na nowej posadzie. - Jego brwi podniosły się wysoko..
- O? Nowa posada? No popatrz, mówiłem, że będziesz szła ku lepszemu. Dobrym ludziom los wynagradza. - powiedział a na jego twarzy malowało się szczere zaciekawienie kiedy tak czekał na ciąg dalszy mojej wypowiedzi.
- Ah zmienił mi się szef, i za odrobiną szczęścia dostałam pracę osobistej asystentki. - wyjaśniłam i machnęłam ręką jakby nic to dla mnie nie znaczyło. Było wręcz przeciwnie, w środku aż krzyczałam z podniecenia.
- Może wpadłaś mu w oko? - zarumieniłam się - z Twoim wdziękiem i urodą to nic trudnego. Jesteś młoda, mądra... czego chcieć więcej? Tak jak moja żona... Ale pamiętaj kochana, to serce liczy się najbardziej. Piękno złotego wnętrza powoduje, że ludzie się w sobie zakochują. Uroda przemija a czyste serce zostaje na zawsze. No, rozgadałem się troszkę - z jego płuc wydostał się niski, chrapliwy śmiech. - Leć do pracy bo się spóźnisz. Uważaj na siebie. Do zobaczenia Eleno! - pomachał mi gdy ja już wybiegałam z parku zmierzając w stronę wysokiego biurowca po drugiej stronie ulicy.

* * *
Pociągnęłam koniec sukienki w dół błagając w duchu by stała się dłuższa. Potrząsnęłam kartonem z mlekiem, spieniając je. Mam nadzieję, że będzie mu smakować. Chwyciłam ciepły kubek i wmaszerowałam do biura zbyt wielkiego by należało do jednej osoby. Jego wzrok podążał za mną. Siedział tam, tak bardzo onieśmielający, tak bardzo dominujący. Siedział oparty w fotelu, jego łokieć spoczywał na podłokietniku a palec wskazujący pocierał dolną wargę rozpraszając mnie. Postawiłam kawę na wielkim, owalnym. połyskującym, ciemnym blacie jego biurka i przez ciszę przedarło się ciche brzęknięcie kubka. Kiwnął głową pozwalając mi odejść do mojego gabinetu, który mieścił się obok. Nie zdążyłam jednak odejść daleko.
- Denerwujesz się? - w sumie to bardziej zabrzmiało jako stwierdzenie niż pytanie więc nie odezwałam się. Usłyszałam ciche, no nie wiem. westchnięcie? W każdym razie uśmiechnął się pod nosem z charakterystycznym dźwiękiem jakby go nie nazwać i wyprostował się w fotelu. 
- Odpowiedz. - rzucił ponaglającym tonem. Przełknęłam ślinę i ledwo zauważalnie kiwnęłam głową. 
- Dlaczego? - dlaczego?! Może dlatego, że cholernie mnie onieśmielasz. Albo dlatego, że nie wiem jak zachowywać się w Twoim towarzystwie. Czemu on jest taki spokojny? Znów uśmiechnął się pod nosem. 
- Dziękuję za kawę panno Mason. - wracamy do panny Mason? Kiwnęłam głową i odeszłam do swojego biura, które również było za duże. Ledwo usiadłam a już usłyszałam brzęczenie telefonu. Podniosłam słuchawkę.
- Sangster Incorporation, w czym mogę pomóc? - Tak, firma zmieniła nazwę.
- Kawa jest przepyszna panno Mason. - dzwoni do mnie z pomieszczenia obok? Zmarszczyłam brwi zaskoczona całą tą sytuacją. 
- Bardzo się cieszę panie Sangster. - usłyszałam jak się śmieje za drzwiami po czym usłyszałam ten śmiech w słuchawce. Oh, jaki piękny dźwięk. Przygryzłam wargę korzystając z okazji, że mnie nie widzi. 
- Weź marynarkę i chodź do mnie. - usłyszałam polecenie i usłyszałam dźwięk kończący połączenie. Wyszłam z biura i stanęłam przed jego biurkiem. Uśmiechnął się po czym podniósł się a mój wzrok ruszył do góry by nadążyć za jego oczami. Pochylił się do przodu a ja przełknęłam głośno ślinę czując ciepło bijące od jego postawnej, wyższej sylwetki. Obszedł powoli biurko i zatrzymał się przede mną. Oparł się o blat, jego ciepłe ręce trafiły na moją talię przysuwając mnie bliżej. Wciągnęłam powietrze czując ten oszałamiający zapach, charakterystyczny tylko i wyłącznie dla niego. Mieszanka dymu papierosowego i mocnych perfum wdarła się w moje nozdrza hipnotyzując mnie do końca. To dziwne, nigdy nie widziałam jak pali. 
- Ładnie dziś wyglądasz - szepnął ochrypłym głosem wprost do mojego ucha. Przymknęłam powieki gdy jego usta przejechały po delikatnej skórze. - i pięknie pachniesz. - powiedział wtulając twarz w moje włosy, a raczej próbując bo były związane. Mruknął w niezadowoleniu i chwycił za frotkę uwalniając delikatnie brązowe kosmyki.
- Tak lepiej. - zaciągnął się moim zapachem, o rany! 
- Cieszę się, że zostałaś moją prywatną asystentką - powiedział i pogładził nosem mój policzek cholernie mnie tym rozpraszając. Po chwili przeanalizowałam to co mówił. Szczególny nacisk położył na słowie "prywatną", cholera. - Ale chciałbym mieć z Tobą kontakt poza biurem co bardzo utrudnia mi Twój brak telefonu. - czy w jego głosie wyczuwam nutkę frustracji? Zmarszczyłam brwi nie wiedząc co zamierza mi zarzucić. 
- Kiedy dostanę pierwszą wypłatę, coś wykombinuję. -  powiedziałam cicho. Oparł czoło na moim i zaśmiał się cicho. Po chwili oderwał jedną dłoń od mojej talii i sięgnął na blat biurka, a gdy wyciągnął ją z powrotem przed siebie trzymał w niej dość małe pudełeczko. Przekręciłam głowę przyglądając się opakowaniu od nowiuteńkiego IPhone'a 6. Wcisnął mi go w dłonie i patrzał na moją reakcję. O nie. Na pewno go nie przyjmę. Odepchnęłam pudełko przyciskając je do jego torsu. Westchnął zażenowany i wywrócił oczami.
- Czemu choć raz nie przystaniesz bez żadnych sprzeciwów na to co robię? - rzucił poirytowany a ja oblałam się rumieńcem. Jest dla mnie taki dobry a ja zawsze robię mu na przekór. Ale to zbyt kosztowny prezent.
- Jest za drogi. - trzymałam się swojego.
- O pieniądze się nie martw. Mój budżet osobisty nie ucierpiał, jeśli o to Ci chodzi. Po prostu go przyjmij.   - powiedział nie znoszącym sprzeciwu tonem. Przygryzłam wargę rozważając to co powiedział. W sumie potrzebny mi telefon...
- Dobrze, przyjmę go ale obiecaj, że będzie to ostatni prezent jaki kiedykolwiek od Ciebie dostaję. - powiedziałam stanowczo. Oczekiwałam jakiegoś przytaknięcia, cokolwiek. Uśmiechnął się chłopięco po czym splótł nasze palce i poprowadził do wyjścia.

* * *
- Żartujesz! Na prawdę jesteśmy w wesołym miasteczku? - spojrzałam na pięknego chłopaka za kierownicą, który uśmiechnął się do mnie chłopięco. Cieszyłam się jak dziecko, zawsze chciałam pojechać do wesołego miasteczka, no ale wiadomo, jak ledwo wiązałam koniec z końcem nie mogłam sobie na to pozwolić a nie chciałam by Jess płaciła za mnie. Spojrzałam na bramki do których prowadził wężyk ludzi...ubranych zupełnie inaczej niż ja. Cholera.
- Nie uważasz, że będziemy wyglądać...hm...dziwnie? - spytałam nieśmiało.
- O to też zadbałem. Z tyłu mam ubrania. Mam nadzieję, że spodoba Ci się to co wybrałem. - uśmiechnął się kiwając głową w kierunku tylnych siedzeń. Kupił mi ubrania? Och nie, oddam mu pieniądze przy wypłacie. Sięgnął ręką do tyłu i chwycił papierową torbę. Podał mi ją a sam wyciągnął drugą. Oh, on też się przebiera. Zanurzyłam dłoń w torbie i poczułam miękki materiał pod palcami. Chwyciłam go i pociągnęłam ku górze a moim oczom ukazał się śliczny biały sweter, zanurkowałam dłonią raz jeszcze i tym razem wyjęłam dżinsowe, postrzępione szorty, przepasane brązowym paskiem.  Do tego wszystkiego w torbie znalazłam czarne, krótkie conversy. Och, ale się wypłacę. 
- Przebieraj się. - powiedział Tommy i wbił we mnie palący wzrok. Spłonęłam szkarłatnym rumieńcem i wybałuszyłam oczy. Thomas właśnie rozpinał guziki swojej idealnie białej koszuli kiedy dostrzegł moje zdenerwowanie. Puścił zawadiacko oko i uśmiechnął się. 
- Pomóc Ci? - otrząsnęłam się i jak oparzona odwróciłam się do niego tyłem. Zaśmiał się cicho pobudzając tym samym motyle w moim brzuchu. Przeciągnęłam sukienkę przez głowę i zostałam w samej bieliźnie. Czułam jak jego wzrok wypala dziury w moich plecach. Bez zbędnych ceregieli wcisnęłam się w obcisłe szorty i założyłam sweter po czym wyszłam z samochodu zbyt zafascynowana miejscem by czuć krępację. Otworzyłam usta chłonąc wzrokiem to piękne miejsce tętniące życiem. Podeszliśmy bliżej bramek, Tommy kupił bilety i weszliśmy do środka. Miejsce aż raziło kolorami, szczerze nie wiedziałam co zrobić najpierw. 
- Może waty cukrowej? - zapytał Tommy wskazując na stoisko z różowym szyldem i tym samym rozwiązując mój dylemat. Kiwnęłam zachłannie głową nie mogąc otrząsnąć się z ogarniającej mnie euforii. Już po chwili chłopak wcisnął mi w dłoń rożek z wielką kulą różowego puchu. Oderwałam kawałek palcami i wcisnęłam smakołyk do ust rozkoszując się rozpływającym cukrem. Rozglądałam się dookoła pragnąc dostrzec więcej świecidełek, kolorowych szyldów, stoisk z grami i ludźmi bawiącymi się jak nigdy w życiu. 
- Wezmę Cię na barana. Będziesz lepiej widzieć. - powiedział Tommy a ja zadziwiając samą siebie bezzwłocznie się zgodziłam kiwając ochoczo głową. Chłopak podniósł mnie jakbym w ogóle nic nie ważyła i podał mi do góry moją watę. Oderwałam kawałek i pochyliłam się do przodu by wcisnąć ją między jego wargi. Zassał mojego palca a ja zachichotałam cicho w odpowiedzi. Jest na prawdę uroczy. Szliśmy przez tłum spoconych ludzi, wiedziałam, że Tommy stara się bym zobaczyła jak najwięcej. Na pewnym stoisku dostrzegłam wielkiego pluszowego wilka, przykułam do niego wzrok chcąc go mieć tu i teraz, jest taki piękny. Poczułam jak chłopak chwyta mnie za uda i zniża się bym mogła zejść. Wydęłam wargi w niezadowoleniu  a on zaśmiał się. 
- Cieszę się, że w końcu się do mnie przekonałaś. - chwycił moją rękę i poprowadził mnie do stoiska z wilkiem, ojej! Puścił mnie przodem trzymając swoją dłoń tuż nad zaokrągleniem mojej pupy. 
- Twój tyłek wygląda nieziemsko w tych szortach - szepnął a ja momentalnie się zarumieniłam. 
- Ile trzeba trafić, żeby wygrać wilka? - spytał Thomas wskazując na pluszową zabawkę. Wziął trzy piłeczki i skupił się na piramidzie z kubeczków, żeby wygrać wilka trzeba było zbić wszystkie. Skrzyżowałam palce modląc się w duchu, żeby udało mu się zbić wszystkie, i ku mojemu zdziwieniu po trzech minutach zbił wszystkie kubeczki. Podskoczyłam ze szczęścia jak małe dziecko. On też się dobrze bawił, spojrzał na mnie wyraźnie usatysfakcjonowany swoim wyczynem. 
- Myślałaś, że mi się nie uda? 
- Jakże mogłabym wątpić? - podniosłam brew i przygryzłam wargę. Małe iskierki zatańczyły w jego oczach, kiedy nagle wielki, pluszowy wilk przerwał nam kontakt wzrokowy wdzierając się między nas. Przytuliłam się do pluszaka rozkoszując się miękkim futerkiem. Thomas chwycił moją dłoń kiedy ja z trudem obejmowałam maskotkę jedną ręką. Usiedliśmy na ławce niedaleko wyjścia kiedy ziewnęłam przeciągle. 
- Zmęczona? - spytał a ja przytaknęłam. Położyłam zabawkę obok mnie i potarłam ręce próbując się ogrzać. Chwilę później poczułam jego duże, ciepłe dłonie na moich a po plecach przeszedł przyjemny dreszcz. 
- Jesteś lodowata. - zmarszczył brwi i zdjął swoją kurtkę zarzucając ją na moje zmarznięte ramiona dodatkowo pocierając jedno z nich miarowo w górę i w dół. Chwycił ponownie moje dłonie i przystawił je sobie do ust ogrzewając je ciepłym powietrzem. Jest taki opiekuńczy. Usłyszałam dzwonek telefonu. oczywiście coś musiało zepsuć tą chwilę. 
- Przepraszam na chwilę. - powiedział i odszedł zostawiając mnie samą na ławce. Obserwowałam jak marszczy brwi w skupieniu i rozmawia, żywo gestykulując dłońmi. 
- Wolne? - usłyszałam męski głos z prawej strony. 
- Właściwie nie. - odpowiedziałam uprzejmie.
- Uh, nie udało mi się. Nawet nie dasz się przysiąść. - nieznajomy uśmiechnął się drapiąc się w tył głowy w geście zakłopotania.- Jestem Dave. - przedstawił się. 
- Elena. - odpowiedziałam  grzecznie ale dając do zrozumienia, że nie chcę z nikim rozmawiać. Moje oczy wciąż skanowały sylwetkę Thomasa.
- Jesteś tu z kimś? - oh, cóż za natręt. 
- Mhm. - mruknęłam mając nadzieję zakończyć konwersację. 
- To dobrze, bo taka ładna dziewczyna nie powinna pałętać się sama wieczorem. - powiedział i zaśmiał się znów. Przeniosłam na niego swoją uwagę. Westchnęłam ciężko i już miałam zamiar coś powiedzieć kiedy usłyszałam zbliżający się głos.
- Dzięki Niall, cześć - Thomas wraca. Podszedł powolnym ale pewnym krokiem. Zmierzył Dave'a groźnym wzrokiem a ja z trudem próbowałam powstrzymać śmiech widząc jak ten się wycofuje. Straciłam go z oczu i podniosłam wzrok na Thomasa. 
- Czy nie mogę zostawić Cię nawet na chwilę, tak, żebyś nie przyciągała mężczyzn? - Czyżby pan dominujący jest zazdrosny? Wzruszyłam niewinnie ramionami po czym chwyciłam pluszaka i podniosłam się z ławki. Thomas oplótł mnie ramieniem dostarczając mi potrzebne ciepło. Wsiedliśmy do ciepłego samochodu i już po chwili, odlatywałam w głęboki sen otulona hipnotyzującym zapachem Thomasa Sangstera. 

_________________________________________________________________________________
A więc wróciłam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał bo dość długo nad nim siedziałam a już sobie obiecałam, że dzisiaj Wam go wstawię :) 
Jak Wam mijają wakacje? 
Tutaj macie zobrazowane stroje Eleny :)



A teraz zwracam się do Was z kilkoma pytaniami/ informacjami:)
1. Nie wiem czy zauważyliście zakładkę "INFORMOWANI", zapraszam do zapisywania się na listę :)
2. Bardzo ale to bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy są ze mną na bieżąco i zwracam się do tych, którzy czytają ale nie widzę ich aktywności poza wyświetleniami, proszę Was komentujcie bo to na prawdę daje mi tzw. kopa a ja potrzebuję motywacji, żeby pisać ;)
3. Czy chcielibyście, żebym utworzyła zakładkę " MIEJSCA", w której wstawiłabym zdjęcia odzwierciedlające mniej więcej to jak wyobrażam sobie opisywane miejsca, bądź zdjęcia, na których się wzorowałam opisując niektóre lokalizacje?
4. Czy chcielibyście, żebym założyła Twittery albo Aski głównych bohaterów? 
5. Czy chcielibyście, żebym na końcu rozdziału (tak jak w dzisiejszym) wstawiała zdjęcia pokazujące stroje bohaterów? 
6. Zapraszam także do odwiedzania innych moich blogów bo przewiduję w najbliższym czasie drugi rozdział fanfiction z Niall'em Horan'em [KLIK], oraz kolejny rozdział Aniołów [KLIK]
7. Czy może ktoś polecić jakąś dobrą szabloniarkę, która zrobiłaby szablon na bloga z fanfickiem o Niall'u? :) Tak opierając się na własnym doświadczeniu.

JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ SERDECZNIE TYM WSZYSTKIM CO CZYTAJĄ I KOMENTUJĄ, TO BARDZO DUŻO DLA MNIE ZNACZY I MAM NADZIEJĘ, ŻE ZOSTANIECIE DO KOŃCA!:)

Także to by było na tyle, do następnego kochani!