niedziela, 6 marca 2016

Rozdział 10

(Thomas)
Patrzyłem jak moje szczęście ucieka przede mną. Desperacko przeciska się między ludźmi, byle by zwiększyć między nami odległość. Zabolało mnie to. Bardzo mnie zabolało. 
- Elena! - krzyknąłem po raz kolejny, ale jak się spodziewałem nie odniosło to zamierzonego rezultatu. Kurwa. Przepychałem się przez tłum, nieustępliwie dążąc w kierunku Eleny. Jej małe, drobne ciało było coraz dalej, coraz bardziej się oddalało. Wydawało się jakbym stał w miejscu. Przepchnąłem kilka osób, żeby szybciej wydostać się na zewnątrz. Co chwila wpadały na mnie tańczące pary. Jakaś dziewczyna uwiesiła się na mnie pytając czy mam ochotę się zabawić. Może kiedyś ustałbym na taką propozycję ale odkąd mam Elenę, nie ma mowy. W końcu wybiegłem przed lokal. Noc była chłodna, Elena pewnie cała drży z zimna. Rozejrzałem się gorączkowo na około, szukając drobnej sylwetki. Zauważyłem ją  kilkanaście metrów dalej. Szła szybkim krokiem ocierając łzy. Nie mogę pozwolić jej płakać, nie z mojego powodu. 
- Elena! - krzyknąłem i rzuciłem się biegiem w kierunku pięknej dziewczyny. Kiedy tylko zorientowała się w sytuacji, zaczęła uciekać. Uciekała przede mną. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, ona się mnie boi. Przyspieszyłem zbliżając się do niej z każdą chwilą. Widząc, że jestem tuż tuż... przebiegła przez ulicę między samochodami. Nie mogę uwierzyć, że tak desperacko pragnęła się ode mnie uwolnić. Nie zważając na pisk opon i klaksony wciskane przez rozwścieczonych kierowców prześlizgnąłem się między samochodami i wbiegłem za nią do ciemnego zaułku. Stała i wpatrywała się nerwowo w mur kończący tunel. Teraz mam pewność, że już nie ucieknie. Odwróciła się powoli, była przerażona. Stawiałem powoli małe kroki stopniowo się do niej zbliżając. Kiedy jej plecy dotknęły zimnego muru zamknęła oczy. Tak cholernie bolało mnie to, że się mnie boi.
- Elena - odezwałem się cicho, nie chcąc jej jeszcze bardziej spłoszyć.
- Proszę, wysłuchaj mnie - wyciągnąłem dłoń, żeby ją dotknąć ale zaraz opuściłem ją wzdłuż mojego ciała widząc jej reakcję. Zacisnąłem zęby próbując odrzucić gdzieś uczucie bezradności.
- Kochanie - zacząłem. - nie bój się mnie. Przecież wiesz, że nie mógłbym zrobić Ci krzywdy.
- Pobiłeś go! Trafił do szpitala! - krzyknęła i może wyda się to dziwne ale odczułem ulgę, słysząc, że w ogóle się do mnie odzywa. Wyciągnąłem przed siebie dłonie pokazując by się uspokoiła i znów zrobiłem krok w przód. Spojrzałem w jej przestraszone, szkliste oczy. Kiedy zdecydowała się podnieść wzrok i spojrzeć na mnie, serce pękło mi na milion kawałków. Jej smutne, wielkie brązowe oczy wpatrywały się we mnie a ja mogłem dostrzec w nich swoje odbicie. Pojedyncza łza znów spłynęła po jej policzku, a dziewczyna pociągnęła lekko nosem. Wyciągnąłem dłoń powolnym ale pewnym ruchem i chwyciłem jej policzek. Przymknęła oczy wtulając twarz w moją dłoń. Odetchnąłem w duchu.
- Proszę, nie bój się mnie. - szepnąłem i zbliżyłem się jeszcze bardziej.
- Nie boję się Ciebie, boję się o Ciebie i twoje bezpieczeństwo. - usłyszałem cichutki głosik, a moje serce na moment stanęło. Przytuliłem ją mocno do siebie, tak by nie widziała łez zbierających się w moich oczach. Pierwszy raz od wielu lat poczułem się naprawdę kochany.


( Elena)
Usłyszałam ciche pociągnięcie nosem i miałam już pewność, że Thomas też płacze. Ten moment był na swój sposób intymny. Para kochanków wtulonych w siebie, szlocha w ciemnym zaułku nocą. Uśmiechnęłam się do siebie i mocniej ścisnęłam materiał jego bluzki.
- Chodźmy do domu - powiedział i odsunął się lekko.
Przytaknęłam i poszłam z Thomasem w stronę samochodu.

* * *

Po tym zdarzeniu nasz związek był spokojny jak nigdy. Chodziliśmy do pracy, jedliśmy wspólnie posiłki i chodziliśmy na randki. Jak na zwyczajny związek przystało. Dzień w dzień walczyłam z nadopiekuńczością Thomasa i nareszcie chyba udało mi się coś wskórać. Mam więc więcej czasu dla siebie, z czego jestem niesamowicie zadowolona, zważając na to, że już od dawna nie widziałam się z Jessicą. Zadzwoniłam dziś do niej i umówiłyśmy się na kawę i na wspólne nocowanie. Przyda mi się taki babski wieczorek, sam na sam z moją najlepszą przyjaciółką.
Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się do siebie, już za pół godziny spotkam się z Jessicą. Odłożyłam drewnianą łyżkę na blat i wyłączyłam gaz pod patelnią z ryżem i warzywami, które przygotowałam dla Thomasa. Jest sobotnie popołudnie więc wcale nie dziwi mnie, że Tommy nadal leży w łóżku. Po całym tygodniu szefowania jest naprawdę wycieńczony. Ubrałam swoją dżinsową kurtkę i wysokie kozaki po czym weszłam do sypialni. Usiadłam na łóżku i pochyliłam się nad śpiącym chłopakiem. Jest taki piękny kiedy śpi. Przygryzłam wargę, obserwując jak jego klatka miarowo unosi się i opada. Cmoknęłam go lekko w policzek i zobaczyłam jego piękny uśmiech. Otworzył jedno oko i obrócił się na drugi bok mrucząc coś niezrozumiale. Nachyliłam się bardziej, spoglądając na jego zaspaną twarz. Nagle poczułam jak chwyta mnie za rękę i ciągnie w swoją stronę, tak, że wylądowałam na nim.
- Mmm, lubię takie poranki. - mruknął ochryple i cmoknął mnie w czubek nosa. Uraczyłam go szerokim uśmiechem po czym niezdarnie wygramoliłam się z łóżka.
- Wychodzę. Zrobiłam Ci ryż z piersią z kurczaka i warzywami, jest w kuchni. Poradzisz sobie? - spytałam i usiadłam czekając na jego reakcję. Usłyszałam ciche mruknięcie, które wzięłam za potwierdzenie i udałam się do wieszaka by zdjąć swój bordowy, jesienny płaszczyk i szary szalik. Jutro pierwszy dzień grudnia więc na dworze robiło się coraz zimniej. Przekręciłam klucz w zamku, upewniając się, że drzwi są zamknięte po czym ruszyłam wzdłuż ulicy, w stronę centrum.

- Tak dawno Cię nie widziałam! - Jessica usiadła naprzeciw mnie w przytulnej kawiarence. Zamówiłyśmy po kawie.
- Opowiadaj, jak się związek kręci - przyjaciółka oparła łokcie o blat i położyła brodę na splecione donie. Uniosła wymownie brew i posłała znaczący uśmiech. Nie mogłam powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. 
- No więc jak widzisz jestem tu sama. - powiedziałam i poruszyłam rękami naokoło siebie, udowadniając. Jess zaśmiała się cicho i oplotła dłońmi ciepły kubek kawy, która przed chwilą została nam dostarczona. 
- Nie mówimy o mnie. - machnęłam ręką. - jak układa Ci się z Jeremim? - spytałam z prawdziwym zaciekawieniem. Zauważyłam jak moja przyjaciółka rumieni się i z rozmarzonym wzrokiem odlatuje gdzieś daleko w nieznane mi miejsce. Na sam widok jej stanu moje serce pragnie wyrwać się z piersi i pofrunąć wysoko do chmur. 
- Jest przecudowny. - powiedziała to tonem pełnym podziwu, na co rozsiadłam się wygodniej i  kazałam rozwinąć jej swoją myśl. 

* * *


Kiedy wreszcie nacieszyłyśmy się swoją obecnością, pierwsze gwiazdy zaczęły pokazywać się na granatowym niebie. Ciaśniej owinęłam się płaszczem kiedy lodowate, wieczorne powietrze otuliło moje ciało. Dmuchnęłam ciepłym powietrzem w moje dłonie próbując je ogrzać. Patrzałam na parę wydostającą się z moich ust za każdym razem kiedy wydychałam powietrze. Spojrzałam na zegarek po raz kolejny sprawdzając godzinę. Było późno. Czekałam na Thomasa od przeszło dziesięciu minut. Nie podoba mi się to, on nigdy się nie spóźnia. Rozejrzałem się dookoła ponownie przekonując się, że jestem całkiem sama. Ani żywej duszy. Zdjęłam jedną rękawiczkę i odblokowałam telefon po czym wystukałam krótką wiadomość. Wyślij.


Westchnęłam głośno i wsunęłam telefon do kieszeni. Ciemność i cisza zaczęła mnie przytłaczać a przed moimi oczami stanęły sceny ze różnych horrorów. Wiedziałam, że to tylko filmy ale jednak mój mózg działał na największych obrotach wyobrażając sobie najgorsze scenariusze. Raptownie odwróciłam głowę do tyłu, słysząc głuche kroki odbijające się od ścian budynków. Zmrużyłam oczy przeczesując wzrokiem teren jednak nikogo ani niczego tam nie było. Pod nosem cicho nuciłam obie bliżej nieokreśloną melodię, wypatrując świateł samochodu. Poczułam wibrację telefonu i drżącą ręką sięgnęłam do kieszeni. 


Wywróciłam oczami, a telefon znów wylądował w kieszeni. W myślach skarciłam się za nie zabranie ocieplacza do rąk po czym znów obejrzałam się za siebie czując ewidentnie czyjąś obecność. Cały czas tłumaczyłam sobie, że to koty wędrują po uliczkach, może grzebią w śmietnikach. Ale przecież żaden kot nie stąpałby tak głośno. Wyobraźnio uspokój się! Kiedy moje serce zwiększyło swoje obroty postanowiłam, że pójdę na przystanek. Może rozgrzeję się trochę a na pewno odciągnę myśli od wszystkich horrorów, które oglądałam przez całe życie. Znów wyjęłam telefon by poinformować o swoich zamiarach Tommiego, po czym rozplątałam słuchawki i włożyłam do uszu mając nadzieję, że żywy rytm muzyki rozwieje czarne myśli. Poszłam więc raźnym krokiem wzdłuż ulicy zmierzając do przeszklonej wiaty przystankowej. Nuciłam pod nosem wersy piosenki : 


"There is an icy breath that escapes my lips 

And I am lost again

A certain type of darkness has stolen me

Under a quiet mask of uncertainty

I wait for light like water from the sky

And I am lost again"

relaksując się. Przymknęłam oczy idąc cały czas przed siebie, kiedy usłyszałam huk. Zatrzymałam się raptownie i przysięgam, że moje serce na sekundę lub dwie przestało bić. Odwróciłam się ostrożnie w stronę źródła dźwięku i momentalnie zamarłam. Grupa nieprzyjemnie wyglądających osiłków zmierzała ku mnie z obleśnymi uśmiechami wymalowanymi na ich ustach. Szczególnie jeden z nich przykuł moją uwagę. Umięśniony chłopak, najwyższy z nich, którego twarz zdobiły zielonkawe, nie do końca zagojone plamki. Jego drapieżny wzrok spoczął na mnie odbierając cenne powietrze z płuc. 
Tresh. 

______________________________________________________________

Wygląd Eleny:

















Piosenka: [KLIK]
Zakładka "Bohaterowie" jest uzupełniona o Tresha więc zapraszam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Do komentarzy proszę wklejać linki własnych blogów :) z chęcią zajrzę i również zostawię komentarz.