- Proszę, proszę. Czemu taka piękna dziewczyna włóczy się sama po nocy? - spytał Tresh ale w jego tonie nie było za grosz ciepła. Oddychałam miarowo by uspokoić rozszalałe serce, starając się nie pokazać po sobie zdenerwowania. Wsunęłam powoli rękę do kieszeni i kurczowo chwyciłam telefon. Tresh uśmiechnął się obleśnie, upewniając mnie tym samym, że zauważył, że się go boję i najwyraźniej dawało mu to satysfakcję. Parsknął pod nosem a ja wgapiałam się w ten jego uśmiech, który zdawał się kosztować go wiele trudu zważając na jego okaleczone policzki. Zauważyłam, że koleś po jego prawej stronie zrobił krok do przodu na co momentalnie cała się spięłam gotowa na ewentualną obronę, ale ku mojemu zdziwieniu Tresh gestem ręki dał znać by ten się nie ruszał. Sam jednak zrobił pewny krok w przód na co zachłysnęłam się powietrzem. Nie zwracając uwagi na moją reakcję chłopak zrobił jeszcze parę kroków i zatrzymał się przede mną na odległość ramienia. Sparaliżowana starałam się nie wpaść w histerię a w myślach błagałam Tommiego by zjawił się jak najszybciej. A może, żeby wcale nie przychodził? Kto wie co stanie się tym razem jeśli dojdzie do konfrontacji. Przełknęłam gulę formującą się w moim gardle i zaczerpnęłam świeżego powietrza dodając sobie otuchy.
- Szkoda by było, gdyby stała Ci się krzywda. - powiedział a jego dłoń powędrowała do mojego policzka. Zacisnęłam oczy i wzdrygnęłam się pod wpływem jego dotyku. Podniosłam stopę by zrobić krok w tył ale Tresh był szybszy. Położył lewą dłoń w dole moich pleców, blokując mi ucieczkę. Zimne, nieprzyjemne dreszcze przebiegły wzdłuż mojego kręgosłupa kiedy sama pogrążałam się w rozpaczy i panice. Podskoczyłam lekko kiedy schylił się, a jego usta pojawiły się obok mojego ucha.
- Doskonale wiem kim jesteś. - powiedział i delikatnie musnął miejsce tuż pod moim uchem. Zacisnęłam mocniej oczy, próbując odwrócić swoją uwagę od jego ohydnego dotyku.
- Wiem, do kogo należysz. - szepnął ponownie a nowa fala dreszczy oblała moje ciało.
- I niedługo zabiorę Ci go. - powiedział i wgryzł się w moją skórę na co spotkał się z moim przepełnionym bólem piśnięciem. Momentalnie zakrył mi usta swoją spoconą dłonią i kontynuował wpijanie się w moją podrażnioną skórę. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku kiedy poczułam jak Tresh ssie moją skórę. Naznacza mnie. Po chwili oderwał się ode mnie z cichym mlaśnięciem a jego usta musnęły płatek mojego ucha.
- Chcę zobaczyć jego wściekłość jak to zobaczy. - wysyczał i palcem mocno przycisnął powstałą malinkę. Zbolały jęk wyleciał z moich ust kiedy poczułam szczypanie.
- Kochanie, Thomas wszystko zobaczy. Filmik dotrze do niego za parę minut, zaraz po tym jak z Tobą skończę. Pokaż mu jak cierpisz. Zawołaj go. - powiedział. Wtedy doszło do mnie do czego zmierza. Chce go sprowokować. Znów chce się z nim zmierzyć. I wybrał do tego tak brutalną formę. Znał czuły punkt Thomasa. Chciał go dostać, wykorzystując do tego mnie. Grymas bólu opuścił moją twarz. Zacisnęłam szczękę i z obojętnością spojrzałam w jego wypełnione nienawiścią oczy. Chciałam mu pokazać, że się nie dam. Nie zrobię tego co sprawiłoby Tommiemu tyle bólu. Nie zobaczy jak błagam go o pomoc. Nie zobaczy, że nie zdołał przyjść na czas. A Tresh nie dostanie tego czego pragnie.
Druga ręka Tresha wpełzła między nasze ciała i widząc, że nie współpracuję pociągnęła za dżinsową koszulę. Znów zacisnęłam oczy. Nie złamię się. Poczułam jego obślizgłe paluchy na odkrytej skórze. Czułam jak zjeżdżają niżej, po szyi, po dekolcie. Mokre pocałunki Tresha oblały moją szyję, kiedy desperacko próbowałam się uwolnić. Nie zawołam go.
- No dalej, wykrzycz jego imię. - wysapał odrywając się od mojej skóry. Moje oczy były zaciśnięte tak mocno, że niemal bolały mnie powieki. Czułam jak łzy formują się pod nimi ale nie mają jak wypłynąć. Już pogodziłam się ze swoim losem kiedy usłyszałam pisk opon. Chwilę później do moich uszu dobiegł cichy śmiech Tresha. Poczułam jak jego dłoń zjeżdża po moich plecach i zaciska się na moim pośladku. Wiedziałem też, że Thomas na to patrzy, Patrzy na to wszystko. Niemal mogłam poczuć ból, który rozdziera teraz jego serce. Usłyszałam trzaśnięcie drzwi od samochodu i szybkie kroki.
- Wreszcie się pofatygowałeś. Ale jeszcze nie doszedłem do najlepszej części dzisiejszego wieczoru. - zakpił Tresh po czym odwrócił mnie tyłem do siebie, tak, żebym miała możliwość zobaczenia Thomasa. Powoli rozchyliłam powieki i oczami pełnymi łez spojrzałam na Tommiego. Furia wyraźnie rysowała się na jego twarzy. Bez chwili namysłu podszedł do Tresha, który najwyraźniej tylko na to czekał. W ułamku sekundy wyszarpnął mnie z jego uścisku, a jego pięść spotkała się ze szczęką Tresha. Chłopak zatoczył się do tyłu ale w ostatniej chwili złapał równowagę. Łzy polały się z moich oczu kiedy wczepiłam się w ramię Thomasa. Odwrócił się do mnie i obdarzył mnie pełnym smutku spojrzeniem. Czułam jak moje serce się łamie. Ten piękny chłopak, którego oczy są pełne smutku i bólu. Dotknęłam dłonią jego policzka jakby miało to uśmierzyć ból.
- Przepraszam kochanie, przepraszam. - wyszeptał. Z każdym jego słowem więcej łez spływało po moich policzkach. Ten cudowny chłopak, który jest całym moim światem kruszył się przede mną na milion kawałeczków.
- To nie Twoja wina. - tylko na tyle było mnie stać. Ujrzałam jak ból po raz kolejny rozdziera jego serce, widziałam w jego oczach, że obwinia się za to. Kolejna cegiełka do jego muru rozpaczy. Moim zadaniem jest ten mur zburzyć. I zrobię to.
- Koniec gołąbeczki. - powiedział ochryple Tresh. Moja uwaga znów spoczęła na blondynie, który budził we mnie obrzydzenie. Poczułam jak mięśnie Tommiego napinają się pod opuszkami moich palców. Poczułam ciepłą dłoń Thomasa na moim boku. Delikatnie ale stanowczo popchnął mnie za siebie, będąc dla mnie żywą tarczą.
- Kochanie, idź proszę do samochodu. - powiedział pełnym napięcia głosem. W tej sytuacji nie śmiałam mu się stawiać. Obrzuciłam pogardliwym spojrzeniem Tresha i niepewnym krokiem wycofałam się w stronę samochodu. Wsiadłam do środka nie spuszczając wzroku z sylwetki Tommiego. Zdenerwowanie brało nade mną górę. Moje dłonie trzęsły się szukając czegoś czym mogły się zając. W końcu dotarły do moich ust, kiedy nerwowo zaczęłam obgryzać paznokcie. Obserwowałam jak Tommy rozmawia z Treshem, by po chwili zaobserwować przestraszoną minę napastnika. Tresh posłał mi ostatnie spojrzenie i zniknął w ciemności zaułku.
* * *
- Skarbie, tak bardzo Cię przepraszam - szept Tommiego dotarł do moich uszu kiedy tonęłam w jego ramionach. Zacisnęłam palce na jego koszuli, bałam się, że zniknie. Siedzieliśmy na podłodze w przedpokoju, wtuleni w siebie, zatopieni we własnych objęciach. Poczułam jak jego ramiona ciaśniej zaciskają się wokół mojego ciała. Jego głowa schowana była w zagłębieniu mojej szyi, po której spływały jego łzy. On płakał, i ja też płakałam. Płakaliśmy razem nad tym co nam się przytrafiło.
- Tak bardzo przepraszam. - zaciągnął się łapczywie powietrzem i znów zaszlochał. Przycisnęłam głowę do jego piersi, chcąc być jeszcze bliżej. Takie momenty są niesamowicie smutne i przygnębiające, ale wiem, że jest też w nich trochę szczęścia. Szczęścia, z powodu tego, że wszystko skończyło się dobrze. Miłość, która nas łączy wszystko poskłada. Wiem, że Thomas czuje się winny, a ja nie mogę mu na to pozwolić.
- Thomas, Kocham Cię - wyszeptałam i poczułam jak jego ciało sztywnieje na chwilę. Chłopak łapie mnie za ramiona i odsuwa się powoli. Patzry na mnie zaczerwienionymi oczami, z których sekundy temu płynęły słone łzy. Kręci głową a po jego policzkach spływają kolejne strużki czystego smutku.
- Jak możesz mnie kochać po czymś takim? - spytał i schował twarz w dłoniach. Moje serce łamie się na ten widok. Cały mój świat runie w gruzach. Rozpada się na moich oczach i zdaje się, że nic nie zdołam z tym zrobić.
- Powiedz, że mnie kochasz. - szepczę i znów zalewam się łzami. Potrzebuję to usłyszeć, bardzo potrzebuję. Wplotłam palce we włosy i pociągnęłam , czując, że wpadam w totalną rozpacz. Musiałam to usłyszeć.
- Kocham Cię. - wyszeptał a moje serce momentalnie stało się lżejsze. Znów wpadłam mu w ramiona i wdychając jego zapach mój oddech uspokoił się nieco. Przycisnęłam głowę do jego piersi i poczułam, że jego serce również zwalnia powracając do normalnego rytmu. Thomas delikatnie wplótł palce w moje rozczochrane włosy i przygładził je. Głaskał mnie czule, wiedząc, że powoli się uspokajam.
- Nie martw się kochanie. - zaczął - Niedługo się z nim policzę. - podniosłam głowę i spojrzałam w jego smutne, brązowe oczy. Zmarszczyłam brwi i posłałam mu pytający wzrok.
- Ustawiłem walkę. Dlatego się spóźniłem. Przepraszam Cię. Ale teraz mam jeszcze jeden powód by nie zrezygnować. Nie odpuszczę mu, nie po tym co Ci zrobił. Dorwę drania i jak będzie trzeba, to go zabiję. - łzy ponownie stanęły w moich oczach, poczułam strach budujący w moim wnętrzu. Pokręciłam głową nie dopuszczając do siebie tej myśli.
- Nie, Tommy, nie. - wyszeptałam ale Thomas tylko przyłożył palec do mych ust, uciszając mnie. Będę musiała pogodzić się z faktem, że on nie odpuści. Jest tak samo zaciekły jak kiedyś.
Mam dwanaście lat. Siedzę w pokoju , obok mnie siedzi chłopiec o pięknych, brązowych oczach. Tommy. Uśmiecham się do niego. Dziś jest pierwszy dzień wakacji. Chcemy iść nad rzekę, na domek na drzewie i do lasu. Później myślę, że pojeździmy konno. Otwieram buzię by złożyć propozycję ale chłopiec mi przerywa.
- Ojciec mówi, że wyjeżdżamy do Australii na czas wakacji. - kiedy to słyszę moja kąciki moich ust opadają ku dołowi. Entuzjazm ulatuje a szczęście gdzieś ucieka. Spuszczam głowę i wpatruję się w splecione dłonie na kolanach. Liczyłam, że spędzimy te wakacje razem. Chłopak siedzi cicho najwyraźniej czekając na moją reakcję. Nie wie jeszcze co chcę mu powiedzieć w ciągu tych wakacji. Ale nieważne, to może poczekać.
- Ale nie martw się Elena. Nigdzie nie zamierzam jechać. - mówi z entuzjazmem a ja tylko patrzę na niego. Chwyta moją dłoń i ściska ją lekko.
- Jesteś pewien?
- Elena, już postanowiłem, nie zmienię zdania. Ucieknijmy razem. Zamieszkamy w domku na drzewie a jak moi rodzice wyjadą weźmiemy namiot. - przedstawia swój genialny plan, a ja jako mała dziewczynka zgadzam się ochoczo. Chwytamy się małymi palcami i pieczętujemy naszą obietnicę.
Już wtedy chciał mnie chronić. W tamtym przypadku od samotności. Pomyśleć, że jako dzieci mieliśmy takie dziwaczne pomysły. Teraz wydaje się to kompletnie szalone. Wtedy jeszcze nie powiedziałam mu co do niego czuję. Nie powiedziałam mu, że go kocham. Ale teraz chcę to zrobić. Właśnie dzisiaj.
- Tommy, chcę Ci udowodnić, jak bardzo Cię kocham. Kocham Cię, Tommy. - szepczę i ku jego zdziwieniu naciskam stanowczo jego klatkę piersiową i ląduję na nim, na podłodze.